snego inżyniera

Ale ja nie o pomocy w przygotowaniu, tylko w podwyzszeniu poziomu ogolnie.

Reply to
Ghost
Loading thread data ...

W dniu 2024-03-06 o 14:28, Ghost pisze:

Wtedy nie zdawałem sobie sprawy z istnienia takich rankingów. Nawet nie wiem gdzie można by je znaleźć. Wydaje mi się, że np. listy egzaminacyjne na uczelni nie zawierały informacji kto jest po której szkole. P.G.

Reply to
Piotr Gałka

W dniu 2024-03-06 o 15:06, J.F pisze:

Na pewno zamiast tego wolałbym pojeździć na rowerze, czy coś polutować. Na przykład zmontowany w formie pająka na gazecie (bez żadnej płytki) sterowany klaskaniem układ który zapalał i gasił mi lampkę nad biurkiem powstał w ogóle bez narysowanego schematu. Składałem kolejne stopnie dobierając na bieżąco elementy. Żadnym elementom nie skracałem nóżek, a tranzystory germanowe miały nóżki chyba ze 6 cm długie więc docelowo zajęło to ponad połowę półki w szafce nad biurkiem. P.G.

Reply to
Piotr Gałka

W dniu 06.03.2024 o 16:39, Piotr Gałka pisze:

Teraz mamy EWD.

Paweł

Reply to
Paweł Pawłowicz

Ja jestem prawie na końcu twojego łańcuszka - to, co Ty zaprojektujesz, ja instaluję :) Tyle że u mnie to nawet nie tyle co robię, a jak.

Bawi mnie sama praca, jeśli się przy tym rozwijam, dlatego dużo fajniej było na początku i dużo ciekawsze są 'miny' których inni nie chcą robić.

Dlatego też spalenie mostów w Polsce (gdzie wszyscy się dziwili dlaczego zostawiam działającą firmę i chcę zacząć wszystko od zera) i przejście na etat w UK (gdzie na początku wyzwaniem było zrozumieć co do mnie mówią, nie mówiąc już o tym, że w dużej części używają lokalnego sprzętu, którego wcześniej na oczy nie widziałem, a zatrudniłem się jako serwisant) dawało mi wystarczający zastrzyk adrenaliny. Później nagłe przejście na swoje (mimo że to był mój cel już po kilku miesiącach na etacie, to wmawiałem sobie, że mój język jest jeszcze za słaby, żeby być na swoim i planowałem to później - i tak ponad 4 lata tam przesiedziałem) dało większe możliwości i zderzenie się z różnicami w prowadzeniu firmy w tych dwóch krajach.

Teraz od roku uczę się programowania - pół życia myślałem, że programiści to już umieli programować w średniej szkole i w wieku >25 lat już jest za późno, żeby się uczyć tego prawie od zera (8051 czy Delphi miałem w szkole i to lubiłem, ale jakoś w tamtym czasie się w tym kierunku nie rozwinąłem). Dopiero rok temu jakieś 10 lat starszy ode mnie znajomy powiedział "u nas w sumie w domu już prawie pustki - jeden syn w Stanach, drugi w Niemczech, został najmłodszy, ale on też niedłogo wyleci - dlatego ja się teraz uczę programowania i za parę lat przenoszę się do USA". Dopiero wtedy mnie olśniło- skoro 50lat to nie za dużo na naukę tak obszernego tematu, to ja też dam radę :)

