szczyty głupoty

Tak mnie natchnął jeden kolega w wątku poniżej, że postanowiłem zapytać ; co najdurniejszego w życiu zrobiliście związanego z prądem albo warsztatem elektronika ?

Ja na początku swojej elektrycznej kariery mając jakieś 8 lat wymontowałem z czegoś głośnik. Chyba to był nieużywany już gramofon Bambino. Następnie połączyłem wątki : prąd w gniazdku ma 50 Hz + głośnik = dźwięk.

Co też wykonałem. I wyobraźcie sobie, głośnik podłączony do gniazdka nie spalił się natychmiastowo, tylko przynajmniej przez sekundę albo dwie robił głośne "BUUUUU !". No a potem wiadomo. Jeb, dym i taka kłopotliwa cisza.

Było też trochę eksplodujących kondensatorów elektrolitycznych, zwarć itp. no ale to banał bez polotu i fantazji.

Reply to
sundayman
Loading thread data ...

W dniu 15.04.2021 o 19:53, sundayman pisze:

Mniej więcej w podobnym wieku znalazłem na hałdzie kawałek drutu który górnicy używali do odpalania ładunków w kopalni. Chciałem zobaczyć, jak płynie w nim prąd. Jeden koniec przyczepiłam do kranu, a drugi wetknąłem do dziurki w gniazdku po drugiej stronie kuchni. Byłem bardzo zawiedziony, bo nic się nie stało. Wtedy postanowiłem sprawdzić, co będzie, jak wetknę go do drugiej dziurki.

P.P.

Reply to
Paweł Pawłowicz

sundayman napisał(a) :

8 lat? Czyli już duży byłeś, w szkole. Ja zaczynałem dużo prędzej. Jeszcze będąc w przedszkolu. Gdzieś w wieku 4-5 lat chyba. Wsadziłem rękoma 2 gwoździe do gniazdka. Do dziś pamiętam wrażenia :-D Potem tylko raz na jakiś czas je sobie odświeżałem. Ale już innymi metodami. Mniej oczywistymi ;-)
Reply to
Zbynek Ltd.

W dniu 2021-04-15 o 19:53, sundayman pisze:

Chyba już tu się kiedyś chwaliłem.

Miałem 4 lata i 4 miesiące i pasjami lubiłem zapalać choinkę wtykając i wyjmując wtyczkę z gniazdka (takie stare okrągłe czarne z tą płaską częścią zagłębioną góra 3mm poniżej rantu, a wtyczka z pełnymi metalowymi bolcami). Wtyczkę trzymałem w garści i za którymś razem palec wskazujący dotykający obu bolców zmieścił się w szparze między wtyczką a gniazdem, gdy bolce już uzyskały kontakt. Człowiek w wieku około 6 lat podobno doznaje resetu pamięci i ja faktycznie niewiele pamiętam sprzed 6 lat ale te kilka sekund pamiętam.

Miałem 9 lat. Na środkowej kolumnie rdzenia (na moje oko jakieś 30W) nawinąłem (drutem w emalii i podwójnym jedwabiu) transformator - 7 zwoi pierwotnego i 1 zwój wtórnego. Na końce uzwojeń założyłem wtyczki bananowe i wtórne do woltomierza, a pierwotne do gniazdka i nie pokazał mi oczekiwanych 30V.

Miałem 24 lata. Przy końcowej kalibracji mojego oscyloskopu lewą ręką opartą mocno nadgarstkiem o metalowy stelaż utrzymywałem aby się nie przewrócił (stał do góry nogami - czyli na rurze ekranującej lampy), a prawą usiłowałem sięgnąć w ciemno (bo patrzyłem na ekran) do jakiegoś PR-ka i dotknąłem potencjometru regulacji jasności na którym było pełne anodowe lampy - 1100V. P.G.

Reply to
Piotr Gałka

W dniu 2021-04-15 o 19:53, sundayman pisze:

Może z 5-6 lat (bo jeszcze komuna była) ale pamiętam. Kolejka PIKO N (z tych mniejszych). "Wielki brat" nie dowiózł baterii do sklepów więc był problem kupić. Prababcia spała, radio grało, nikogo więcej w domu... Przedłużacz, kolejka z kawałkiem torów, dwa drutu. A może pojedzie. Pamiętam że przednie i tylne zderzaki elektrowozu wystrzeliły (i ich nie znalazłem) i zgasło radio - wywaliło bezpiecznik. Prababcia się obudziła, czemu radio zgasło... no nie wiem...

