rzędzi

W dniu 28.08.2023 o 14:33, Dawid Rutkowski pisze:

"BEZ jady" może nic nie robi, po czasie wraca do pozycji wyjściowej. Ma np. 2 min na zjazd ze zwrotnicy.

Robert

Reply to
Robert Wańkowski
Loading thread data ...

Ale przecież już jest zakazane, chyba że się ma licencję (lub pracodawca). I to nie tylko nadawczych, ale i odbiorczych. Szykuje się hakatumba na aledrogo. Ktoś widać nie lubi konkurencji.

Ciekawe, co będzie z laserami medycznymi.

100mW czerwony z aplikatorem soczewkowym "wiązka równoległa" bardzo ładnie widać skupiony jeszcze na bloku ok. 500 dalej. Ale to nie kłopot, okna samolotu są jednak w górnej półsferze kadłuba, trzeba by strzelać z wysokiego budynku blisko lotniska. Wysokie budynki przy lotniskach nie występują.

Jest coraz lepiej, "z ostatniej chwili" - podobno zatrzymali policjanta "z którego domu miał być nadany sygnał". No panie, pewnie się radyjko do BTSa zalogowało. Polskie służby jak zwykle najlepsze na świecie, robią rzeczy niemożliwe od ręki, na cuda trzeba zaczekać jeden dzień.

Reply to
Dawid Rutkowski

Pan Dawid Rutkowski napisał:

Też czytałem, ale lepiej zrozumiałem i zapamiętałem, bo było wyjaśnione. Działało to na sznurek. W ten sposób w ówczesnych tramwajach opuszczano pantograf. Motorniczy, jeśli *nie* chciał przestawić zwrotnicy, to jadąc przez ten odcinek, ciągnął za linę, która dyndała z sufitu w starych tramwajach. Te kilka metrów przejeżdżał rozpędem. Jeśli nie pociągnął, to elektromagnes zwrotnicy, włączony w szereg z całym tramwajem do zasilania trakcji, robił co ma robić. Ja sobie wyobrażam to jako przerzutnik bistabilny. Czyli przepuszczenie prądu powinno powodować *zmianę* stanu zwrotnicy. Motorniczy musiał obserwować obecny stan zwrotnicy i wiedzieć, czy chce zmiany. Jak zrobić przerzutnik bistabilny, to chyba wiadomo.

Jarek

Reply to
Jarosław Sokołowski

poniedziałek, 28 sierpnia 2023 o 15:02:55 UTC+2 Robert Wańkowski napisał(a):

Tak też kombinowałem, ale trzeba pamiętać, że to technologia circa może nawet sprzed I wojny światowej, a na pewno nie później niż 20-lecie (i to raczej wczesne - musiałbym sprawdzić w książce). To jakby to było zrobione? Ładuje się jakiś kondensator, a ponieważ ma znaną upływność, to się w te 2 minuty rozładuje?

Reply to
Dawid Rutkowski

poniedziałek, 28 sierpnia 2023 o 15:08:04 UTC+2 Jarosław Sokołowski napisał(a):

Coś zmyślasz. Po pierwsze - skąd ten system był? Z DC przed IWW (ew. krótko po IWW) czy skądinąd? To było jeszcze dla tramwajów typu A, które może i sznurek miały (odbieraki były wtedy pałąkowe), ale nie zwisał on z sufitu w kabinie motorniczego - bo i kabiny nie było, motorowy pracował na pomoście - tylko w przedziale pasażerskim schowany.

Zresztą nie ma potrzeby żadnego ciągnięcia za sznurek - tym się właśnie różni przejazd "bez jazdy", że mimo, że pantograf dotyka trakcji, to jest rozwarcie. A jak przejeżdżasz z jazdą (w tym wypadku również siłą rozpędu, bo to właśnie jest "odcinek izolowany", że nie ma tam zasilania) to jest zwarcie i można "nadać sygnał".

W to, że to mógł być przerzutnik - bistabilny, ale typu T (w odróżnieniu od D czy RS), nie wierzę - nie ma możliwości obserwowania zwrotnicy z jadącego tramwaju i odpowiednio szybkiej reakcji. Wyraźnie było napisane - przejazd z jazdą jest (dla ustalenia uwagi) w lewo.

Reply to
Dawid Rutkowski

Pan Dawid Rutkowski napisał:

No przecież wyłączniki czasowe na klatkach schowowych kamienic znane były odkąd elektrykę w miastach założono. Silniczek (synchroniczny), zębatki, elektromagnes, styki. Jeszcze w latach siedemdziesiątych takie montowano. To samo było w ulicznej sygnalizacji świetlnej. Więc jeśli trzeba, to i w tramwajach.

Jarek

Reply to
Jarosław Sokołowski

Chodzi o to, że może skończyć się bez "chyba".

Swoją droga jak oni ich znaleźli? Emisja powiedzmy trwała 30 sekund.

Chyba się wygadali, bo jakoś sobie nie wyobrażam "namierzania" takiego krótkiego impulsu nadawczego, nawet jesli bym wiedział, że nastapi.