Niedawno wymyśliłem pierwszą aplikację, którą chcę wypuścić na rynek (uważam, że jest na nią zapotrzebowanie, a konkurencji praktycznie nie ma) i mam nadzieję ją skończyć w tym roku (może w przyszłym, bo to wszystko po godzinach) - mimo wszystko postępy, jak na ilość wolnego czasu jakim dysponuję, mam znaczne ;) Podstawowa wersja już działa, a najwięcej czasu zajmie dostosowanie jej do wypuszczenia na rynek - bo tak naprawdę cała otoczka przy małej aplikacji jest taka sama jak przy dużym kombajnie - budowa zautomatyzowanej pomocy technicznej (żeby później jak najmniej czasu spędzić przy sprzedaży), przyjmowania zgłoszeń serwisowych (bo to soft działający na mikrokontrolerze, więc jest element serwisowania), napisanie manuala czy niby banalne informowanie użytkownika o adresie IP jeśli połączy się po DHCP (bo w domu to ja sobie sprawdzę jakie IP ma urządzenie, a klient już nie, a np Android nie radzi sobie z połączeniem po nazwie hosta...)

To mnie mega kręci, a czasu mam ponadprzeciętną ilość (w porównaniu do innych przedsiębiorców) po pierwsze dlatego, że już w Polsce większy sens dla mnie miało działanie jako podwykonawca dla większych firm - więc odpada mi sporo papierkowej roboty i mogę się skupić na optymalizowaniu samej pracy, a po drugie - jestem jednym z nielicznych szczęściarzy, którzy pracują z żoną (realnie, nie tylko na papierze). Moja żona zawsze lubiła remonty, a malowanie czy robienie gładzi nie różni się znacznie od montowania osprzętu czy puszczania kabli ;)

Reply to
ddddddddddd

W dniu 2024-03-06 o 17:29, ddddddddddd pisze:

Programowanie może za jakiś czas być jedynym co mała firma będzie mogła robić, dopóki i tego nie obwarują jakimiś dyrektywami, normami itp. Chyba, że wcześniej AI się tym zajmie.

Jak zaczynaliśmy w 88r biurokracja była znacznie mniejsza. Od tamtej pory ciągle wzrasta - kojarzy mi się gotowanie żaby. Gdyby tak wszyscy przedsiębiorcy zrobili sobie rok urlopu z powodu biurokracji to może (ale tylko może) politycy by coś zauważyli.

a po drugie - jestem jednym z nielicznych

Kiedyś dawno, w starym, przedwojennym domu się zastanawiałem jak by tu się zabrać do rozwalenia kuchennego pieca kaflowego. Się zdenerwowała, że to tyle trwa i któregoś dnia po powrocie z pracy zastałem stertę gruzu na środku kuchni. I zgadnij kto zaprojektował ostatnią wersję płytki DSM-51 :) . P.G.

Reply to
Piotr Gałka

W dniu 2024-03-05 o 21:34, Piotr Gałka pisze:

Wczoraj pisane, a lista już chyba się dezaktualizuje. Dziś kolega mnie napadł, że już dwóch klientów się pytało o dyrektywę NIS2, a ja pierwsze słyszę.

Z szybkiego rzutu okiem - chodzi o bezpieczeństwo cyfrowe. Wygląda, że nawet gdyby się okazało, że nas nie obejmuje to ci których obejmuje muszą zapewnić, że całe ich łańcuchy dostaw są jakoś tam zgodne z tą dyrektywą. Jak nie to kary więc za chwilę nikt nie będzie nic kupował od firm nie NIS2. Małe firmy znów dostają w d.

Skojarzenie z bezpieczeństwem cyfrowym i hasłem, że kiedyś byliśmy Hi-Tech. Jakieś 8 lat temu. Rozmawia 3 kumpli. Jeden namawia drugiego aby w swoim biurowcu zastosował nasz system. Na to trzeci, że on ma za granicą ludzi, dla których nie ma systemu, którego by nie złamali. Dostarczamy im kontroler z czytnikiem i 3 kartami - jedna uprawniona, druga nie uprawniona, trzecia 'nie z tej instalacji'. Po miesiącu znów się spotykają. Ten trzeci: no nie wiem o co chodzi, ale nic nie dali rady ugryźć - ani komunikacji z kartą ani komunikacji RS485. Jak się włączyli w szereg między kontroler a czytnik to tak jakby w ogóle przestały ze sobą gadać, ale połączone ze sobą działają. P.G.

