snego inżyniera

Dziekuje za kontekst. Własnie cos mi sie tu nie do końca zgadzało. Rozumiem, że te dowożenia to się działy ale już nie dzieją?

A później była jeszcze jakaś kontrola bezpieczeństwa na wejściu w tę strefę, nazwijmy chronioną? A jeśli nie, to jak dawno temu to było?

Reply to
Marcin Debowski
Loading thread data ...

W dniu 09.03.2024 o 00:34, io pisze:

i uwierzyles/uwierzyliscie? ktory to byl rok?

Reply to
Ghost

Z punktu widzenia Polski lat 70? Przeciez piszesz o LOT i Warszawie.

Jedna odprawa. Potem nadac bagaz. Potem przejsc security. Ktore slowa Ci sie zlewalaja i dlaczego?

Reply to
Ghost

Fizyczne nadanie bagazu, jest formalnie procesem rozlacznym od odprawy. Fizycznie tez czesto odbywa sie calkowice rozlacznie, w innym miejscu i czasie.

Reply to
Ghost

Dowozenie ludzi z centrum miasta wprost do samolotu to oganizacyjnie dosc karkolomny pomysl. Pomijam, ze biznesowo z punktu widzenia portu lotniczeniego pozbawianie sie pasazetow by "nie plątali się samopas po" to strzal w stope.

Okolo dziesiec lat temu - Istambul, security check juz w bramie do budynku.

Reply to
Ghost

to jasna sprawa. W zasadzie można by uznać, że nigdy nie zrealizowałbyś swojego celu, bo jeśli byłyby nim dochody bez pracy, to tuż przed osiągnięciem pojawiłby się następny ;)

współczuję :(

Reply to
ddddddddddd

Jest to jakis pomysł, jak nie ma terminala z "rękawami", tylko co z bagażami?

Ale jakie świstki - "karty pokładowe" ?

Tylko ze dzis:

-trzeba zobaczyc kto sie zgłosi na lot ... a nie 24h wczesniej?

-są pasażerowie w tranzycie ... zdążą, nie zdążą ...

-sprawdzic dokumenty ?

-trzeba zobaczyc, dla kogo zabraknie miejsca,

-trzeba zebrac bagaż,

-zważyc i załadować do samolotu,

-przeładować bagaż tranzytowy ?

-pasażerów chyba nie ważą, a moze powinni,

-zadbać, aby pasażer nie wysłał bagażu bez siebie,

Co z tego nazywamy "Odprawą" ?

Moze i na wejsciu do budynku powinni ...

J.

Reply to
J.F

Faktycznie, obecnie jak terminal nie ma rekawow, to pasazer nie moze miec bagazu. A nawet jak ma, to Ci ktorych samolot nie podjezdza pod rekaw tez nie moga miec bagazu.

Reply to
Ghost

Pan Marcin Debowski napisał:

Nigdy się nie działy, były tylko jednym z rojeń o Drugiej Polsce czasu późnego Gierka. LOT inwestował w wieżowiec w centrum miata, miało być pięknie, a wyszło jak zwykle -- długie lata stał tam betonowy kikut. Z punktu widzenia tamtych czasów pomysł trudny do realizacji. Oddanie się w ręce przewoźnika międzynarodowego było tożsame z przekroczeniem granicy, za którą wtedy odpowiadało wojsko. Autobusy pod eskortą ludzi z kałachami? Tak wyglądał przejazd pociągiem z Przemyśla do Ustrzyk Dolnych -- kaprysem Stalina tory zostały po radzieckiej (obecnie już ukraińskiej) stronie. Formalnie też to słabe -- na płocie lotnieska da się wywiesić tabliczkę "granica państwa", ale jak to zrobić w przypadku autobusu jadącego aleją Żwirki i Wigury? Jakaś lipa (nomen omen).

W okresie wzmożenia po którymś spektakularnym zamachu. Tak z dziesięć lat temu. Kontrole już na wejściu, niewpuszczanie osób towarzyszących. Tak więc najbliższy czynny taras dla odprowadzających znajdował się już nie we Wrocławiu, ale może gdzieś w Afryce.

Reply to
Jarosław Sokołowski

We Wrocławiu autokar LOT albo Orbis kursował. Dowoził normalnie - do budynku portu, "terminal" to był raczej w marzeniach. No i kosztował drożej niż miejski autobus.

A może sztuczny problem. Kierowca będzie z SB, i dopilnuje, zeby nikt po drodze nie wsiadł. Bo faktycznie głupio sprawdzic paszport w biurowcu, a potem drugi raz na lotnisku ...

J.

Reply to
J.F

W dniu 12.03.2024 o 06:44, Ghost pisze:

A Wy byście nie uwierzyli?

Wtedy jak jeszcze nie okazało się inaczej.

