używał ktoś coś

W dniu 2014-06-27 04:00, Pszemol pisze:

Za duży tłok się zrobił, sukces przerósł możliwości.

Ja nic nie mam :) Mowa była o mieszkaniu szwagra. Czyli że w mieszkaniu

70m2 nie wystarczy jeden router WiFi? No to co to za wygoda, jak do każdego pomieszczenia trzeba osobny nadajnik? Czyli jednak kabel rządzi :) Ale z drugiej strony widać kilkanaście czy nawet więcej sieci sąsiadów, więc jednak sygnał przechodzi przez więcej niż 2 ściany. Jak się nie obrócić zawsze plecy z tyłu ;)

A jak ktoś nie chce bawić się w taką ciuciubabkę albo nie umie konfigurować sprzętów informatycznych? W końcu to urządzenie domowe, nie profesjonalny sprzęt. Po włączeniu ma działać, bez codziennej obsługi, bo ktoś coś włączył.

No tak, bo to takie proste. Rozwalić skrzynkę i pociągnąć kabel przez korytarz a potem jeszcze złamać szyfrowanie. Przy WiFi masz wszystko na tacy bez wychodzenia z domu, pozostaje tylko złamać hasło (chociaż tylko to może złe słowo, ale nie trzeba wykonywac fizycznej ingerencji w żadne instalacje).

Na kablu 1Gb na każdym podłączonym urządzeniu bez łaski, bez konfiguracji, sprawdzania kanałów i najbezpieczniejsze ze wszystkich metod. Ale co kto lubi ;)

Reply to
Piotr Dmochowski
Loading thread data ...

W dniu 2014-06-27 04:00, Pszemol pisze:

(...)

Jesteś w mylnym błędzie ;)

Kanałów jest kilka lub kilkanaście (w zależności od kraju), ale kanały zachodzą na siebie. Stąd w zasadzie można używać trzech lub czterech, aby się wzajemnie nie zakłócały:

formatting link
Dlatego też switche WiFi, które montowałem halach takich jak np. Auchan, DHL czy inne Leroye kosztują tysiące dolarów - cena tego, że nawet na magazynach wysokiego składowania musi być w każdym miejscu pełne pole. Stąd też AP (albo AP Switch) wisi co kilkanaście metrów.

Reply to
Adam

Potwierdzam.

W jednym hotelu wisiały przy kazdych drzwiach, a w innym robisz trzy piętra w dół i półtora kroku do przodu i skłon w lewo ;)

Reply to
Mirosław Kwaśniak

Bambaryla napisała:

Co tu zgadywać -- nie było takiej tradycji, więc jak coś mogło przetrwać? Widywałem armaturę z czasów wiktoriańsko-lindleyowskich, która miała dwa kurki i jednego siurasa. Tu w Warszawie instalowaną również. Choć i ta systemu brytyjskiego też się zdarzała, nie tylko w Galicji, jak u moich dziadków -- w Warszawie czy Poznaniu też niekiedy tak bywało.

Brytyjczycy mają po prostu fiksum-dyrdum na punkcie tych swoich kraników. Przywiązani są do nieh tak, jak do setek (tuzinów i kop -- może tak lepiej to wyrazić) rozmaitych imperialnych jednostek miar, każda do opisywania innej substancji. Brytyjczyk rzadko coś zrobi "wzorem innych nacji" a już w ogóle "z jakichs powodów niechętnie" patrzy na to, co wymyślono "na konteynecie". Tymczasem tu na kontynencie wymiana kulturowa przebiega bez takich zahamowań.

Jarek

Reply to
invalid unparseable

Pan Pszemol napisał:

Wiele lat temu, gdy znajomi kupili sobie laptopa, poradziłem im zainstalowanie w domu Wi-Fi. Oni z takich, co to nie wystarczy poradzić -- musiałem im kupić, zainstalować i skonfigurować. Pamiętam, że wtedy laptop zauważał jeszcze dwa inne accesspointy, o słabym sygnale, które pojawiały się i znikały. W zeszłym roku nowy operator dał im nowy router z wbudowanym AP, więc był dobry powód, żeby wszystko przekonfigurować. Laptop wykrył ponad 70 sieci w otoczeniu! I z tym nowym sprzętem działa dużo gorzej, niż ze starym -- to efekt tego, że producenci i operatorzy wiedzą jaki zrobił się tłok, więc celowo ograniczają moce i zasięgi. W takich warunkach "kanał, na którym cisza", to abstrakcja. Ale laptop i tak używany jest przeważnie w jednym miejscu, więc został podłączony kabelkiem.