Reply to
Irokez

Pan Paweł Pawłowicz napisał:

Ten kawałek drutu, co ja go znalazłem pacholęciem będąc, nawinięty był na szpulę, w środku któryej znajdowały się poskładane blaszki. Słowem, był to jakiś dławik. Całkiem potężny zresztą, ważył jakiś kilogram, a drut był gdzieś milimetrowej średnicy. Chciałem zobaczyć, co będzie, gdy się toto podłączy do prądu. Co do gniazdek w ścianie, dobrze już wiedziałem, że należy ostrożnie. Użyłem baterii płaskiej. Trzymając w obu rękach oskrobane z emalii końce drutu, przytknąłem je do zacisków baterii. A potem odłączyłem, i, o kuu... Nie, ja byłem grzecznym chłopcem, takich słów nie używałem. Ale zaraz postanowiłem wykorzystać nabytą wiedzę w praktyce. Kolegów z podwórka (starszych przeważnie) zagadywałem niewinnym pytaniem, czy prąd z baterii może kopnąć. A potem prosiłem o powrórzenie eksperymentu (oni już nie byli tacy grzeczni jak ja).

Jarek

Reply to
invalid unparseable

Irokez napisał:

To te kolejki też bywały na baterie?! Ja za Gomułki też miałem PIKO, ale w zestawie był zasilacz sieciowy. Z pokrętłem do zmiany kierunku ruchu i z odczepami transformatora na różne napięcia. Zasilacz ten przeżył upadek kolejnictwa, potem jescze długo słuzył mi do wszelkich eksperymentów z prądem. Lubiłem go.

Jarek

Reply to
invalid unparseable

Irokez napisał:

To te kolejki też bywały na baterie?! Ja za Gomułki też miałem PIKO, ale w zestawie był zasilacz sieciowy. Z pokrętłem do zmiany kierunku ruchu i z odczepami transformatora na różne napięcia. Zasilacz ten przeżył upadek kolejnictwa, potem jescze długo słuzył mi do wszelkich eksperymentów z prądem. Lubiłem go.

Jarek

Reply to
invalid unparseable

W dniu 15.04.2021 o 21:40, Jarosław Sokołowski pisze:

Ja też. Miał elektromagnetyczny bezpiecznik. W środku był prostownik selenowy.

P.P.

Reply to
Paweł Pawłowicz

W dniu 15.04.2021 o 19:53, sundayman pisze:

Dawno temu (wątek do znalezienia na grupach) popełniłem wejście do zalanej wodą własnej serwerowni (6 kompów) gdzie był zawór do wody, żeby go zamknąć aby dalej nie leciało z pękniętego bojlera. Jakieś 30cm poziomu wody. Nie mogłem wyłączyć prądu, bo serwery by padły. Dookoła były gejzery z kilku przedłużaczy, buchające parą ale myślę sobie, skoro nie kopie na bosaka przy schodach to pewnie dalej będzie tak samo. Kompy jakoś nie iskrzyły jeszcze ale cześć już była zalana i co ciekawe działały. W końcu woda przewodzi lepiej niż ja sam więc co może się stać? W połowie drogi poczułem mrówki ale "przytrzymaj mi piwo" zadziałało. Dopiero jak doszedłem do zaworu w podkoszulce, gdzie mrowienie opanowało dolne części ciała łącznie z interesem i miałem chwycić gołą ręką za zawór to była chwila prawdy nad rozumieniem fizyki.

No nie jebło :D Jeszcze miesiąc bolały mnie łydki i uda (nie mam chyba przez to reumatyzmu) ale "myszyn immposible akompliszt" i serwerownia dała się podmienić komp po kompie w 3 dni nim padły na ament :) Wodę zbierałem pół dnia ale już plastikową szufelką do wiaderka.

Tak, nigdy już tego nie zrobię w ten sposób :)

Reply to
LordBluzg®

W dniu 2021-04-15 o 21:54, Paweł Pawłowicz pisze:

No właśnie nie miałem zasilacza. Była na 2 płaskie baterie. PIKO w większym wymiarze (nie pamiętam symbolu, może TT) miało już zasilacz sieciowy.