Reply to
io

W dniu 11.03.2024 o 22:23, Piotr Gałka pisze:

Obciążeniem jest przede wszystkim niemożność prowadzenia normalnego życia. Nie całkiem wiem jakiej pomocy od państwa spodziewałeś się, że jej nie dostałeś. Państwo różne wsparcia deklaruje, np utrzymanie opiekuna, dom opieki, dochodząca pielęgniarka. No i raczej są one osiągalne skoro znam takich co je otrzymali.

Mógłbyś ją np sprzedać.

Reply to
io

Pan J.F napisał:

Może i jest, ale słaby. Do minusów, które są jasne nawet bez znajomości miasta, dochodzi taki, że wielu warszawiaków ma bliżej na Okęcie niż w Aleje Jerozolimskie. A jeśli nie bliżej, to przynajmniej szybciej. Żwirki i Wigury zwykle jest przejezdna, podczas gdy centrum stoi.

Marcin tak nazwał karty pokładowe. Ale w latach 70 wyglądalo to trochę inaczej. Bilet LOT to była książeczka, kilka kolorowych kartek (czerwona, żółta, zielona chyba) wypełnionych pismem ręcznym przez klalkę. Na kolejnych etapach ogólnie pojętej odprawy wyrywali sobie po jednej stronie. Okładka i jedna kopia zostawała pasażerowi do końca podróży (tak jak w pekaesie). "Karty pokładowe" chyba też bywały, ale jako dodatek, bo słabo pamiętam. Wielorazowe, z plastiku, coś jak numerek do szatni.

Ja wszystko.

Reply to
Jarosław Sokołowski

Pan J.F napisał:

Pamętam ja ten budynek. Jeszcze jak cię mogę, ale w Katowicach to była niemal dosłownie wiata przystanku PKS.

Podejście charakterystyczne dla tamtego okresu -- każdy problem da się rozwiązac przy pomocy skończonej liczby esbeków.

Jarek

Reply to
Jarosław Sokołowski

W dniu 2024-03-12 o 12:04, io pisze:

Może teraz coś się zmieniło. Po udarze mama dostała rentę 900+ PLN bo nie zaliczyli jej pierwszych lat pracy (zaraz po wojnie). Ludzie, którzy razem z nią pracowali i to potwierdzili byli następnie indywidualnie wzywani przez ZUS i po rozmowie (nie wiem jaka była jej treść) zaczynali twierdzić, że tak dokładnie (np. daty) to oni niczego nie pamiętają. Po kilku latach renta zmieniła się na emeryturę (około 1200) i dodatek pielęgnacyjny chyba 250. Pielęgniarka - faktycznie bez problemu dało się załatwić. Wózek - raz na chyba 5 lat dało się dostać. Dom opieki - żona by się nie zgodziła. Ale jak już pod sam koniec mama wylądowała w szpitalu i tam się dorobiła odleżyn to materac przeciwodleżynowy musieliśmy sami kupić i potem starać się o zwrot, a że mama zmarła zanim przyznali to nie zwrócili. Wtedy 400zł to było dla nas bardzo dużo bo to były lata najgłębszego dołka po kryzysie 2008. A poza tym: Opiekunka - prywatnie. Rehabilitant (3 razy w tygodniu) - prywatnie. Lekarstwa - na pewno nie były za darmo. Pamiętam, że zbieraliśmy faktury, i coś tam dało się odliczać, ale czy w całości. Wydatki miesięczne były około 3000 (mówię o przełomie wieków). Jakikolwiek wyjazd na wakacje z dziećmi kosztował nas 2 razy więcej niż innych bo trzeba było zapłacić za opiekę 24h na cały ten czas. To były bardzo ciężkie czasy. Jedno zdarzenie mi utkwiło w pamięci - na kilka dni (chyba 5) przed końcem miesiąca wyszło nam, że mamy tylko 8zł. Decyzja była, że kupujemy tylko chleb i jemy z miodem (bo mieliśmy w piwnicy). Wtedy jeszcze nie mieliśmy żadnej karty kredytowej.

A dom opieki przerabialiśmy, gdy mój tata wymagał. Czas oczekiwania - 3 lata. Trzeba by się zapisywać gdy tata jeszcze sobie sam radził. Skąd wiesz jak szybko choroba postąpi, a Alzheimer długo był łagodny aż tu nagle.. Skończyło się oczywiście na - prywatnym domu opieki - co tydzień dojeżdżałem 35km odwiedzić tatę. P.G.

Problem polega na tym, że ostatnio mi wychodzi, że chyba kończą się czasy dla małych firm produkcyjnych - biurokracja zabija. Dziś kolega do mnie zadzwonił, że ktoś od nas chce jakichś "Deklaracji właściwości użytkowych" dla 5 różnych produktów zgodnie z rozporządzaniem 305/2011 CPR które zmieniło coś w dyrektywie 89/106/EWG. No i mam akcję: "Rzucić wszystko i ustalić ki diabeł.". A kilka dni temu była akcja w temacie dyrektywy NIS2 (nigdy wcześniej nie słyszałem). Tego jeszcze nie zdążyłem ogarnąć a tu coś kolejnego. Trzeba mieć nierówno pod sufitem aby chcieć w takie coś wdeptywać z własnej woli i jeszcze za to płacić :) Na moje to ostatnio ponad 100% czasu potrzeba na biurokrację - nie zostaje nic na pracę. P.G.