Reply to
Piotr Gałka

W dniu 06.03.2024 o 16:39, Piotr Gałka pisze:

na co Ci jakies rankingi? przeciez takie rzeczy niosa sie po miescie

Reply to
Ghost

W dniu 06.03.2024 o 16:46, Piotr Gałka pisze:

Wyobraz sobie ze nie byles jedynym uczniem, ani nawet pepkiem swiata.

Reply to
Ghost

W dniu 2024-03-06 o 21:16, Ghost pisze:

Jak to nie?! Zawsze byłem pępkiem świata :) . Własciwie to każdy dla siebie jest. P.G.

Reply to
Piotr Gałka

W dniu 06.03.2024 o 19:10, Piotr Gałka pisze:

No dobra, ale jaka była stawka? Bo jak urządzenie nie jest robione dokładnie po to by było bezpieczne to raczej takie nie jest a i tak może nie udać się rozpoznać jak działa.

Reply to
io

...

No właśnie nie jest oczywiste głównie z tego powodu, że firmy różnymi rzeczami zajmują się i w efekcie pracownicy też różne kwalifikacje posiadają.

Jednoosobową działalność prowadzić?

Niemniej jednak, jak firma nie robi szkoleń to pracownicy tracą użyteczność na rynku pracy a i rozwiązania firmy są coraz gorsze.

A twoja doba ile ma godzin i jak bardzo samotny jesteś?

Reply to
io

No ale to na studiach, gdzie de facto większość osób już zdecydowała. Co prawda fajnie by było, gdyby ludzie mieli zawód pasję, ale też jak ktoś idzie na elektronikę, to mimo wszystko chyba rzadko idzie z wyrachawania, a coś już tam w nim musi siedzieć? Czy też asystentowałeś na innym kierunku i podbierałeś studentów? :)

A na etapach wcześniejszych, podstawówka, liceum, to coś mi się wydaje, że system zawsze wykańczał takich nauczycieli. Nie to, że specjalnie.

Pełna zgoda. Nb. też jestem po PG tylko z drugiego końca terenu, po chemii. Tu w kontekście nauczycieli taka obserwacja, że ci, którzy od nas wylatywali często trafiali na UG, a po chemii na UG, takie osoby, to chyba jakieś laboratorium przyzakładowe, albo właśnie nauczyciel chemii w szkole podstawowej/liceum. W tamtych czasach. Raczej nie były to osoby z pasją, czy nawet silnym zainteresowanie przedmiotowym.

Zdaje się, że gdzieś wtedy zmieniał się system. "Collateral damage".

W liceum mieliby nie wiedzieć co to wykres i funkcja? No dla mnie też brzmi jak cyrk.

No to nie fajnie.

Ja jeszcze poźniej. Coś chyba okolice 85.

Dobrze, a jak według Ciebie powinien wyglądać system, który by dawał szansę? I na jakim etapie to dawanie szansy powinno się manifestować?

MZ to nie tyle system edukacji nie dawał szansy, co prl nie dawał. System był ograniczony z góry poprzez izolację kraju i pewnie też korupcję. Miałeś pecha, żeś się urodził te kilka lat wcześniej, bo po

89-90r pojawiły się różne możliwości, z których.... niewielu korzystało. A niewielu korzystało, bo ludzie mieli kompleksy, że nie znają języków, że są słabo wyedukowani.

Nb. tam gdzieindziej JF słusznie zauważył, że w dzisiejszych czasach to taki chemik zapaleniec nie ma szans na to co miałby w prlu. Czy to dobrze, czy źle to inna sprawa, ale w sumie ciekawy, jak najbardziej pozytywny efekt uboczny prlu. Albo tamtych czasów, gdzie jeszcze chemii tak nie demonizowano, a dostęp do informacji był nieco bardziej ograniczony.

Z mojej działki (chemia-polimery-materiałówka) wygląda to tak, że jakieś

95% kupuje lub zamawia co potrzebne, mimo, że można to zrobić z tego co się już ma. I to nawet jeśli da się to zrobić np. w godzinkę.

