Powoli zabieram się w końcu za prosty system automatyki domowej. Zacznę od jednego modułu z interfejsem sieciowym (Ethernet), który będzie miał za zadanie sterować światłem (triaki), przyjmować impulsy z fizycznych włączników i PIR-ek (przez transoptory) oraz odczytywać temperaturę z kilku DS18B20 na kilkunastometrowej magistrali 1-wire (tutaj też będzie izolowany interfejs).
Oczywiście w przypadku takiej konstrukcji ważna jest niezawodność. Układ powinien po zamontowaniu działać długimi latami (najlepiej dekadami) bez konieczności serwisowania. I tutaj pojawia się pytanie zasadnicze: co zrobić, żeby jak najbardziej zminimalizować ryzyko awarii?
1) Kondensatory. Raczej unikam stosowania klasycznych elektrolitów, które po jakimś czasie mają tendencję do puchnięcia i wysychania. Jeśli tylko jest to możliwe, w tej chwili korzystam z tantali w wersji SMD. Tylko jak to właściwie jest z ich trwałością? Może tam, gdzie na linii zasilania trzeba dać kilka-kilkanaście uF równie dobrze sprawdziłby się kondensator monolityczny SMD? Ktoś tu chyba kiedyś pisał, że pod względem ESR tak naprawdę nie ustępują one tantalom... 2) Zasilanie. Przede wszystkim mam tutaj na myśli zintegrowane, miniaturowe przetworniczki do izolowanych interfejsów. Mają one jakąś tendencję do psucia się, czy raczej można je uznać za mało awaryjne elementy? 3) Izolowanie ścieżek. Warto pokryć spód płytki jakimś plastikiem 70, czy raczej tego nie robić? Z jednej strony jest to doskonałe zabezpieczenie przed kurzem i wilgocią (a w dodatku zwiększa stopień izolacji pomiędzy ścieżkami). Z drugiej mocno utrudnia potencjalną naprawę... 4) Może któreś z części układu warto wykonać w postaci odłączanych modułów? Transoptory i optotriaki planuję zamontować w podstawkach. Może powinienem także zmontować na osobnej płytce izolowany interfejs 1-wire? To samo z zasilaczem - wedle obecnej koncepcji ma to być osobny moduł.Coś jeszcze powinienem wziąć pod uwagę?