Reply to
Irokez

Pan Paweł Pawłowicz napisał:

Taki czarny, z bakelitu, z białym pokrętłem (szybko się urwało) i białym przyciskiem do bezpiecznika? Z jednej strony zaciski napięcia regulowanego, do zasilania trakcji, a z drugiej na stałe pod prądem (choć zmiennym), do przekładania zwrotnic i innych takich? Fajny był.

Reply to
invalid unparseable

W dniu 15.04.2021 o 21:40, Jarosław Sokołowski pisze: [...]

Fajny był, taki szary, niemiecki z metalowymi/karbowanymi pokrętłami do przykręcania kabelków.

Tam nie było różnych napięć. Były 2 wyjścia +/- jedno stałoprądowe (do oświetlenia /przekładni) a drugie regulowane.

Reply to
LordBluzg®

To ten starszy w czarnej bakelitowej obudowie. Nowszy w szarej polistyrenowej miał wyłącznik termiczny (a w środku OIDP też selen, chyba dwie płytki bez mostka) - złośliwy był, im lepsza zabawa tym chętniej wyłączał ;-) A zbadany organoleptycznie pokazał uzwojenie z aluminium - cud NRD. Dawał regulowane 12 Volt stałego dla kolejki i 16 Volt zmiennego dla obsługi akcesoriów (szlabany, zwrotnice itp.)

-----

Reply to
ąćęłńóśźż

Konkretnie to taki:

formatting link

Reply to
invalid unparseable

Dnia Thu, 15 Apr 2021 19:53:31 +0200, sundayman napisał(a):

Kiedyś postanowiłem zrobić lampę łukową. Dwa "węgielki" z baterii 3R4, drewniany piórnik (i tak go nie lubiłem) z zasuwanym wieczkiem jako mechanizm ustawiania odstępu między nimi i dwie blaszki do ich umocowania do pudełka i do wieczka. Do tego lustro i wieczorna ciemność. Żelazko jako ogranicznik prądu, parę drutów i wszystko na parapet i do kontaktu. Łuk był jak należy, buczał pięknie a na podwórku robiło się jasno jak w dzień. Tylko po parunastu sekundach piórnik się zapalał i trza bylo gasić :) Jakim cudem zachowałem wzrok, nie wiem :) A z innej beczki: Jak pomyślę jakie pięknie wykonane stare, międzywojennne odbiorniki radiowe ja rozbierałem na kawałki żeby mieć oporniki i kondensatory do swoich celów to mnie dziś szlag trafia. Dziś były by warte paręset zł za szt. Ale wtedy nie było w Poznaniu sklepu z detalami :)

Reply to
Jacek Maciejewski

W dniu 2021-04-15 o 22:24, Jacek Maciejewski pisze:

No właśnie to był ten problem, chciało się coś eksperymentować a nie było czym. Po jakimś czasie dopiero Bomis otworzyli i były paczki z przypadkowymi komponentami co chyba w Diorze nie przeszły przez testy lub/i nadwyżki.

Reply to
Irokez

W dniu 15.04.2021 o 22:24, Jacek Maciejewski pisze:

Miałem wtedy dojście do ZURTu :] i byłem Bogiem :] TG 70 wymieniałem jako wymiana handlowa na kolejki PIKO i całe stacje miałem na planszy :)

Potem na Krysiewicza odpalił się młody Gembara...

Reply to
LordBluzg®

Piotr Gałka napisał(a) :

Pi razy oko też w okolicy 22 lat. Grzebałem w radiostacji lampowej. Nieopatrznie dotknąłem palcem anody. Bodajże 3kV. Zaskwierczało. Takie oparzenie długo się goi i boli. Ze 3 razy dłużej niż rana cięta.

Reply to
Zbynek Ltd.

W dniu 15.04.2021 o 23:12, Zbynek Ltd. pisze:

Pff, ja jakiś czas hodowałem dziury w paznokciach po ruskich Rubinach. Tam jest deko wincyj :D Te bardzo stare Rubiny GEN I miały w ogóle jakieś popierdolone WN a te późniejsze mniej waliły na boki. Jak mieszkanie klienta miało wilgotność pluskiew za szafą to czasem z TV ciekła woda więc groźnie bywało. Obudowa lamp/gniazd rozsypywała się jak trociny a HV emanował błękitem dookoła po zdjęciu pokrywy:) Suszarka własna była jako wyposażenie podstawowe.

Reply to
LordBluzg®

ElectronDepot website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here. All logos and trade names are the property of their respective owners.