Natomiast aspekt, że czasami nie warto - cholernie trudno znaleźć złoty środek pomiędzy ile warto zapłacić komuś innemu i poczekać np. miesiąc, włączając to w przygotowanie dokumentacji i walki z biurokracją, niż pierniczyć się samemu pół miesiąca. To przy bardziej skomplikowanych rzeczach rzecz jasna. Z tym, że czasami nie wiadomo czy coś co wydaje się proste nie okaże się mega upierdliwe w realizacji.

I tak chętnie gadali z Tobą, z osobą niejako przypadkową o tym jakie komponenty stosują i dlaczego? Rzecz u mnie niewyobrażalna. Bez NDA to mogą ewentualnie powiedzieć jaki mają problem, a i to dlatego, że wiedzą jaką firmę reprezentuję.

Reply to
Marcin Debowski

Mam pare przypadkow niedaleko. Paru opozycjonistow z lat 80tych. Daja se rade. Tak ze nie generalizuj tak jak sugerujesz w drugim zdaniu.

Ano to ze zeby uczyc to trza miec na czym. Albo po co.

No bo kryzys.

Nie zawsze to takie latwe. Ale generalnie jak edukacja dobrze zrobiona u podstaw to potem rzeczywiscie, latwiej bo jednak nadbudowa oparta o te fundamenty.

Roznie z tym jest. czasem firma ufa, czasem nie musi bo czlowiek dowiodl ze jest dobry w te klocki a czasem firma ma bajzel i randomowo sie czlowiekowi trafia okazja do wykazania.

Rozne rzeczy widzialem. Po prostu fakt ze ktos ogarnia wazny projekt nie znaczy ze jest wyjatkowy. Moze byc, nie musi.

Nie odnosze sie do ciebie konkretnie. Odnosilem sie do generalizacji.

Reply to
ptoki

Nie, po prostu odnioslem sie do faktu ze ani w pl ani w usa ani pewnie gdzie indziej oziom ksztalcenia nie jest jednaki miedzy zadupiem a dobrymi szkolami w wiekszych miastach.

A widzisz, mam podobne spostrzezenia. Czasem zeby byc na szczycie starczy nie jechac do domu. Mialem pare takich sytuacji gdzie nie umiejetnosci a po prostu obecnosc zdecydowaly o czyms.

Takie powiedzenie jest:

Co to jest szczescie (w sensie ze ktos ma szczescie do osiagania rzeczy)?

Przygotowanie+okazja.

Taka luzna uwaga. Nie pije do nikogo osobiscie.

Widzisz, mnie tez chciano na olimpiady szykowac ale w szkole organizacja nauki kulala. No i nie bylo widac pozytku z tej nauki. Wiec na olimpiady nie bylem naszykowany.

Miala, miala. Jednego roku matematyke robila jedna babka i wiedzialem co jej corka robi podczas wojazy i jak jej sie prosiaki zachowuja w oborze a matematyka byla tematem pobocznym. Drugiego roku matematyczka przyszla lepsza i nas lepiej uczyla ale tylko to co trzeba, niezbyt wiele poza litania zasad i regulek. Nawet w tej samej szkole poziom mogl byc przepastnie rozny.

Po technikum na maturze pamietam ze dostalem mierny z matmy bo umialem tylko wydukac ze pochodna to roznica wartosci funkcji w dwu punktach. Dokladnie tak powiedzialem. Po 5 latach matmy w technikum. W 4 miesiace na polibudzie nadgonilem cala matme z technikum i zaczelismy calki. Heh, pierwszy test na analizie na 1 semestrze jak zrobilem to dostalem 2 punkty na 50. Dwa.

Na 4 semestrze dostalem tylko czworke bo prowadzacy powiedzial ze bylo by nie fair w stosunku do tych co sie caly rok dobrze uczyli...