Jarek

Reply to
invalid unparseable

Użytkownik "Jarosław Sokołowski" napisał

W laptopie wifi ma pewien sens - urzadzenie z zalozenia przenosne, po co do tego jeszcze fefnascie kabelkow. Jak glownie w jednym miejscu, to postawic w poblizu AP. Moc sie wtedy nie ustawi jakos automatycznie ?

A ktos sie orientuje jak wifi w ogole dziala ? Bo oprocz ogolnikow to szczegolowszy opis trudno znalezc, a interesuje mnie a) sposob potwierdzania - karta sama jakos retransmituje jak nie dotarlo ? b) dostep do eteru ... tyle nadajnikow powinno sie zaklocac, modulacja jakas odporna, czy jak w ethernecie - czekaja na cisze w eterze ?

Bo na razie mnie dziwi dlugi czas pinga w warunkach zaklocen i niski efektywny transfer nawet na bliska odleglosc.

J.

Reply to
J.F.

Pan J.F. napisał:

Ono już teraz jest przenośnie głównie *z założenia*. Ludzie kupują laptopy, bo tak jest taniej, albo sądzą, że tak jest nowocześniej, a potem używają ich w jednym miejscu. Ten, o którym pisałem, też miał być z założenia przenośny (o, jak fajnie, będzie można pracować tam, gdzie nie ma komputera!), ale się okazało, że miejsca bez komputerów, w których przychodzi ochota do pracy nie istnieją. Więc stoi teraz w jednym miejscu i czasem jest wykorzystywany jako drugi komputer w domu. Ja mam to samo -- kompletny brak motywacji do używania mobilnych komputerów (nocnika ze sobą też nie wożę, co można wytłumaczyć tymi samymi przyczynami).

W laptopie może się i ustawi, ale nie w AP. Przecież on *z założenia* ma obsługiwać obszar w promieniu iluś metrów i służyć z ochotą każdemu chętnemu. Dlatego jeśli bloczysko wielkie, to jesteśmy w polu rażenia niemal setki takich nadajników.

Nie jestem wielkim znawcą tematu, ale wiem tyle, że sieć zawiadowana ("managed") przez accespoint jest jedną domeną kolizyjną, czyli właśnie takim oldskulowym ETHERnetem. Więc podana prędkość danego protokołu jest nieprzekraczalną granicą dla *sumy* wszystkich transmisji. Ale są tacy, co robią sobie "nowoczesne biuro" z dwudziestu laptopów i jednego AP -- i są przekonani, że to lepiej niż po kablu, bo przecież napsane, że sto ileś megabitów (albo nawet pińcet).

Reply to
invalid unparseable

Dnia Fri, 27 Jun 2014 17:40:21 +0200, Jarosław Sokołowski napisał(a):

Ale jakiejs negocjacji mocy nie ma ?

Tylko jak karta ma wykryc kolizje w czasie nadawania ?

No i tych AP w zasiegu wiele.

Ale komputer stale nie transmituje, wiec to zalozenie nie jest takie glupie. Niestety - nawet przy jednym aktywnym jest duzo wolniej.

J.

Reply to
J.F.

Pan J.F. napisał:

Ludzie się przyzwyczili do tego, że jednostki siły i masy są równe. Zawsze i wszędzie tak było, tyle że Anglicy mieli funty, a my gramy lub kilogramy. Ciężar, to najpowszechniejszy przypadek manifestujące się siły. Określanie siły przez jednostkę masy i jakieś nieziemskie przyspieszenie, to coś, co może wykombinować tylko fizyk teoretyk.

