Podziwiam. Ja od kiedy się dowiedziałem jak zginął Jacek Chmielnik to bardzo uważam z prądem w okolicach gruntu.
Podziwiam. Ja od kiedy się dowiedziałem jak zginął Jacek Chmielnik to bardzo uważam z prądem w okolicach gruntu.
W dniu 15.04.2021 o 21:54, Paweł Pawłowicz pisze:
Jeśli macie na myśli zasilacz PIKO Fz1
Po zwarciu i zadziałaniu bezpiecznika zapalała się czerwona lampka. Żarówka lampki była równolegle z bezpiecznikiem. Więc jak prąd zwarciowy rozgrzał bimetal, to styki się otwierały to żarówka się zapalała zmniejszając prąd do bezpiecznej wartości. Bimetal stygł i styki się ponownie zamykały. Dopóki nie usunąłeś zwarcia, to się robił kierunkowskaz :-) Ten transformator towarzyszył mi przez całe dzieciństwo i mam go do dziś. Po dołożeniu dużego kondensatora elektrolitycznego długo służył jako regulowany zalsilacz warsztatowy :-)
Kiedyś z kolegą pojechałem do Warszawy do Bomisu w okolicach Pałacu Kultury. Jakoś w latach 80-tych. Idziemy i patrzymy - a tam cała paczka ruskich tranzystorów ( takich wielkości BC211 mniej więcej ) w cenie kilku zł. Pomylili się czy co ? W każdym razie nakupiliśmy tych tranzystorów od cholery i trochę. Słabe były ale jakoś się tam nadawały do czegoś.
Też miałem to w planach, ale jakoś nie wyszło...
Z tematów pobocznych - jakoś też w latach 80-tych robiliśmy z kolegą pierwsze płytki. Do trawienia używaliśmy chyba kwasu solnego z perhydrolem ? Coś takiego.
Trawiło to jak wściekłe. Aż się grzało wszystko. Któregoś razu trzeba było płyn spuścić za pomocą wężyka więc kolega "zassał". Miał zamiast tylko leciutko zassać no ale nie udało się. Na szczęście nic mu nie wypaliło ale zęby miał idealnie białe :)
Ogólnie jak tak czytam co piszecie, to chyba warto by książkę wydać z takimi historiami. Bo pouczające i udowadniające, że anioły stróże muszą istnieć.
W dniu 15.04.2021 o 21:56, LordBluzg® pisze:
No właśnie słona krew lepiej przewodzi prąd niż słodka woda.
Jak raz dziś było w mediach o jakiejś dziewczynie, co zginęła, bo jej wpadł do wanny telefon podłączony do ładowania. Że też taki prąd z ładowarki wystarczy...
MJ
sundayman napisał:
To była gra vabank.
Pan Grzegorz Kurczyk napisał:
Nie, nie ten. Coś takiego widywałem u kolegów, czułem wtedy wyższość. Ten mój był z dziesięć razy większy i wyglądał dwadziścia razy poważniej. Nazywał się "PIKO BAHN ME002g", obrazek już pokazywałem.
U mnie gasła zielona. Więc wszystko na opak.
Jak wspomniałem, u mnie też. Ale to było dawno i od dawna go nie mam.
Pan Michal Jankowski napisał:
A to nie przebicie napięcia sieciowego?
W dniu 15.04.2021 o 23:54, sundayman pisze:
To było przed Chmielnikiem. Kontrolowałem sytuację cały czas. Świadomość mi się nie skończyła a udowodniłem sobie znajomość praw fizyki w 90%. Taki osobliwy test :) Co prawda bezpiecznikiem była ta świadomość bo nie posiadałem na stanie kaloszy. Bezpiecznik uwzględnił przeciążenia ale ryzyko już nie. Tym razem się zwyczajnie udało :)
Jako młode pacholę, praktykując w rodzinnym serwisie RTV zaliczyłem praktyczny pokaz działania żywego "dzwonka elektrycznego".
Duży i ciężki lampowy odbiornik radiowy. Radio gra, ale trzeszczy. Dodatkowo słyszę wydobywające się z wnętrza jakby skwierczenie. Mając rękę opartą na chassis, odruchowo wkładam łeb do skrzynki odbiornika i nasłuchuję. W tym momencie nosem dotykam podstawki "oka magicznego". Wstrząs... Głowa idzie do tyłu i walę potylicą w górną deskę skrzynki. Odbijam się i ponownie nosem dotykam anodowego na oku magicznym. Nie pamiętam już ile cykli zrobiłem i co mnie bardziej bolało, nos czy potylica :-)
Mój ówczesny kolega z branży miał podobną przygodę przy naprawie telewizora (któryś z "mieszańców" lampowo-tranzystorowych). Chassis odchylone, końcowa regulacja geometrii obrazu i w pewnym momencie charakterystyczne skwierczenie. Kolega odruchowo nachylił się i dostał w ucho z anody prostownika W.N. (lampa EY86). Głowa w górę, potylica w skrzynkę, telewizor leci do przodu, a zamykające się chassis ostrymi krawędziami blach robi koledze piękne sznyty na twarzy. "Dzwonka" nie było ale kolega wyglądał jak po walce z tygrysem i jeszcze miał przypalone ucho :-)
W dniu 16.04.2021 o 00:17, Jarosław Sokołowski pisze:
No wiadomo, że nie zabija tych parę woltów między plusem a minusem ładowarki, tylko gdzieś tam się 230V przebiło. Tak mi się napisało.
