Pan J.F. napisał:
Rysy poszarzałe, widać, że od dawna. To samo zeznają świadkowie. W typowej sprawie o naruszenie praw autorskich chodzi właśnie o dowiedzenie, że coś co w tej chwili pojawiło się w obiegu, było wcześniej w posiadaniu prawowitego autora.
W praktyce muszą.
Szczególnie jeśli mowa o PDF, to łatwe jest sprawdzenie, który plik wyszedł wprost z pdfTeXa albo z eksportu Libre Office, a który jest efektem machinacji.
Przypomnę, że za typową uznaję sytuację, gdy posyłam tekst do wydawcy, ten drań mi to odrzuca, a potem wydaje pod fikcyjnym nazwiskiem, nikomu nie płacąc. Co innego gdyby ktoś chciał dowieść, że już trzydzieści lat temu napisał "Harrego Pottera", ale uważał, że to marne i się nie sprzeda. A teraz jakaś Rowling wydaje to pod własnym nazwiskiem i łupie kasę.
Po co?