Dnia Sat, 9 Jan 2016 16:16:26 +0100, Jarosław Sokołowski napisał(a):
Jestes pewien ? IMHO to az tak nie jest. Spelni normy, mozna wystawic certyfikat i sprzedawac. Natomiast przy braku certyfikatu ... to nie wiadomo co sie sprzedaje. Moze "zwykla sol", niegrozna, a moze np dodatkiem cyjanku. Nie wiadomo ... wiec zagrozenie jest.
O ile pamietam ostatnia afere, to tam byla tzw sol wypadowa, czyli resztki po elektrolizie. Tam sie mozna spodziewac zageszczenia i roznych dodatkow - podchloryny, chlorany, material elektrod - rteci juz chyba nie.
Jesli dobrze widze, to co najmniej od 2004 nie ma akcyzy na sol wcale.
formatting link
Wczesniej bylo 15% na sol warzona i kamienna zwykla, 7% na jodowana, i 0% na pozostala. IMO - biorac pod uwage zawartosc soli w wyrobach - nie sa to istotne roznice. Ale jak sie kupi sol odpadowa, a sprzeda jako spozywcza, to sie mozna troche dorobic ...
W przypadku syntetycznego spiritusu jestem. Co do soli, to tak słyszałem (od poważnej osoby), nie mam powodu by sądzić inaczej, ale przepisu nie jestem w stanie podać.
Sól spożywcza ma dodatek żelazocyjanku potasu. Nazwa podobna, ale to nie to samo. Występuje jako antyzbrylacz. E536, więc jest certyfikat.
Spodziewać się można, ale sprawdzono i nie stwierdzono.
Dnia Sat, 9 Jan 2016 18:16:48 +0100, Jarosław Sokołowski napisał(a):
Hm, rzekomo byl sprzedawany. Nie mylisz z okresleniem ze np. "wodka - napoj otrzymywany z alkoholu powstalego w wyniku fermentacji" ? Podobne przepisy w Unii czeste, ja tam akurat chwale, bo dzieki temu maslo to jest maslo, a nie margaryna czy inny wyrob maslopodobny.
Szkoda, bo lubie sprawdzic. Tak jak slynne "marchew w/g Unii to owoc".
Wiem. Tym niemniej - nie zbadales, to nie wiesz co zawiera, i czy nie jest szkodliwa. A dalej to sie kodeks karny odzywa - jak tylko nie wiesz, to jeden paragraf, jak naprawde byla szkodliwa, to dodatkowo drugi.
Ale sprzedawca nie sprawdzil.
To tak, jakby obywatel zaczal strzelac na oslep. Aresztowac od razu, czy poczekac az kogos trafi, no bo strzelanie nie jest zakazane ...
W sensie, że przemycany z USA? Możliwe, tam to całkiem legalny towar. U nas pędzenie wychodzi całkiem tanio, a inwestycji do tego wielkich nie potrzeba. Instalacja do syntezy C2H5OH musi swoje kosztować. Ale towar może z tego być zdrowszy.
Nie, nie mylę. Ochrona wyrobów przygotowywanych w tradycyjny sposób, to co innego.
To jest jeszcze co innego, to jest stworzenie sztucznego słownika, czyli inaczej mówąc nowomowy. W jednym języku to trudne, a co dopiero przy konieczności tłumaczenia słowo w słowo na kilkadziesiąt języków Unii. I tak oto w myśl unijnej definicji słowa "sok" nie da się zrobić soku z malin. A przecież ma on u nas wiekową tradycję. Słowo "nektar" zawsze u nas oznaczało pyszną małmazyję, gęsty, nie wodnisty sok z owoców takich jak brzoskwinie czy morele. W unijnej nowomowie mozna tak nazwać każdy niepełnowartościowy rozwodniony sok z każdych owoców (a nawert z rzeczy "identycznych z naturalnymi owocami").
Ja też lubię, ale teraz akurat mam ciekawsze rzeczy do zrobienia. Ta słynna "marchew jako unijny owoc", to oczywiście bzdura i legenda Urbana. Owocem jest jedynie w definicji jednego z rozporządzeń, o dżemach bodajże. Używając lokalnego przedefiniowania zmiennych można pisać bardziej czytelne i zrozumiałe prawo, nie trzeba za każdym razem powtarzać "owoców lub marchwi". W ustawie o rybołówstwie z dnia 7 marca 1932 roku też mieliśmy napisane, że "w rozumieniu niniejszej ustawy rak jest rybą". A w rozumieniu prawa unijnego ślimak wcale nie jest rybą śródlądową. To było tylko w projekcie przepisu, który nie został uchwalony. A ludzie wciąż sobie o tym opowiadają.
Dnia Sat, 9 Jan 2016 18:59:11 +0100, Jarosław Sokołowski napisał(a):
Ja tam kojarze spirytus Royal, rzekomo syntetyczny, sprowadzany hurtowo ... raczej z ktoregos kraju unii.
O ile wiem to gorzelnie w USA ciagle istnieja.
Ale to nawet nie tradycyjne, po prostu - tak zapisali, i nie mozna syntetyka nazwac wodka. Byc moze nawet w celu ochrony przed amerykanska konkurencja :-)
Watpie. Badania sa kosztowne. A jakby zbadali, to by chyba mogli dac etykiete spozywcza z czystym sumieniem i kontem karnym. A propos - to to byla sol kopalna a nie syntetyczna. Wydobyta z ziemi, przepuszczona przez elektrolizer, ale to co wypadlo, to byla ta sama sol, ktora do elektrolizera weszla.
Raczej nie - dlatego sprzedawal jako sol odpadowa, po niskiej cenie.