Atmosfera (ta realna) to też naturalna jednostka ciśnienia. Ale tak się śmiesznie złożyło, że atmosfera techniczna, fizyczna, i bar są do niej i do siebie bardzo zbliżone, choć całkiem inaczej zostały zdefiniowane. Dlatego wciąż jest tak, że zdrowi psychicznie ludzie, gdy chcą przekazać wyobrażenie o panującym gdzieś ciśnieniu mówią np. o stu atmosferach, a paranoicy bredzą o jakichś megapaskalach.

Przecież wiem, że to około pół tony. Czyli lina, na której może pół tony zawisnąć, albo siłownik, który tyle podniesie. Bardzo praktyczne. Ale wiem też, że jeśli ktoś skręcał liny o założonej wytrzymałości

500kG, to gdy mu kazali, zaczął po prostu przyczepiać karteczki z napisem 5kN. Ani nikt tego nie przeliczał, ani zmian do technologii nie wprowadzał.

Mnie w szkole w oparciu o takie założenia kazali zadania z fizyki rozwiązywać. A dawno temu to było.

Kilogramy też by wtedy wyszły inne, bo byśmy mieli inny litr wody. Gdyby z tego wyszła jakaś dziwna liczba, to by może w technice uchowały się naturalne jednostki siły i masy.

No fakt, chyba skleroza mi zaczyna dokuczać. Pamiętałem, że pensów na funta wchodziło 60, ale zdawało mi się, że to jak z podziałem czasu albo tuzinami i kopami. No ale to by przecież było zbyt proste!

Czyli coś jakby jeden funt plus VAT. Zupełnie porypany pomysł.

Chodziło mi o ogólne porządki. Wystarczy popatrzeć choćby na Gibraltar

-- zrobili wszystko, by wyglądął jak Londyn, a nie jak Hiszpańskie miato. Tylko mgły nie udało się dowieźć tyle, ile by chcieli.

Reply to
invalid unparseable

Pan J.F. napisał:

Pewnie jest, i laptop może z tego skorzystać. Ale AP przecież nie zredukuje mocy z tego tylko powodu, że ma *jednego* klienta blisko. Musi przynajmniej raz na jakiś czas walnąć z grubej rury, żeby go na krańcach zasięgu usłyszeli.

No, ma biedaczek dużo trudniej niż w kablu. Zresztą pierwotnie ethernet był projektowany jako sieć bezprzewodowa (stąd nazwa), ale jak się okazało, że nie ma letko, to wepchnęli do pseudoeteru w postaci koncentrycznego kabla.

Ci, o których pisałem, na ogół w ogole nie maja wyobrażeń na temat tego, po co jest sieć w firmie. Więc zwykle każdy wszysko trzyma na swoim dysku (a jak coś trzeba dać koledze z sąsiedniego biurka, to na pendrajwie albo przez gmaila). Zdziwienie dopiero wtedy, gdy jeden ciągnie z internetu trzy gigabajty, a inni ledwie mogą się na fejsbuka zalogować.

Reply to
invalid unparseable

Użytkownik "AlexY" snipped-for-privacy@irc.pl napisał w wiadomości news:lohub9$bnv$ snipped-for-privacy@dont-email.me...

Wytrzymały gościu, przeca mycie w zimnej wodzie jest trudniejsze, nawet pomijając, że brrrr, zzzimmmnooo... Albo tak osobliwie wziął sobie do serca oszczędzanie, made in ING bank... Skoro higiena OK, to cóż, niech sobie ma:)

Reply to
ACMM-033

Użytkownik "AlexY" snipped-for-privacy@irc.pl napisał w wiadomości news:lohul8$gkk$ snipped-for-privacy@dont-email.me...

