snego inżyniera

W dniu 08.03.2024 o 12:52, Paweł Pawłowicz pisze:

Ale czaisz o czym jest dyskusja?

Reply to
Ghost
Loading thread data ...

W dniu 08.03.2024 o 12:50, Paweł Pawłowicz pisze:

To podaj rok powinno dac sie znalesc.

Reply to
Ghost

Wygląda na to, że zrozumiałeś, że ja tę baterię ogrzałem suszarką. A ja napisałem: podładowałem (nie w cudzysłowie). Włączyłem tę baterię na kilkanaście sekund w szereg z silnikiem suszarki. Do rozebrania suszarki użyłem scyzoryka (śrubki były w tamtych czasach dostępne a nie ukryte tak głęboko, że typowym śrubokrętem scyzoryka by nie sięgnął). W szereg ze spiralą grzejną jest mostek diodowy zasilający silniczek. Tam jest prąd stały którego potrzebowałem. Nie pamiętam jak mi się udało bez permanentnego zniszczenia suszarki. Może szczotka była dociśnięta jakąś blaszką i udało mi się tę blaszkę odgiąć i wyjąć (mostek to były cztery 1A diody z długimi końcówkami - dało się je kawałek odchylić) i włączyć się z baterią między blaszkę a sprężynkę szczotki. Konieczność utrzymania baterii na miejscu w rozbebeszonej suszarce i jednoczesne włączenie jej na chwilę spowodowało, że zabrakło mi rąk - stąd uwaga o wykorzystaniu rąk kolegi. Myślałem, że to jest jasne. Zrobienie tego we w miarę bezpieczny sposób też było wyzwaniem.

W tamtych czasach normalne było podładowywanie małych baterii zegarkowych. Ładowarkę robiło się ze spinacza do bielizny i dwu śrubek jako kontakty. Od tego 10 cm kabelka to wtyczki sieciowej w której prostowanie i ograniczenie prądu (kondensatorem). Jedna taka 'ładowarka' leży w szafce 2m za moimi plecami (ale to nie moje dzieło - tę brat zrobił).

Jak tylko pojawiły się pierwsze sklepy 'Makro' kupiliśmy sobie do pracy kalkulatory CITIZEN SR-135. Kryterium wyboru - ma umieć liczyć na liczbach HEX. Używam go do dziś. Kiedyś, jak kalkulator miał z 8..10 lat miałem go w domu, bo coś potrzebowałem policzyć. Akurat wysiadła bateria (tam chyba są dwie). Też podładowałem, ale nie tak hardcorowo. Wykorzystałem zasilacz, który sobie zrobiłem w dzieciństwie (obudowa ze sklejki, w środku transformator 100W z odczepami 6+6+6+6+6+1+1+1+1+1 pozwalającymi (wtyczkami bananowymi) wybrać dowolne napięcie 1V..35V co

1V i prostownik i stabilizator z ogranicznikiem prądu. Wpuściłem w te bateryjki 200mA przez chyba 10 minut. Kupiłem blister odpowiednich baterii, ale były potrzebne dopiero za rok. P.G.
Reply to
Piotr Gałka

Żona udziela korepetycji z matematyki. Żebyś wiedział jak wiele osób podchodząc do matury kompletnie nie wie co chcieliby w życiu robić.

Tak chyba było zawsze. To, że ja już w podstawówce wiedziałem, że moim celem jest studiowanie elektroniki (to nie wpływ rodziców - nie mieli pojęcia o elektronice) to chyba jednak raczej wyjątek niż reguła. Tu możemy być w grupie samych takich wyjątków, którym trudno sobie wyobrazić, że inni mogli nie wiedzieć co chcą.

Na elektronikę było wtedy 5 chętnych na 1 miejsce. Nie można było sobie wybrać kilku kierunków i zdawać wszędzie. Nie mam pojęcia jak na inne kierunki czy uczelnie bo mnie to w ogóle nie interesowało.