Reply to
heby

Bo kasa juz wydana, jakis system stopowania musi byc.

Smiesznych rzeczy na swiecie nie brakuje, w stanach maja ciagle czeki.

Reply to
Ghost

W dniu 28.08.2023 o 15:15, Dawid Rutkowski pisze: [...]

Co najmniej pół wieku temu we Wrocławiu był podobny system. Ale działał tak, że jeśli motorniczy chciał przełożyć zwrotnicę, to na chwilę przyspieszał na tym odcinku. Nie wiem, czy był to przerzutnik RS, czy było defaultowe położenie, i przyspieszał tylko wtedy, gdy chciał je zmienić.

Paweł

Reply to
Paweł Pawłowicz

heby napisał(a):

formatting link

Reply to
alojzy nieborak

I on zrobi triangulacje 30 sek sygnału?

To raczej służyło do wykrywania pirackich stacji fm. Pojechali do A, zmierzyli, pojechali do B, zmierzyli, pojechali kontrolnie do C, zmierzyli i po paru godzinach pracy nadajnika mieli pojęcie na jakim osiedlu, a jak szczęscie, to w jakim bloku, ktoś nadaje kapitalistyczne treści.

Znowu, mowa o ciągłym generowaniem sygnału.

Mnie interesuje jak się łapie takich ludzi którzy jadą do lasu obok szlaku, naciskaja na 30 sek przycisk nadawania i znikają rowerem za horyzontem.

Najwidoczniej to nie przypadek tego policjanta.

Ja stawiam, że się wygadał.

Reply to
heby

Pan Dawid Rutkowski napisał:

Podejrzewam, że nie jakieś autorskie rozwiąznie z Warszawy, tylko system szerzej znany na świecie.

Po pierwsze, w Warszawie po wojnie były pantografy. Po drugie, skąd pomysł, że "w kabinie motorniczego". Zwiasł z sufitu, tuż obok gościa co siedział na wysokim zydlu i kręcił korbą. Wcale się nie chował.

Jednak w tych starych tramwajach ciągnął. Wtedy w tramwaju gasło światło.

Normalny mechaniczny przełącznik, który po przestawieniu zwrotnicy zmienia obwód. To nie jest rocket science. Motorniczy zawsze obserwowali stan zwrotnic z wnętrza tramwaju. Z brechsztangą wychodzili tylko wtedy, gdy trzeba było zmienić. Kolejny tramwaj trafiał na "stan nieznany", bo przeciez motorniczy po przejeździe nie wracał, by znowu przestawić zwrotnicę. To nie jest trudne, bo przed każdym skrzyżowaniem i tak jest przystanek.

Możliwe, że był też przełącznik czasowy i powrót po jakimś czasie do jazdy w bardziej uczęszczanym kierunku. Z technicznego punktu widzenia podobna złożoność.

Jarek

Reply to
Jarosław Sokołowski

Pan Paweł Pawłowicz napisał:

Może "przyspieszał" w sensie, że pobierał prąd z trakcji? Tam zwykle się zwalnia, bo to tuż przy przystanku. W nowszych tramwajach już nie trzeba było ciągnąć za sznurek. Ani nawet kręcić korbą. Liceum miałem niedaleko skrzyżowania, gdzie skręcają tramwaje. Stało się tam często. Nie wszystkie tramwaje miały system sterowania zwrotnicami. Motorniczy wychodził, brał brechsztangę, wtykał w szyny i przestawiał. Tramwaje z "automatem" miały pstryczek, którym motorniczy zlecał całą robotę. Chyba był nawet podpisany "zwrotnica", czy jakoś tak.

Reply to
Jarosław Sokołowski

Kiedyś pisali że używa się dwóch wozów, nie wiem jak jest teraz.

formatting link
dwa podejrzewam mogą zrobić.

Reply to
alojzy nieborak

poniedziałek, 28 sierpnia 2023 o 15:25:05 UTC+2 Paweł Pawłowicz napisał(a):

Nie tyle "przyśpieszał", co wciskał pedał jazdy (albo odpowiednio przekładał korbę), bo to właśnie znaczy "przejazd >>z jazdą<<". Przyśpieszyć nie mógł, bo to był odcinek izolowany, bez zasilania.

No i moje niezrozumienie polega właśnie na tym, że skoro:

- przy przejeździe "z jazdą" zwrotnica przestawiała się na określony kierunek - dajmy na to w lewo

- to jak ją przestawić w prawo?

No chyba że jeszcze było tak, że odcinek izolowany zaczynał się przed zwrotnicą, a kończył już za zwrotnicą. I był po prostu przekaźnik - sprężyna trzymała zwrotnicę w położeniu A, a jeśli był przepływ prądu przez tramwaj - motorowy włączał jazdę - to elektromagnes przestawiał na położenie B. To mogło stawiać spore wymagania na technikę jazdy - bo jednak mówimy o rozjeździe, gdzie był, mniejszy lub większy, ale skręt, i przejechanie tego siłą rozpędu wymagąło kunsztu - ale działać mogło.