Z tak smętuchnym komputerkiem, to bardzo szybko (384RAM@500MHz). Z dużego czasy są lepsze. Penis WiFi, to TG122n. Aha - USB jest 1.1, nie 2.0. Aktualna szybkość łącza 130 (często dochodzi do pełnych 144 oferowanych przez pena). Testy porobię, ale raczej, jak zdobędę lepszego laptopa (zepsutego nie opłaca mi się naprawiać, choć nie umarł do końca). Chcę wyeliminować wpływ szybkości maszyny na ostateczny wynik. Na razie, to zrobiłem tylko takie pobieżne... Na tym penie wyciągałem... dokładnie nie pamiętam, coś chyba koło 8-8.5MB/s, oczywiście, na lepszej maszynie, bo na USB 1.1 to odrzucając narzuty, więcej, jak 1.5MB/s nie spodziewam się, by przeszło.

Reply to
ACMM-033

Myślisz, że to cały obraz jest bit po bicie pchany? A nie np. parametry i koordynaty składników, dla zmniejszenia ilości przesyłanych informacji?

Wydaje mi się, że ważniejsza jest stabilność połączenia. No, szybkość też, aby dało radę przepchnąć potrzebną ilość danych. Nie bardzo widzę, aby ramka po ramce, pchany był ca.ły obraz, łącza i tak przeważnie są asymetryczne i tak, jak mam spływ 150Mbit/s, to wypływ mam ledwie 10... (ja się tylko upewniam)

Reply to
ACMM-033

Dnia Fri, 27 Jun 2014 21:21:04 +0200, Jarosław Sokołowski napisał(a):

Owszem. Ale mozna sie przyzwyczaic do innego.

W zasadzie nie. Niedostrzegalna. Dziala sobie z dwoch stron, kompensuje sie i znika. Nie ma przelozenia na nic.

Owszem. Ale Anglicy musza pisac 14.5 psi i im to nie przeszkadza.

Ale to przyzwyczajenie wlasnie. Wiesz ze 100 at to duzo, ale nie za duzo.

Ale widzisz - przeliczyles szybko na tony, a ile to jest tona to wiesz. A jakbys od malego widzial wszedzie niutony to bys wiedzial. Ty musisz 1000psi przeliczyc na atmosfery, Amerykanin pewnie 150at przeliczy na psi i dopiero powie "duzo".

Tylko ze to jawnie bylo "zaloz ze 10=1". A tu juz domyslnie tak.

Tamze wyjasnienie. Funt to funt ... srebra. Gwinea to pewna ilosc zlota ... warta jednego funta. A potem ceny metali sie rozjechaly. To samo mialo pol swiata.

Ale potem masz interesy na calym swiecie, i nie musisz sie Europa interesowac. Szczegolnie gdy sie Europe blokuje :-)

J.

Reply to
J.F.

Pan J.F. napisał:

Do wszystkiego można, temu nie przeczę. Chodziło mi tylko o to, że odkąd ludzie zaczęli mówić o sile (w takim sensie, jak to opisuje fizyka), to używali jednostek masy. A właściwie było odwrotnie -- masa była pojęciem późniejszym względem wcześniej znanego ciężaru, będącego szczególnym przypadkiem siły. Te całe niutony wciśnięto ludziom wyłącznie z tego powodu, "żeby było naukowo".

Na Mt. Blanc jest pół atmosfery -- i już wiadomo, że trzeba dwa razy bardziej uwijać się z płucami.

Tylko techniczni.

Na Wenus jest ciśnienie ciraca 100 atmosfer, a na Marsie 0,01 atmosfery. Ludzie sobie wyobrażają "jak by się tam czuli" (i od razu wiedzą, że nie najlepiej).

Od małego, to ja wiedziałem, że 10kG to sporo, bo wiadro wody udawało mi się podnieść, choć z trudem. A 50kG, to bardzo dużo, bo worka cementu już nie uradziłem. Niczego nie musiałem przeliczać.

Może jak ma napompować koła od szewrolety, to przelicza. Ale jak ma sobie to wyobrazić, to aż taki głupi nie jest -- wie, że trzy atmosfery są wtedy gdy się wdusi trzy razy więcej powietrza niż było we flaku.

Jeśli na egzaminach na czeladnika oponiarskiego, to też dobrze. Przy dokręcaniu śrub przy kołach można tak przyjąć, dokładność wystarczająca.

W starej książce kucharskiej czytałem "weź cynamonu za 20 kopiejek" i temu podobne rzeczy.