Jak szkoła mi zaoferowała skierowanie (bez egzaminu) na studia zagraniczne (chyba = ZSRR), albo na kierunek deficytowy to po upewnieniu się, że elektronika nie jest deficytowa powiedziałem pani dyrektor, żeby dali komu innemu. Skierowanie na dowolny kierunek dostał ktoś z klasy humanistycznej. P.G.

Reply to
Piotr Gałka

W dniu 08.03.2024 o 13:22, Ghost pisze:

Podałem. Pół wieku temu. 1974. Startowałem też w 1973, dotarłem do finału, ale nie zmieściłem się w czwórce jadącej na międzynarodową.

P.P.

Reply to
Paweł Pawłowicz

Pan Paweł Pawłowicz napisał:

Na studiach (czasy te same) latałem samolotem między Warszawą a Wrocławiem (częściej jednak Krakowem albo Gdańskiem) -- bilet dla studenta, który zgłosił się godzię przed odlotem, a mieli jeszcze wolne miejsca, był tańszy niż na pociąg ekspresowy.

Reply to
Jarosław Sokołowski

Pan Paweł Pawłowicz napisał:

Niektórzy mają awersję do zapamiętywania czegokolwiek.

Reply to
Jarosław Sokołowski

Tez raz tak poleciałem, i faktycznie niedrogo było. No ale bez gwarancji.

I trzeba jakos dojechac na lotnisko, a jakdojade nie było :-) Był autobus Orbisu z centrum Wrocka, ale drogi, tzn kilka razy droższy niż bilet miejski :-)

J.

Reply to
J.F

W sumie nie takie dziwne ...

Wydaje mi się, ze troche później na PWr było to możliwe. Tak czy inaczej, na elektronikę szli:

-hobbysci, co wiedzieli, czego chcą,

-absolwenci techników elektronicznych ... można by rzec, ze też wiedzieli, czego chcą.

-no i sporo takich, co nie wiedziało jak piszesz.

Ale ze wymogi wysokie, to dostawali sie ci lepsi. Z matematyki, a pierwsze lata to była głównie matematyka. Potem zresztą wychodziły z tego zabawne historie - no bo taki dobry student, a o elektronice nie wie nic :-)

Za moich czasow, lata 80-te, to sie zrobiła moda na komputery, elektronika była tu naturalnym wydziałem, ale jeszcze była informatyka. I przychodzili ludzie, ktorzy juz troche wiedzieli co chcieli.

Potrafiło być więcej kandydatów na miejsce :-) Zresztą nadal potrafi.

A to dekade później chyba tego już nie było.

Natomiast Olimpiady zapewniały wstęp bez egzaminów na odpowiednie kierunki, i to akurat działało dobrze.

J.

Reply to
J.F

Pan J.F napisał:

Jednym z plusów Warszawy jest to, że na lotnisko jeżdżą normalne autobusy, a na dojazd nie traci się zbyt wiele czasu.

Jarek

Reply to
Jarosław Sokołowski

Z pierwszej ręki, do której dostałem :-) lata bodajze 82, 83 i 84 ..

Raz sie jakos spóźniłem na pociag i poleciałem samolotem, jak Jarek pisze - last hour kosztowało podobnie.

Tylko sie troche bałem czy tak wolno, i jakos zakombinowałem, zeby mi za pociąg oddali. Dużo nie byłem stratny.

J.

Reply to
J.F

W dniu 2024-03-08 o 16:28, J.F pisze:

Każda szkoła mogła dać swoim absolwentom takie 3 bilety wstępu bez egzaminów. Wydaje mi się, że jak się spytałem o te studia zagraniczne - to chyba się dowiedziałem, że do wyboru jest Moskwa. Dlatego podejrzewam, że celem było wyłapanie 'tych drugich' ze wszystkich szkół.

Jakby dawali tylko jeden bilet i do Moskwy to byłoby bardziej podejrzane.

