Kłopot polega na tym, że gdyby kolega Marek miał rozważać taką opcję, to musiałby przez chwilę założyć możliwość, że to w co wierzy niekoniecznie jest oczywistą oczywistością. A tego zrobić nie można , bo wtedy otwiera się otchłań, w którą wpada dotychczasowe rozumienie świata.
I ja to nawet rozumiem. Sam tego kiedyś doświadczyłem. Choć może nie z tym poziomem wyparcia.
Jeśli cokolwiek piszę na takie tematy, robię to wyłącznie aby ewentualnych czytelników zachęcić do poruszenia zwojami : spróbowania porzucenia wiary w "oczywistości", które w 99% są nabyte w rozmaitych źródłach ( począwszy od wszelkich religii, kultury, wychowania, szkoły itp.).
Żeby dać sobie szansę na ewentualne (bo się to może udać albo nie) dostrzeżenie tego, czego w tym obrazie świata, który mają nie ma.
Jeśli natomiast ktoś uważa, że jego wizja rzeczywistości jest kompletna, nie ma żadnych co do niej uwag, nie spotkał się z niczym co dawałoby podstawy do kłopotliwych pytań - to OK. Są tacy ludzie - i jest ich nawet sporo. Jest jednak część tych, którym się "coś nie do końca zgadza" i jak sądzę warto w sobie tą ciekawość poszturchiwać. Taka zabawa.
Przy czym ja nie mam zamiaru nikogo "przekonywać", nic nikomu "udowadniać" itp. Jeśli już cokolwiek podsuwam jako materiał wart zainteresowania - jak zalinkowane materiały. Nie są to jak widać przedruki z "wróżki".
Wychowano mnie w takich czasach, kiedy uważano za słuszne nie dyskutowanie zbyt intensywne w temacie, o którym się niewiele ma do powiedzenia poza swoimi poglądami. Bo te są niewiele warte zazwyczaj i jako się już rzekło - często to jest właśnie jakaś wiara lub niewiara. W ogóle - wiara jest zaprzeczeniem wiedzy i jako taka mnie nie interesuje.
Osobiście nie jestem osobą "wierzącą" w rozumieniu jakkolwiek religijnym, co z drugiej strony zupełnie nie stoi w sprzeczności w zrozumieniu istnienia transcendencji (ponieważ to nie wynika z wierzeń czy przekonań tylko - o zgrozo - znowu z doświadczenia).
Pozwalam sobie więc na wypowiadanie się, ponieważ jak już enigmatycznie wspomniałem - mam na tym polu pewne doświadczenie. Doświadczenie - czyli znajomość faktów ( głębokie przekonanie albo wyobrażenia to nie są fakty
- tak na wszelki wypadek), które są doświadczeniem nie wyłącznie moim, i które oceniając z pełnym krytycyzmem MUSZĄ zostać potraktowanie jako fakty. Nawet jeśli zupełnie nie zgadzają się z aktualnie powszechną "wiedzą" o tym jak działa i jest zbudowany świat. Skromnie o tym wspominam - nie oczekując brania tego za pewnik dla kogoś, kto to czyta. Jak to się powiada w kościele - to tylko takie "świadectwo", które można brać pod uwagę zakładając, że nie wszyscy są kłamcami lub głupcami :) Albo można nie brać.
To nie ma żadnego znaczenia. A każdym razie nie tutaj i nie dla ciebie. Cokolwiek bym nie napisał nie będzie to dla ciebie nic warte. Możesz sobie poczytać w internecie milion różnych ciekawych historii. Pominąwszy fakt, że bez odpowiedniego "zaplecza" nie jesteś w stanie ocenić, które z nich są prawdziwe lub prawdopodobnie prawdziwe a które są fantazjami albo urojeniami - i tak nic to nie oznacza dla kogoś, kto a priori sobie przyjmie jakieś założenie.
I to właściwie bez znaczenia - czy to będzie założenie "wszystko to kłamstwo" czy "wszystko to prawda". Oba są tak samo nieprawdziwe.
Dlaczego więc cokolwiek piszę ? Otóż w ten sposób robię 2 rzeczy ;
a) daję ci szansę na założenie przez chwilę, że BYĆ MOŻE jest ktoś, kto nie będąc religijnie oszołomiony, nie będąc pod wpływem jakichś emocjonalnych pobudek (ulubione - "strach przed śmiercią powoduje wiarę w cuda !") albo z powodu niezdiagnozowanej choroby lub ułomności możliwości krytycznej (słowo klucz) oceny sytuacji - mówi ci, że twoja ocena rzeczywistości jest ograniczona przez co nieprawdziwa.
Rzecz jasna - to jest wyłącznie słowo, któremu nie można i nie należy dawać wiary. Można natomiast to przyjąć do "ewentualnej możliwości". To wszystko. Oczywiście o ile czyjaś wiara nie uniemożliwia mu takiej opcji
- a wiara ( także w omnipotencję tzw. nauki ) bywa tam samo silna jak wiara w hurysy.
b) proponuję poszukiwanie oraz łączenie informacji. Przede wszystkim naukowych - na inne przyjdzie (albo i nie) pora. Jeśli oczywiście ktoś zechce.
Skąd ci się wzięła koncepcja, że ja czegokolwiek oczekuję ? Wyraziłeś swoją autorytatywną ale opartą wyłącznie na twojej wierze opinię.
Wydaje mi się, że nie mając w temacie do powiedzenia nic więcej niż wyrażenie wiary oraz odrzucając a priori jakiekolwiek poważne potraktowanie nawet stricte naukowych badań czy rozważań jest się właśnie w sytuacji wspomnianego "błędu poznawczego".
Ty wyraziłeś swoją opinię - a ja swoją. Ja podsuwam dodatkowo sugestię co do tego jak ewentualnie nauka może takie problemy rozwiązywać. Gdyby ktoś chciał o tym rozmawiać - merytorycznie - bardzo proszę.
Nie wiem, co poza osobistym głębokim przekonaniem o tym, że "ty wiesz lepiej" oraz uwagami o "omamach" masz do powiedzenia w tym temacie. No ale zabrałeś głos, więc ci odpowiadam. Zresztą - zdecydowanie zbyt obszernie, więc już kończę.