Po co w zasilaczach impulsowych daje się kondensator łączący masy strony pierowotnej i wtórnej? Google mówi, że to po to aby ograniczyć emisję zaburzeń elektromagnetycznych. Prawda? Bez niego prąd upływu byłby znikomo mały. Nie lepszy byłby ekran w transformatorze?
Co do zasady to on ma rację, ekranem międzyuzwojeniowym też można walczyć z zakłóceniami common mode. Ale kondensator jest tańszy i trochę lepszy: ekran ekranuje głównie uzwojenia, a trochę innych pojemności pasożytniczych do zneutralizowania i tak pozostaje. To po co sobie komplikować życie z ekranem? Choć np. PI Expert proponuje uzwojenia ekranujące do małych flybacków, więc konsensusu nie ma.
Do PE. Wtedy transformator można też zaprojektować tak, by ew. przebicie musiało przejść przez ekran i nie dotarło do wtórnego.
Stabilność to tam jest najmniej potrzebna -- wszystko, co zmniejszy impedancję między obiema izolowanymi domenami się nada do eliminacji CM.
Zasilacze impulsowe to nie moja działka, ale napiszę jak ja to widzę. Prądy impulsowe są w obu uzwojeniach transformatora. Dla uproszczenia po wtórnej stronie interesuje mnie tylko masa (zakładam, że wszystkie sygnały po wtórnej stronie dają się jakoś do niej zblokować). Nawet jak w transformatorze jest ekran połączony do PE to prądy impulsowe we wtórnym uzwojeniu spowodują, że między masą wtórnej strony a PE będzie występował sygnał CM. Nawet jakby przetwornica była maksymalnie symetryczna (przeciwsobna) to nic w praktyce nie jest idealne - symetria uzwojeń też.
Czyli można sobie wyobrazić, że między PE (ekran) a masę strony wtórnej jest wpięty generator zakłóceń. No i pytanie: Którędy zamknie się prąd z tego generatora? Emisja będzie proporcjonalna do powierzchni obwodu w którym prąd się zamknie i do tego prądu. Przy pomiarach EMC przyjmuje się (jeśli wtórna strona ma jakieś kable) że taki obwód zamykany przez otoczenie ma impedancję 150 om. I do wyboru jest mniejszy prąd ale w dużym obwodzie albo większy prąd ale w malutkim obwodzie - przez kondensator blokujący tę wtórną masę do PE. Stosunek prądów jest mniejszy niż stosunek powierzchni obwodów. W przypadku zastosowania kondensatora wstawiając odpowiednio jeszcze koraliki ferrytowe można według mnie znacznie zredukować te prądy (redukcja gdy w szereg jest 150om będzie mniejsza). P.G.
W dniu 2019-11-26 o 13:44, RoMan Mandziejewicz pisze:
To jak wybrnąć z tego aby zasilacz w II klasie izolacji, a więc wtyczkowy i bez PE, nie miał na masie wyjściowej potencjału względem ziemi? Bo jak masy są połączone przez kondensator to miewa. Marvin
W sumie -- gdzie się podłącza ten kondensator w zasilaczach, które są przystosowane do pracy z PE? Tak jak w tych bez PE, tylko dodatkowo PE łączy się z masą niskonapięciową?
W maleństwach też świeci i kopie (choć "kopie" to za dużo powiedziane, po prostu czuć, jak się przejedzie wierzchem ręki).
Miałem za to kiedyś ładowarkę, od której ekran dotykowy w telefonie wariował. Też kopała :)
Na przykład gniazdka miały tak małe ranty, że udało mi się palcem dotknąć obu bolców wtyczki gdy one miały już kontakt w gniazdku. Wtyczkę od lampek choinkowych trzymałem w garści, a miałem 4 lata i kilka miesięcy. P.G.
Tak... palce dziecka małe, ranty małe, bolce metalowe na całej długości (nie tak jak się widuje w płaskich wtyczkach -- pewnie właśnie z tego powodu, że wtyczka jest płaska, więc rant gniazda nie chroni)... i jest efekt.
Takie gniazdko?
formatting link
formatting link
Widziałem jeszcze płytsze (praktycznie bez rantu), prostokątne, ale nie mogę teraz znaleźć.
Mnie, szczęśliwie, prąd raził raczej jak już byłem starszy i teoretycznie bardziej świadomy tego, co robię (a praktycznie czasem rozkojarzony). Raz tylko kopnął za dzieciaka (lutownica kolbowa miała przebicie, a nie była uziemiona).
Najbardziej mnie kopnęło 1100V DC z oscyloskopu (ręka - ręka), który sam robiłem. Na kilka/kilkanaście sekund straciłem wzrok.
Jak miałem z 8..10 lat to złapałem lutownicę kolbową 80W za grzałkę. Siedziałem na podłodze w drzwiach łazienki (drewniany próg wykorzystywaliśmy do lutowania). W drzwiach nie było miejsca więc lutownica stała trochę z tyłu. Pilnując, aby trzymany lewą ręką drucik i żarówka się nie ruszyły, prawą ręką, po omacku, sięgnąłem po lutownicę. Najlepsze, że temperatura była za wysoka, aby się oparzyć - żadnych skutków, poza pierwsza chwilą. Drugi taki przypadek zdarzył mi się lata później z kamieniem z ogniska udającym ziemniaka. P.G.
No to tak nigdy nie miałem. Tzn. było raz ok. 1kV, ale z małego kondensatora więc nie wiem, czy się liczy. Najbardziej w każdym razie poraziło mnie 230V AC. Siedziałem na mokrej od rosy ziemi i przecinałem przewód idący do pompy w studni (było gdzieś doziemienie i nie wiedziałem, czy w idącym pod ziemią przewodzie, czy w samej pompie). Odłączyłem go wcześniej, ale robiłem jeszcze jakiś test, podłączyłem, zmierzyłem to, co chciałem zmierzyć, i zapomniałem odłączyć.
