Od czasu do czasu pojawiają się tutaj pytania "Jak zrobić <tutaj opis superwypasionego urządzenia> za tanie pieniądze. Nie znam się na elektronice/chciałbym się zająć elektroniką/jestem początkującym niepotrzebne skreślić. Pomóżcie"
Pojawiają się odpowiedzi:
"Skoro nie masz pojęcia o elektronice - daj sobie spokój." "Taniej wyjdzie, jak sobie kupisz."
Dlaczego ukręcamy my, elektronicy hobbyści/specjaliści/zawodowcy (niepotrzebne skreślić) łeb sprawie? Faktycznie, dla poszanowania globalnej energii pozostającej na Ziemi lepiej, niech taki człowiek zajmie się tym, co potrafi.
Są jednak argumenty przeciw takiemu podejściu:
- A może właśnie ten człowiek chce zająć się elektroniką, ma zapał, chęci i pieniądze na sprzęt. I ma czas? I to będzie jego powołanie?
- Skąd miałby się brać postęp, gdyby nie nie tacy zapaleńcy?
- Jak Wy zaczynaliście swoją przygodę z elektroniką? No chyba, że odpowiadają same smutasy, którzy zaczynali tak: "Dziś zdecydowałem, że zostanę elektronikiem. Pozycja pierwsza: Stefan Bolkowski: "Elektrotechnika" Podręcznik dla technikum. Co to jest prąd elektryczny."
;-)
No więc pytam się - jak Wy zaczynaliście? Ja (rocznik 78) jak sięgnę pamięcią, zrobiłem w IV klasie podstawówki brzęczyk na żyletce i elektromagnesie (pamiętam, jak się rozpłakałem, bo matka miała przynieść-załatwić gdzieś od kogoś z pracy drut nawojowy izolowany o parametrach, jakie były napisane w książce. Przyniosła w emalii a ja myślałem że jest nieizolowany i żadne przekonywania matki, że ten, kto dawał zapewniał, że jest izolowany nie pomogły :-), potem zostałem zafascynowany diodą LED. Potem w technikum ktoś mi pokazał mikrokontroler (pamiętam jak na początku myślałem: na Systemach Komputerowych omawiamy budowę XT. Wypas. Tutaj też jakaś archeologia:
8051 12MHz :-)Słodowy, Zrób to sam, nowoczesne zabawki (czy jakoś tak).
No więc pochwalcie się - jak Wy zaczynaliście i na co porwaliście się jak z motyką na Słońce?