Zresztą miałem kiedyś w ręku jakiś bezmarkowy chiński badziew, co jak się podłączyło odbiornik do ładowania, to brany do ręki lekko kopał. Na wszelki wypadek nie uziemiałem się drugą ręką a badziew poszedł do kubła.
MJ
W dniu 16.04.2021 o 00:02, sundayman pisze:
To jest prosta selekcja - kto się w ten sposób zabił, to siłą rzeczy nie wspomina.
MJ
W dniu 16.04.2021 o 00:02, sundayman pisze:
Kiedyś namierzyłem ruskie tranzystory KT do wcz, które nadawały się idealnie na tworzenie dopałek do CB i wyłaziło nawet <1000W mocy co powodowało pad TV w promieniu 500m od nadajnika. Takie różowe "motylki" ze złoconymi końcówkami. W przypadku jazdy samochodem z CB, harmoniczne potrafiły odpalić alarmy w samochodach na parkingu w ilości <100 szt więc wyło zawzięcie :) Matko, ile było kwików radochy, kiedy ustawiłeś się nad jakimś TV maniakiem i odpalałeś nośną a on pizgał w TV pięścią i widziałeś to przez jego okno jak napierdala :D Plaga straszliwa w ogóle jadąc przez miasto a wkurwieni taryfiarze skrośnymi (bo im wycinało) gonili Cię przez pół wlkp :D Srogie to było. Pamiętam jak ustawiłem się przypadkiem kiedyś koło koscioła w niedzielę i zaindukowałem się amplitudą w głośnikach podczas podniesienia z kurwami na ustach. We wstecznym lusterku dojrzałem szybko zbliżających się tubylców bez uśmiechu na twarzy i wypaliłem 2 srogie ślady z mojego Passata, żeby się oddalić na bezpieczną odległość, celem uratowania gabloty :)
W dniu 16.04.2021 o 00:35, Michal Jankowski pisze:
Niekoniecznie. to zależy od skurczu/rozkurczu. Mam rozkurcz. Kiedyś próbowałem przeciąć kabelek telefoniczny na polu (50V) i 20 razy szukałem ucinaczek w promieniu 20m bo za każdym razem bezwiednie je wyrzucałem jak mnie kopało podczas deszczu.
To po co się uziemiałeś? :) Ja na końcu założyłem sobie worek foliowy na dłonie i przeciąłem w/w wspomniany kabel.
Pan Michal Jankowski napisał:
Za Gomułki mieliśmy w domu radzieckie radyjko turystyczne. Zasilane z 9-woltowej bateryjki lub takiegoż akumulatora. Do tego w komplecie była radziecka ładowarka. Nie było w niej żadnej separacji galwanicznej, tylko we wtyczce dioda z jakimiś kondensatorami i opornikami (był tam też przełącznik 220/110V). Należało najpierw podłączyć akumulator, a następnie wetknąć wtyczkę do gniazdka. Inaczej dotknięcie styków groziło rażeniem pełną mocą elektrowni.
Wypaliłem sobię dziurę w ramieniu zasnąwszy na łóżku, gdzie wczesniej naprawiałem jakąś starą lampę i zostawiłem niezaizolowane końcówki kabla pod prądem. Coś koło 11 roku zycia.
Czasami wystarczy i 100mA.
Ciało ludzkie ma ca 300omów. Sucha skóra, mokre stopy i ręce. Wystarczy
30V aby było 100mA, które już robi spory rozpi..aw z sercem i mięśniami. Dlatego pewnie przyjmowało się <24V jako napięcie bezpieczne.Ten na zdjęciu z linka jest całkiem duży i waży ponad 2 kg, miałem taki, i podobnie ciągnął mnie elektr[oni]ycznie przez dzieciństwo aż raz niechcący zaczepiony spadł z biurka rozbijając doszczętnie obudowę (raczej polistyren niż ABS). Z płytek selenowych chciałem zrobić fotodiodę :-) Gabarytowo były podobne. Kolega kolejkowiec miał ten starszy i zazdrościłem bezpiecznika magnetycznego, bo można było szybko wcisnąć, a bimetal termo dawał na siebie sporo czekać. Tak swoją drogą wszelkie zabawki PIKO ukształtowały niezłe dzieciństwo ;-) Przedwczoraj odwiedziłem sklep modelarski w miejscu dawnej składnicy harcerskiej, oferta niby szeroka ale jednak nie to samo ;-)
-----
Robiłem chyba wszystkie Wasze głupoty razem wzięte ;-) Może przeżyliśmy dzięki drewnianym parkietom?
-----
W dniu 15.04.2021 o 22:02, Jarosław Sokołowski pisze:
Tak! Dokładnie tak!
P.P.
ElectronDepot website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here. All logos and trade names are the property of their respective owners.