Od dawna dobrze wiedzieli, że w Europie nic już nie zagarną, więc się nie interesowali. Za to kradli po całym świecie. Zawsze jednak był ostry podział między wyspą, na której siedzieli i koloniami (z definicji czymś gorszym). Myśmy się (Polacy) też nieźle potrafili rozbijać po kontynencie, ale zawsze z myślą o powiększeniu kraju, a nie ustanowienia kolonii o zaznaczonych sztucznych granicach (naturalnych nie było, bo my nie wyspa). No i w tej całej Polsce od morza do morza przepływ kulturowy był w obie strony. W tę drugą może nawet czasem większy (nie tylko ruskie pierogi). Ot, takie różnice historyczne, nie żebym coś chciał wartościować.

Reply to
invalid unparseable

Nic takiego nie napisałem... Po prostu trzeba przemyśleć umiejscowienie nadajnika tak, aby przewidzieć miejsca gdzie będzie fala tłumiona.

Kilkanaście a nawet więcej mówisz? :-)

To może zapłacić komuś, komu się chce bawić za pieniądze...

Z taką ideologią właśnie masz problemy jakie opisałeś u szwagra.

Często skrzynka jest i tak rozwalona, wpiąć można konwerter z power line na wifi i nawet zasilanie jest pod ręką... I wtedy kabla po korytarzu ciągnąć nie trzeba.

No ale co Ci to da? Co tam Ci tak cennego chula po sieci?

Mówimy o uniwersalności - kabel kosztuje sztywność planów.

Reply to
Pszemol

Myslę że wiem na ten temat grubo więcej niz statystyczny Kowalski.

I sugerujesz ze tym sposobem user widzi 1000fps na swim monitorze "bo ma mniej do przesłania" ?

Tak, obraz tworzony jest bit po bicie. Przez kartę graficzną *LOKALNIE* zazwyczaj z prędkością mniejszą niż 60fps (bywa że grubo mniejszą). Siec wymienia jedynie dane dotyczące akcji w świecie gry. Czy będzie to 1ms czy 4ms nie ma żadnego znaczenia ponieważ i tak nie zdąży się w tym czasie wyrenderować nawet pół ramki.

Jesli masz na mysli strumieniowanie obrazu gry to na razie nie istnieje technologia która to potrafi przez internet i jest grywalna, a steam na ten przykład wymaga aby serwer i kilent byli w jednej sieci lokalnej, więc pingi nie mają znaczenia a technologia wykonania sieci wątpie aby była mierzalna poza placebo.

Nie znam obecnie gry która wysyla *cały* obraz przez sieć na inny komputer wiec zakładam z pewnością bliską 100% że AlexY pisząc coś o tym że ma 4x szybciej w kontekście gier po prostu powtarza audiofilskie voodoo i trzeba to w zarodku zdusić.

Reply to
Sebastian Biały

Dnia Sat, 28 Jun 2014 08:48:27 +0200, Sebastian Biały napisał(a):

Ale danych bywa wiecej i szybko zaczyna to miec znaczenie.

No, telewizja moze byc przez internet dystrybuowana, wiec w zasadzie istnieje. Serwer z kilkoma kartami graficznymi, sprzetowa kompresja do MPG, wysylka w swiat - i to wszystko realizowalne juz dzis ...

J.

Reply to
J.F.

Dnia Sat, 28 Jun 2014 00:38:14 +0200, Jarosław Sokołowski napisał(a):

Owszem. Ale to i tak kwestia przyzwyczajenia.

Ale ludzie tam nie zyja. No dobra, zyja w Meksyku, ale na cisnienie nie narzekaja.

Wszyscy. Te barometry w calach rteci ...

Ludziom sie moze wydawac ze i 2at to duzo.

Ale jednak przeliczyles 5kN na kG. Dalej wiedziales ile kG to duzo, a ile malo. Jakbys od malego widzial na worku napis "ciezar 500N", to bys nie musial przeliczac. No ale naukowe podejscie zabrania umieszczac takiego napisu :-)

Ale on wie ze kolo sie pompuje do 35 psi.