Reply to
Dawid Rutkowski

W dniu 28.08.2023 o 13:32, Bad Worm pisze:

To skąd ten wątek?

Reply to
nadir

Czyli mamy takich wozów jakieś pare tysięcy w PL, połaczonych parami, gotowych w 30 sekund ztriagulować RadioStop nadany z samego środka zadupia?

Czy może to wygląda bardziej tak, że dzwonisz do urzędu, a oni ściągają pracowniów z urlopu, samochody z warsztatu, szukają na mapie gdzie ten pieprzony Bożęcin, jadą w teren i nie wykrywają sprawcy?

Zabawność tej sytuacji polega IMO na tym, że jeśli ktoś wie co robić, to zrobi to bez śladu. Np. mógłby rozwiesić na drzewach kilka baofengów w strategicznych miejscach, niech nadadzą ten sygnał autonomicznie, w zupełnie przypadkowych odstępach czasu, a pozostałą cześć spać oszczędzajac baterię. To jest nie do znalezienia samochodzikami z antenkami, a paraliżuje skutecznie jakiś obszar, miesiącami. Koszt bliski zeru, szanse na złapanie sprawcy praktycznie zerowe, efekty wizerunkowe państwa wręcz tragikomiczne, winny będzie Tusk.

Ja jednak trochę boję się takiego scenariusza. Nawet głupi nadajnik na Białorusi, jak by trochę się postarał, to mógłby nadawać ten sygnał co chwilę w okolicy granicy z Ukrainą i mamy tydzień gadania politycznych pustaków w telewizorze o sabotażu, a nie o planach porzucenia technologii średniowiecznej.

Reply to
heby

Mozna robic roznice czasową/odleglosciowa, wtedy to 30ms..

Wtedy mogli miec kilka i namierzac równoczesnie. Tylko w miescie to sie sygnały mieszają.

Wcale nie muszą tak obok.

A tu przyklad nieostrożnosci sprzed lat

formatting link
Przy czym
formatting link
... cos mi tu nie pasuje w relacjach :-)

J.

Reply to
J.F

poniedziałek, 28 sierpnia 2023 o 15:42:12 UTC+2 Jarosław Sokołowski napisał(a):

Pewnie tak, tylko ustalmy, o jakim odcinku czasowym snujemy wspomnienia i z jakiego miasta. Bo "po wojnie" - której? I ile lat po tej wojnie? Tempus fugit - w Tramwajach Warszawskich właśnie wychodzi z użycia pierwszy elektroniczno-radiowy system łączności/pozycjonowania/sprawdzania punktualności, eksploatowany od 1995 i obecnie zastępowany dwoma innymi (jeden do pozycji/punktualności, drugi do gadania - już tzw. "cyfrowym radiem") - a w 1995 TW obchodziły 97-lecie eksploatacji tramwajów elektrycznych.

W tych tramwajach, co motorowy siedział i kręcił korbą, pantograf był na środku wagonu. Oczywiście istnieją bloczki - ale czy były dwa sznurki, po jednym dla każdego kierunku?

Zaś odbieraki pałąkowe jak najbardziej w Warszawie były używane - przecież od ręki nie zrobi się czary mary i nie zmieni pałąków w pantografy (najpierw kolejowe). Oczywiście wymieniali, ale jeszcze w międzyczasie był okres 7 oddzielnych systemów tramwajowych z dwiema szerokościami torów. Lata 70-te to nie jest "po wojnie" - wtedy już przecież nawet nie produkowano 13N (mimo, że w Warszawie jeszcze nie wszystkie tramwaje liniowe były 13N, zostało trochę typu K).

Nie mylisz z rolkowymi, z Berlina (i do dziś np. w Lizbonie na liniach obsługiwanych przez ponad 100-letnie tramwaje)?

Jak pociągniesz to zawsze zgaśnie światło w staruszku - w 13N też (żarówki na 127V DC w plafonierach łączonych po 5 w szereg, 3*5 w wagonie). Ale jak wjedziesz na odcinek izolowany to też zgaśnie, niezależnie, czy ciągniesz czy nie. To mogła być dodatkowa metoda - motorowemu nie chciło się przełączać korby, to ciągnął za sznurek, i w ten sposób też przejeżdżał "bez jazdy".

A to jest właśnie główna trudność - weź przejedź _siłą_rozpędu", jak _zaraz_przed_zwrotnicą_ jest przystanek. Masz pomysł jak to zrobić?

Zaś przystanki - i to jest rozsądne - są też za skrzyżowaniami.

Raczej obstawiam przekaźnik, opisane w poście powyżej. Ale wciąż zgaduję.

Reply to
Dawid Rutkowski

W dniu 28.08.2023 o 15:53, Jarosław Sokołowski pisze:

W szyny? Ja pamiętam szczelinę w płycie w torowisku.

Robert

Reply to
Robert Wańkowski

ElectronDepot website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here. All logos and trade names are the property of their respective owners.