Postęp techniczny w podeszłym wieku

Chyba po prostu ludzie więcej pisali - może więcej osób miało dostęp do Internetu, a Usenet jeszcze był popularny, ciężko stwierdzić.

Reply to
Adam Wysocki
Loading thread data ...

Pan J.F. napisał:

Ja z kolei ŻW widywałem tylko w kiosku, bo na "Przyjaciółkę" czasem miałem szansę się natknąć. Zresztą te kursy mogły być też w "Głosie Pszczelarza", "Przeglądzie Wędkarskim", "Działkowcu" i w czymkolwiek.

Jedni uważają, że jak czegoś nie mieli w programie nauki (trzydzieści lat temu), to nie muszą się tego uczyć. A inni tak nie uważają.

Język R został już dawno temu napisany na potrzeby bioinformatyki. A ja go używam. Do innych celów. Więc nie taka to nowość. Więcej pożytków ogół ma z tego, że biolodzy zabrali się za pisanie programów, niż z tego, że robią to elektronicy.

Reply to
invalid unparseable

Użytkownik "Jarosław Sokołowski" snipped-for-privacy@lasek.waw.pl> napisał w wiadomości news: snipped-for-privacy@falcon.lasek.waw.pl...

Może sedno w tym, że biolog nie jest świadom ograniczeń, z którymi boryka się elektronik (bo to nie jego "działka" chociażby), nie wie, że czegoś nie da się zrobić i najbanalniejsze w świecie - po prostu robi to...?

Reply to
HF5BS

J.F. wrote:

Jarku, wkrótce rozpocznę trzecią dekadę usenetowej aktywności. Jak już koniecznie musisz przytrollować, to rób to finezyjniej. :-)

Szczerze mówiąc, to mogłoby to być całkiem cenne i ciekawe.

To nie o to chodzi. Do wykonywania zawodu programisty nie potrzeba żadnych formalnych kwalifikacji, więc jest duża grupa osób, które umiejętności w zakresie podstaw programowania nabywały samodzielnie. Potem nikt nad nimi nie pracował, by nauczyć ich wykonywać to rzemiosło porządnie. Niektórzy z powodzeniem opanowali to sami, na poziomie kompetencji dorównując absolwentom dobrych studiów kierunkowych i sam mam przyjemność z takim człowiekiem pracować, ale to są wyjątki. Pozostali robią tę swoją chałę, przenosząc doświadczenia z programów o wielkości kilku tysięcy linii, pisanych jednoosobowo, beztrosko pod względem algorytmicznym i pozbawionych testów na oprogramowanie o złożoności przemysłowej. Potem trzeba poświęcać czas fachowców na posprzątanie po nich, więc są de facto szkodnikami. Jeśli taki człowiek zdaje sobie z tego sprawę, to ćwierć biedy, bo można go bardzo pożytecznie wykorzystać do zadań mniejszej wagi, gdzie będzie się mógł wykazać sprawnością, a także do zadań odpowiedzialnych, jeżeli mu się zapewni odpowiedni nadzór merytoryczny. Zwłaszcza to drugie jest sposobem na wyciągnięcie delikwenta na wyższy poziom -- musi tylko chcieć dać sobie zaszczepić chęć dalszej nauki. I tu dochodzimy do drugiej grupy, tj. ludzi, którzy już wszystko wiedzą i zatracili potrzebę uaktualniania i poszerzania wiedzy. Nie zauważyli tylko, że posługują się, zazwyczaj nieudolnie, technikami sprzed kilkudziesięciu lat i świat się trochę zmienił od czasu, gdy zaczynali. Ci są najgorsi i jedyny znany mi skuteczny sposób poradzenia sobie z nimi to brutalne pozbycie się ich z pracy. Na szczęście łatwo odsiać takich osobników podczas wstępnej fazy rozmów rekrutacyjnych.

Pozdrawiam, Piotr

Reply to
Piotr Wyderski

O pożytkach ogółu wypowiadać się nie mogę, natomiast z własnej perspektywy stwierdzam, że elektronicy są drugą po informatykach grupą, z którą współpracuje mi się znakomicie. Duże kompetencje i małe ego.

Pozdrawiam, Piotr

Reply to
Piotr Wyderski

Pan Piotr Wyderski napisał:

W ogóle są mili i sympatyczni. Ale nie o tym było. Rozmowa zaczęła się od zdziwienia, że biolodzy coś *sobie* programują. Informatycy są w konkurencji sobieprogramowania osobną kategorią. Oni mają programować innym. Istnieją też grupy, o których z góry wiadomo, że nigdy nic sobie nie zaprogramują. To na przykład urzędnicy. Zwykle starają się przy tym, by oprogramowanie zostało wykonane źle i drogo.

Reply to
invalid unparseable

Użytkownik "Jarosław Sokołowski" napisał w wiadomości grup dyskusyjnych: snipped-for-privacy@falcon.lasek.waw.pl...

Np biologom :-)

A to niekoniecznie. Ostatnio taka moda - outsourcing i przetargi publiczne ... moze to i lepsze i niz jakis informatych urzedowy ma program pisac.

Ale ... jesli drogo, to dlatego, ze informatycy takie drogie oferty zlozyli Urzednik wybral najtansza :-)

J.

Reply to
J.F.

A można prosić o przyklady takich sytuacji? Tak, dla pojęcia o jakim rodzaju problemów mówimy?

Reply to
sczygiel

Pan J.F. napisał:

Na przykład. Choćby wspomniany język R informatych napisali biologom, a ci już dalej radzą sobie sami.

To nie jest ostatnia moda, zawsze tak było, że dla urzędnika komputer był czymś tak tajemniczym, że nawet nie próbował tego zrozumieć. Więc za programowanie się nie brał. I bardzo dobrze, bo gdzież tam urzednikowi do biologa!

I za to go ganię. Bo chociaż w wybieraniu mógłby się podszkolić. Jakie są skutki takich wyborów widac było w trakcie ostatnich

-- nomen omen -- wyborów samorządowtch. Wybrał badziewie, nie tylko dlatego, że najtańsze, ale *przede wszystkim* nie potrafił powiedzieć czego chce, czyli wyspecyfikować warunków zamówienia.

Ale gdy urząd sam zabiera się za pisanie programów, stosunek do najtańszości wygląda inaczej. Na przykład tak:

formatting link

Reply to
invalid unparseable

Użytkownik "Jarosław Sokołowski"

Taka rzecz mi się przypomniała. Gdy w Warszawie w CIUW uruchomiono pierwszy węzeł bitnetu, to grupą najliczniej reprezentowaną, najczęściej korzystającą z sieci, najaktywiejszą we wszystkim co nowe, byli właśnie ludzie z psychologii. Nie wiem czym to tłumaczyć, ale tak to właśnie wyglądało.

Reply to
re

Dnia Sat, 1 Apr 2017 19:32:32 +0200, re napisał(a):

To by bylo zrozumiale ... ale IRC jeszcze nie bylo.

A moze i byl, ale z bitnetu niedostepny ... chyba.

J.

Reply to
J.F.

ElectronDepot website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here. All logos and trade names are the property of their respective owners.