Był tu albo tam jakiś czas temu wątek, w którym ktoś wspominał, że jak samochód długo stoi, to wystarczy mu parę minut jazdy i akumulator się doładuje.
Ostatnio musiałem gdzieś pojechać, a miałem martwy akumulator. Odpaliłem z innego i pojechałem. Podczas ok. godziny jazdy napięcie wynosiło ok. 13.6 V. Samochód po krótkim postoju normalnie odpalał.
Następnego dnia znów chciałem pojechać. Akumulator po nocy znów był martwy, na tyle że zakręcił niemrawo ze dwa razy i zdechł.
Wyciągnąłem go. Od 13 godzin ładuje się z ładowarki Lidlowej (napisane 3.8 A, nie wiem ile faktycznie daje) i jeszcze się nie naładował (znaczy jest raczej sprawny).
To nie pierwsza taka sytuacja, ostatnio po takim naładowaniu samochód mógł bardzo długo stać.
Kto mi to wytłumaczy? Mam uszkodzony alternator czy to po prostu tak jest, że nawet godzina jazdy nie uzupełni całkowicie rozładowanego akumulatora?
Żałuję tylko, że nie zmierzyłem prądu, jakim samochód go ładował. Przy następnej takiej sytuacji zmierzę (albo już wtedy będę miał ten panel, o którym pisałem -- nadal czekam na tranzystory -- i problem *może* się rozwiąże...).