I jest mi bardzo przykro, że ostatnio ta tolerancja jest najczęściej jednostronna. To znaczy, że człowiek wierzący ma tolerować ateistów, ale sam fakt istnienia jakiejkolwiek religii obraża uczucia religijne ateisty. To taki oksymoron i taka hipokryzja (jak ateista ma mieć uczucia religijne?). Tolerujcie mnie, ale ja Was nie toleruję, wy ze swoją wiarą macie się schować.
Mnie w ogóle nie obchodzą religie, które i do mnie nic nie mają. Jeśli ja ze swoich podatków muszę płacić na kościół katolicki, na księży katechetów, każących lizać swoje nogi, na całe to dno moralne za moją kasę to się buntuję. A jeśli ktoś w cokolwiek chce sobie wierzyć, to jego osobista sprawa i prawo. Więc skończ mówić o nietolerancji broniąc doktryny, która, historycznie rzecz biorąc, z tolerancją nigdy i nic wspólnego nie miała. Zacznij robić porządki u siebie, zanim będziesz moralizował innych. Bo to, co teraz twierdzisz jest dla mnie tak [ponurą kpiną jak kościelna komisja do obrony dzieci przed pedofilami.