Nie mam pojęcia czy ci tam trafiający nie wracali w wypranymi ideologicznie mózgami, a może nawet z jakimiś zadaniami do wykonania. P.G.

Reply to
Piotr Gałka

Jedna olimpiada krajowa w tych latach zarobiles na zenita? Nie pamietam niczego takiego, tluklem sie pociagiem, byl hotel (pokój czterosobowy) i jedzenie, zadne superanckie. Dwa trzy lata pozniej.

Reply to
Ghost

W dniu 08.03.2024 o 14:13, Paweł Pawłowicz pisze:

Nie podawales.

Znalazlem z 2001, chemia mnie nigdy nie fascynowala i trudno mi jednak ocnic, ale pierwsze zadanko to jakis zart.

Reply to
Ghost

Tlukłem sie pociagiem jak wszyscy, no bo czym - samolotem? :-)

Hotel tani, jedzenie w stołówce, ale nagrody, i to wcale nie za 1 miejsce, na kolumy głosnikowe starczyło.

Zresztą czasy w ogole były ciekawe, bo np ze stypendium studenckiego ("naukowego" - za dobre stopnie) stac nas było na taksówki ... w pewnym roku ...

J.

Reply to
J.F

We Wroclawiu tez jezdzą, nie pamietam jak to wtedy było, moze i jeździly, ale ustalic który, to znów nie tak łatwo, jak sie wczesniej nie latało.

J.

Reply to
J.F

No nie zauwazyles, ze ktos tu pisze, ze samolotem i to o wieeeele wczesniej?

Chyba te trzy lata miedzy nami doprowadzily PRL na taki skraj ze wszystko sie dramatyczmnie zdewaluowalo. Stypedium naukowe mnie tez cieszylo bo bylo mnie stac na fajne ksiazki - juz wtedy tez drogawe.

Reply to
Ghost

W dniu 08.03.2024 o 18:14, J.F pisze:

W Krakowie maja ciapong, w Katowicach niebawem tez bedziemy mieli. W przypadku samolotu jest jednak lepszy od autobusu, zwlaszcza zwyklego, miejskiego.

Reply to
Ghost

Czy taki lepszy ... autobusy mogą jeżdzic z kilku kierunków, pociągi niby tez, ale będą z jednego :-)

Wszystko zalezy od ruchu na tym lotnisku, Londyn ma 9 mln mieszkanców, z przyległosciami moze więcej, Heathrow obsluguje 74 mln pasazerów rocznie - ponad tysiąc operacji dziennie, wychodzi 8 tys na godzine. Gdyby wszyscy chcieli lotnisko opuscic, to pociągów trzeba, ale sporo chyba tylko tranzytem. A i tak pociągu sie dorobili stosunkowo niedawno, wczesniej było tylko metro.

Okęcie ma 14 mln pasażerów, to podobnie licząc - 800 na godzinę przylatuje, i 800 na godzine wylatuje.

A Wrocław miał ostatnio 3.9 mln. 222 na godzinę, czyli autobus co 15 minut. No moze troche więcej, bo w nocy mało latają.

I to jest bardzo dobra komunikacja, jak co 10-15 minut masz autobus. I żadnych pociągów nie trzeba.

P.S.

formatting link
Pod napisem "komunikacja publiczna" kryją sie ... wypożyczalnie samochodów :-)

Ale autobus 106 co 15 minut kursuje. Tyle, ze 13km z centrum zajmuje mu ok 45 minut.

J.

Reply to
J.F

No ba - sam raz poleciałem :-)

Jaruzelski zrobił inflację, to mogło tak być, ze stypendia juz podskoczyły, a taksówki jeszcze nie. Samochody też jeszcze nie, albo taksiarz kupil dwa lata wczesniej, benzyna np jeszcze nie - bo i tak na kartki ...

J.

Reply to
J.F

ElectronDepot website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here. All logos and trade names are the property of their respective owners.