Byłem przekonany, że z Rosji. Ale ja nie jestem specem od bazarowych zakupów alkoholu.
Browary też. Nawet wino robią. Jedno nie wyklucza drugiego.
Wódką nie mozna nazwać nawet destylatu winogronowego. A winem fermentowanego zacieru z buraków. na bazie syntetyka nie mozna (w Europie) zrobić niczego, co by w nazwie miało "napój" lub cokolwiek sugerującego przydatność spożywczą. Nawet bełta dla meneli nie wolno.
Badania dotyczące przekroczenia norm na to, co ewentulanie mogło się przedostać z soli są względnie tanie. Jeszcze taniej jest stwierdzić, że w takiej soli nie ma niczego złego, zwłaszcza ponad dopuszczalne normy (po rozcieńceniu jej kiełbasą). A etykiety dać nie mogli -- ze względów wspomnianych.
Może były y różne "afery". Do mnie dotarły wieści o takich, że jednak syntetyczna z przemysłu chemicznego. A tak przy okazji -- syntetyczna sól jest na przykład w spożywczych hydrolizata białkowych, takich jak namiastki sosu sojowego. Ale tam jej nikt nie dodawał, sama się zrobiła, więc chyba dlatego jest koszerna.
Spiritus techniczny też jest po niskiej cenie -- bo niespożywczy.
W radiowym dzienniku o 20.00 cytowali Antoniego M., ministra. Mówił, że teraz już zakazane nie będzie, a nawet wskazane.
O którejś mówiono, że szczególnie paskudna. Wistula, czy może Bałtyk -- dokładnie nie pamiętam. Szczerze mówiąc, nie pamiętam też czy korzystałem. To był smutny czas, wielu rzeczy chciałbym nie pamiętać. Ale się nie da. Teraz pisałem o Europie. A tamto było w Polsce, czyli Nigdzie. Teraz znów wspomnienia czasów minionych (?) cisną mi się przed oczy.
Nie bądź tego taki pewny. Dzisiaj czytałem, że na razie trafił do piachu projekt ustawy o zmianie "prawa łowieckiego". Mało komu się ten projekt spodobał, bo na 7 posłów zajmujących się tym czymś, 6 było myśliwymi. Efekty były do przewidzenia. Jednym z punktów była zgoda na strzelanie już 100 metrów od zabudowań - tak pisało w gazecie a nie wiem jak było naprawdę. W sumie to nie wiem na kogo/co mieli polować :-) Zwłaszcza że jak teraz poszukałem w googlu:
formatting link
to bronią myśliwską miały być też rewolwery ... O ile dobrze pamiętam, to myśliwi w czasie polowania nie muszą być trzeźwi, więc jak napisałem na początku - nie bądź tego taki pewny. Przechodzisz przez jezdnię i zaliczasz kulkę, bo pomylił Cię z dzikiem :-) "Panie! Co mi pan tu pod lufę podchodzisz"
O ile ja dobrze pamiętam westerny oglądane w dzieciństwie, to każdy cowboy miał rewolewr. A przeważnie dwa. I ciągle pił whisky. Tym dużym dzieciakom się wydaje, że są takimi cowboyami żyjącymi na łonie natury.
No nie do końca. Myśliwi zwykle wywodzą się z lokalnego establishmentu i krzywdy sobie zrobić nie dadzą. Tam się załatwia sporo spraw między kolesiami - taka nowoczesna masoneria :-). Im raczej nie o łono natury chodzi ani żaden survival. Gdyby tak było, to aparat fotograficzny w łapę i tak samo można czatować na zwierzaki. Wtedy przynajmniej żony z dzikiem nie pomyli - jak to się parę lat temu przytrafiło. Któryś się wypowiedział, że jakby miał zawsze na 100% upewnić się co do rozpoznania celu, to niczego by nie ustrzelił. Super... walą do ruszającego się cienia. Tylko po co im te rewolwery, przemycone niczym "lub czasopisma"? Do obrony przed dzikiem, czy ekologiem?
No więc tego co "łowiectwo wyssał z mlekiem matki", to ja zanm dobrze, bo to mój sąsiad". Zresztą polityczne praktyki też rozpoczynaliśmy w sąsiednich ławach (choć jemu czy jego rodzinie wypominano wcześniejsze doświadczenia, mnie się nie dało). Drań i chorągiewka na wietrze jakich mało, dobrego słowa nie jestem w stanie o nim powiedzieć (no, pogadanki o życiu w lesie w "Domowym Przedszkolu" miał dobre, może to).
Jeden z odcinków "40 latka" opowiadał dlaczego warto być myśliwym.
Znam obostrzenia w strzelectwie sportowym, czyli strzelnica, instruktor za plecami i prawdziwe umiejętności. Komendy, odpowiednie zachowanie z bronią jest bezwzględnie przestrzegane i egzekwowane. Nawet gimnazjaliści strzelają na zawodach i nie czułem przy tym żadnego zagrożenia. Niestety, znam też myśliwych i nie mam o nich dobrego mniemania. Nonszalancja w obchodzeniu się z bronią jest na porządku dziennym. Jeżeli w trakcie szwendania się po lasach trafiam na takie towarzystwo, to robię natychmiast w tył zwrot, bo potem okaże sie, że postrzelił mnie pan prokurator albo ktoś w tym stylu i jeszcze mu będę zwracał za zużytą amunicję... O ile przeżyję.
Kwit kwitem, mogła być nawet lepsza, ale nie wiesz tego. Jako sól drogowa nie była przechowywana w odpowiednich warunkach itp. Ktoś mógł się odlać na worki z solą, bo to przecież nie do jedzenia!
ElectronDepot website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here.
All logos and trade names are the property of their respective owners.