Jak tylko nożyk zetknął się z fazą, poczułem taki wstrząs, że... no cóż, Ty na pewno przy 1100V poczułeś większy :) Odruchowo odrzuciłem przewód, a krzyk wydobył się z gardła dopiero jakieś pół sekundy później, przynajmniej tak to zapamiętałem.
To było ok. 2 w nocy, dookoła ani żywej duszy. Jakby trzepnęło mocniej, to by mnie tam dopiero rano znaleźli.
Tzn. wypaliło zakończenia nerwowe? Nie było potem czuć, jak się goiło?
Nie koniecznie. Ja miałem sucho. Oscyloskop bez obudowy stał przede mną do góry nogami - oparty na rurze ekranującej lampę i dwóch narożnikach obudowy. Że było to niestabilne to stabilizowałem kładąc lewą rękę na ramie montażowej połączonej z GND układu (nadgarstek mocno oparty na kątowniku). Prawą ręką usiłowałem sięgnąć do jakiegoś potencjometru montażowego (byłem w trakcie ostatnich kalibracji). Nigdy wcześniej nie konstruowałem nic, co po trafie miałoby napięcia wyższe od kilkunastu Voltów więc nie miałem nawyku uważania czego dotykam. Dotknąłem palcem końcówki potencjometru regulacji jasności na którym było -1100V (powielacz chyba x4 z uzwojenia anodowego trafa). Odrzuciło mnie do tyłu na krzesło, zrobiło mi się całkowicie ciemno i zatkało mnie tak, że nie mogłem z siebie wydobyć żadnego dźwięku. Po chwili odzyskałem wzrok. A ręce mi drżały jeszcze kilka godzin.
Niedawno znalazłem w necie mój schemat:
formatting link
Chciałem teraz poszukać tego potencjometru, ale go nie ma. Na tamtym etapie nie miałem jeszcze układu z rysunku 9 i na siatkę było jakoś podane napięcie niższe od katody (na katodzie - 1000V).
Nic się nie musiało goić. Żadnych śladów. Żadnego oparzenia. Przy pewnej temperaturze następuje oparzenie. Przy wyższej wilgoć z powierzchni skóry tak szybko paruje, że warstwa pary izoluje skórę od gorącej powierzchni - nie ma bezpośredniego kontaktu. Jakie to temperatury nie wiem poza tym, że kamień wyjęty z żaru miał odpowiednią temperaturę. Przez ten brak kontaktu pierwsze wrażenie jest, że złapałeś coś śliskiego (jak ryba). Ułamek sekundy później, że gorące. Jak od razu puścisz - żadnych konsekwencji. Wydaje mi się, że ja zacząłem puszczać już dlatego, że śliskie przez zaskoczenie za co ja złapałem.
Kilka lat temu widziałem jakiś filmik (raczej w TV a nie w necie) gdzie facet moczył rękę i potem szybkim ruchem wkładał na jakieś 20 cm do kociołka z płynnym metalem i oczywiście od razu wyciągał. Może to była cyna z ołowiem. P.G.
Powiesiłem w kuchni metalową lampę i podłączyłem jej obudowę do żółto-zielonego. Ile razy zmieniałem żarówkę to czułem, że mnie lekko mrowi. Nie zastanawiałem się nad tym zbyt intensywnie - na zasadzie pewnie jakaś upływność (nie pamiętałem że lampa uziemiona). Kiedyś postanowiłem zdjąć całą lampę - że tak będzie łatwiej umyć i jak zobaczyłem ten żółto zielony to skojarzyłem - jakim cudem mrowi skoro uziemiona. Sprawdziłem - ten żółto zielony jest na stałe podłączony do fazy (nie wiem gdzie są puszki (zatynkowane - nie szukałem). We wszystkich innych pomieszczeniach jest dobrze. P.G.
A takie coś to osobiście zrobiłem, pół palca do tygielka z roztopioną cyną, ale za to bez żadnego moczenia. Tylko lekkie zaczerwienienie na granicy gdzie doszła cyna, to co się zanurzyło w ogóle bez śladu. Nie żebym komukolwiek polecał ;) Ale nawet nie wiedziałem że jeszcze tak szybko potrafię się ruszać. Zdziwienie na widok palca zagłębiającego się w zwykle zimną cynę... Musiałem mieć interesującą minę. Właściwie to ręka sama z tej cyny uciekła, bez myślenia że trzeba by może ją jakoś cofnąć.
A czemu nie? Są różni Chińczycy i różne skale produkcji, a w dużej skali wszystko jest tanie. W starej ładowarce do Nokii znalazłem transformatorek nawinięty TIW. Nie zaskoczyło mnie to, zdziwiłem się za to, na jak maleńkim rdzeniu go nawinięto. IIRC E12, naprawdę ktoś nad tym posiedział.
Z kolei w innym zasilaczu Mean Well nawet filtr CMC był nawinięty dwoma przewodami, z których jeden z nich był TIW. Bardzo ciepło sobie pomyślałem o tym Chińczyku, sam jestem entuzjastą TIW.
Mój roczny wówczas synek odkrył, że wtyczka termopary pasuje do gniazdka sieciowego. Na szczęście -- naginając nieco prawa fizyki o nieprzekraczalności prędkości światła -- dobiegłem do niego i wyrwałem mu ją z dłoni, zanim docisnął.
Swoją drogą, takie "reużycia" powinny być prawnie zakazane.
ElectronDepot website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here.
All logos and trade names are the property of their respective owners.