Ale juz wtedy wiedzialem co i jak w analizie piszczy.

Ten sam ja i diametralnie rozne rezultaty. Tylko szkoly sie zmienialy. I nawet nie motywacja u mnie bo zawsze chcialem cos tam wiedziec.

To tak. Ale zeby pasja kwitla to musza byc warunki.

Rozne sa powody podgorek. Moja uwaga tyczyla sie glownie tego ze te roznice sa i nie kazdy moze to przeskoczyc. Szczegolnie jak sie ma 10-15 lat i nikla pomoc doroslych.

Reply to
ptoki

Mysle ze mogla nie byc najlepsza ale jak byla w miescie to miedzy wiejska a Twoja mogla byc duza przepasc.

Np. u mnie nie mozna bylo wejsc do biblioteki i szukac se ksiazek. Trzeba bylo powiedziec co sie chce.

Jak powiedzialem ze chce o indianach to dostalem cos o chlopach znad weltawy. W sumie moze jakos sie to kupy trzymalo ale wiesz, to jednak nie indianie...

A biblioteke gminna odkrylem jak mialem chyba 13 czy 15 lat. I tam pare ciekawych ksiazek bylo.

Np. 1000 zagadek z,,,,

Pamietam pytanie z tej o cybernetyce.

Jaka wartosc ma odpowiedz na pytanie ktora juz znamy.

Odpowiedz tam byla ze zadna, i mi sie to nie podobalo, bo przeciez moze byc tak ze odpowiedz jest z innego zrodla wiec jest dodatkowa wiadomoscia bo niezaleznie potwierdza to pierwsze zrodlo.

Reply to
ptoki

W dniu 06.03.2024 o 22:13, Piotr Gałka pisze:

Dla siebie to jestes jedyna istota na tym swiecie, nikt inny nie istnieje.

Reply to
Ghost

W ósmej klasie podstawówki chodziłem na kółko matematyczne organizowane przez Uniwersytet Gdański - takie mędzyszkolne, dla największych pasjonatów.

Pierwsze zajęcia były bardziej organizacyjne, a potem zaczął się temat pochodnych - jak piszesz, ciągi, granice itp. Tylko mnie nie było na tych drugich zajęciach. Potem potrafiłem pochodne liczyć, dodawać, mnożyć itp, tylko długo nie wiedziałem, co to właściwie jest, ta pochodna ;)

MKi

Reply to
MKi

W dniu 2024-03-05 o 12:42, Piotr Gałka pisze:

Nie pamiętam rozwiązania - klucza, ale było analityczne, parametryzowane (n1, n2 - powtarzanie zegarów, n3 - liczba uderzeń).

Za moich czasów 3 - bez międzyszkolnego. Dobrze pamiętam, bo zarobiłem wtedy pierwsze duże pieniądze, fakt że od rodziców. Ojciec obiecał mi solidną kwotę za wygranie każdego konkursu, nieco mniejszą za 2 miejsce itd. Wygrałem fizyczny i matematyczny, z chemii byłem trzeci. Stać mnie było na Zenita TTL!

MKi

Reply to
MKi

W dniu 2024-03-05 o 17:27, Ghost pisze:

Oficjalne informacje o olimpiadzie fizycznej były takie, że zakres materiału nie przekracza zawartości podręcznika Jana Blinowskiego i Jarosława Trylskiego "Fizyka dla kandydatów na wyższe uczelnie". Wiele lat później, jak porządkowałem dom, znalazłem tę książkę wśród szkolnych szpargałów. Wysłużona była.

IMO kluczem do sukcesów w OF była umiejętność kojarzenia, jakie zjawiska się dzieją w zadaniu. Goła wiedza bez tej umiejętności była po nic. Z resztą na olimpiadzie wolno było mieć swoje notatki

- chyba w postaci jednego zeszytu o dowolnej objętości.

MKi

Reply to
MKi

ElectronDepot website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here. All logos and trade names are the property of their respective owners.