A to egzaminy maturalne

formatting link

No nie wiem. U nich chyba czesto ta gorszosc byla uzasadniona, moze w Indiach nie, ale przeciez je podbili. W dodatku w owym czasie to oni sami byli tacy ... kastowi.

No nie wiem - u nas tez byla prowicja i stolyca. Z tym ze bywalo ze Warszawa byla na prowincji, a stolica w Peterburku.

A curry sie w angielskiej kuchni zadomowilo. Podobnie jak np frytki.

J.

Reply to
J.F.

Pan J.F. napisał:

Do wszystkiego się można przyzw...

Czyli że jak się ciśnienie zmniejszy o połowę, to nie ma co narzekać. Akurat bardzo użyteczny wniosek, który wypływa wprost z użycia sensownych jednostek. Jak już wspomniałem, inteligentnych ludzi poznaje się po tym, że potrafią wybrać miary właściwe do zastosowania. Konstruktorzy samolotów podają prędkości w machach.

Ciśnienie "meteorologiczne", to odchyłka w górę (wyż) lub w dół (niż) od normalnego. Ona jest niewielka, nie przekracza kilku procent. Nikt nie mówi, że niż miał 98,3412% ciśnienia normalnego. Więc nie jest tak ważne, czy meteorolog będzie gadał, o calach, milimetrach, milibarach czy hektopaskalach. Ważne, by pamiętać ile to jest normalne i jakie bywają odchyłki.

Nawet nie musi się wydawać, 2at to może być dużo. Zależy gdzie, po co i dlaczego. Ważne, że atmosfery najłatwiej sobie wyobrazić.

Gdybym od małego widział jak się kupuje w sklepie 40 niutonów ziemniaków, to bym wiedział jaka to siła.

Anglik od maleńkości widywał na workach napisy w rodzaju "24 lb", stąd i siłę dobrze mu opisywać w funtach. Ja przecież cały czas o tym -- masa, ciężar i siła są tak ze sobą związane, że dobrze jest w praktyce mieć dla nich te same jednostki.

Kiedyś na kostce masła był napis "ciężar 0,25kG", potem w związku z naukowym podejściem zmieniono na "masa 0,25kg". Akurat ta reforma wielkiego zamieszania nie spowodowała.

Bo tak ma napisane. Na samochodzie i na kompresorze. Niczego sobie nie przelicza i nie mowi czy dużo, czy mało.

Chodzi o zadanie drugie? Przeciaż tam niczego nie trzeba zakładać -- jest masa w kilogramach, przyspieszenie w m/s, więc i siła w naturalny sposób wychodzi w niutonach. Wprost, bez żadnych przybliżeń.

No jasne, jak się kogoś najedzie, to dobrze mieć za wczasu przygotowane uzasadnienie dla tej gorszości. A jeszcze lepiej argumentację, że od tego najechania im się poprawi.

Jak w Peterburku, to już nie "u nas". Teraz jest w Moskwie i dobrze widać, jaka jest różnica między stolycą a resztą. Ten kraj to jeszcze inne podejście -- niby wszystko jedna mat' rodina, ale imperium tak wielkie, że wszędzie dobrze być nie może, więc niech chociaż w stolicy będzie (wyjątkiem byli tacy ludzie, jak wspomniany wcześniej Sokrat Starynkiewicz). Rzplita jak parła dalej i dalej na swoje wschodnie kresy, to wraz z ludźmi, którzy mówili "o, jak tu fajnie, zostaję, tu będzie mój dom". Zreszta to samo można powiedzieć o Niemcach z ich "drang nach Osten". Angielskie podejście jest inne.

Curry się nie "zadomowiło", tylko zostało *wymyślone* przez angielską kuchnię. W Indiach nigdy nie było czegoś takiego jak "curry powder". Anglicy wymyślili tę miksturę, by móc w szybki sposób uzyskać imitację kuchni indyjskiej -- zasypią onym proszkiem zaszlachtowanego barana, zamiast dodać sosu miętowego, i już mają baraninę po hindusku.

Reply to
invalid unparseable

ElectronDepot website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here. All logos and trade names are the property of their respective owners.