Reply to
Piotr Gałka

W dniu 12.03.2024 o 14:06, Piotr Gałka pisze:

Ale teraz śpisz spokojnie.

A zlecenie tego firmie zewnętrznej lub zatrudnienie osoby kompetentnej w tej materii?

Robert

Reply to
Robert Wańkowski

To akurat normalne - dopiero od reformy lat 90-tych ZUS ma indywidualne kartoteki. Dawniej sie bazowało na danych w zakładach pracy. A zakłady w latach 90-tych pozamykano, i nie miał kto wypisać. Jeszcze były wpisy w książeczki zdrowia.

Nie wiem jak ich tam pytano, ale jak o dokładną datę, to oczywiscie nie pamiętają.

Czasem trzeba.

A w domu opieki za darmo/w kosztach :-)

Tak tak - KK trzeba zakładać profilaktycznie, jak się ma zdolność :-)

Ale z tym różnie bywa.

Dobrze, że są ..

A najgorsze, ze te urzędasy będą wymagały coraz więcej ...

J.

Reply to
J.F

W dniu 2024-03-12 o 14:19, Robert Wańkowski pisze:

Jak najbardziej. Opiekę na pewno miał lepszą niż bylibyśmy (z bratem) w stanie zapewnić mu w domu.

W tym przypadku hasło nazywa się "Deklaracja właściwości użytkowych". Gdyby hasło było jakaś homologacja, czy certyfikat to inny temat i na pewno w pierwszej kolejności byśmy się rozglądali za jakąś jednostką notyfikowaną czy akredytowaną itp. Ale tak to w pierwszym podejściu podejrzewam, że może nam mniej czasu zająć zrozumienie o co biega, niż komuś wiedzącemu o co biega zrozumienie jak działają nasze wyroby, aby był w stanie określić ich właściwości użytkowe. Na razie czytam to rozporządzenie.

A NIS2 to przeszedłem przez jakąś ankietę w necie z rezultatem: Twoja firma może nie podlegać pod NIS2, ale głowy za to nie dajemy. I bądź tu mądry. Z bezpieczeństwem cyfrowym to mam bardzo poważne podejrzenia, że zwrócenie się do jakichś kompetentnych skończy się wprowadzeniem kompletnie zbędnych i na pewno kosztownych rozwiązań. P.G.

Reply to
Piotr Gałka

W dniu 2024-03-12 o 15:09, J.F pisze:

Może w tych państwowych po 3 latach czekania. Ale jakoś nie chce mi się wierzyć aby to było solidnie robione. W prywatnych to nie we wszystkich. A w tych, w których to było to (na tyle na ile się dowiedzieliśmy) rehabilitant miał 15 minut na pacjenta (w tamtym domu było chyba 90 chorych i jeden rehabilitant). Na czym rehabilitacja polega - pacjenta umieszcza się w takiej klatce, podwiesza np. nogę i niech sobie pomacha. A rehabilitant bierze się za wyjęcie pacjenta z drugiej klatki i zastąpienie go następnym. 15 minut to na te manewry było. Na pomachanie drugie 15 minut.

A jak chory nie pomacha bo nie ogarnia tematu - trudno (to jest moja hipoteza). Rehabilitant, który przychodził do mamy wychodził po godzinie spocony, a mama przy rozćwiczaniu przykurczów jęczała z bólu. Ja uważam, że dlatego nie pożyła 5 lat (jak nas straszyli w szpitalu, że aż tyle może w takim stanie pożyć) tylko 20 lat.

Dokładnie. Szkoda, że przedsiębiorcy nie mogą za bardzo się skrzyknąć i zawiesić wszelką działalność w całym kraju dopóki biurokracja nie zostanie ukrócona. Działania pośrednie (w 2023 chyba zamknęło się/zbankrutowało najwięcej działalności od zarania dziejów) nie są zauważane. P.G.

Reply to
Piotr Gałka

Doświadczenia znajomej mówią ... w prywatnych też nie jest solidnie robione.

Druga opinia - w państwowych warunki bytowe takie sobie - sale wieloosobowe itp. W prywatnych - warunki znacznie lepsze, ale opieka pielęgniarska ... kosztuje. A w państwowym nikt o koszty nie pyta, ma być ... No ale pensje też takie sobie, więc i chęć do pracy adekwatna ..

I to jest całkiem możliwe.

Trochę wątpię, aby przykurcze na to wpływały.

Patrz na rolników :-)

Ale to chyba z uwagi Nowy Nieład i wysoką składkę zdrowotną.

J.

Reply to
J.F

ElectronDepot website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here. All logos and trade names are the property of their respective owners.