Co mogą usłyszeć okupacyjne samochody

Użytkownik "Atlantis" napisał w wiadomości grup dyskusyjnych:lp1hk3$occ$ snipped-for-privacy@portraits.wsisiz.edu.pl...

Radary juz byly i z roku na rok schodzily na coraz krotsze fale.

Ale to specjalne konkstrukcje, specjalne lampy, i watpie aby do odbiornikow nasluchowych trafily.

W zasadzie ... skoro zakres UKF juz byl osiagalny, to i powstancy mogli sobie zrobic radiotelefony zasiegu lokalnego, a Niemcy powinni to namierzac :-)

J.

Reply to
J.F.
Loading thread data ...

Pan J.F. napisał:

Nawet zanim zaczną gadać przez te radiotelefony -- wystarczyło monitorować transakcje na eBayu i patrzeć, który z powstańców zamawia lampy na pasma decymetrowe.

Jarek

Reply to
invalid unparseable

W dniu 2014-07-03 01:30, Bambaryla napisał/a:

Fakt, masz problem...

Reply to
Czarek

W dniu 2014-07-03 14:59, Jarosław Sokołowski pisze:

E, tam. Nawet eBaya nie musieli monitorować. Wystarczało sprawdzać na poczcie, do kogo idą przesyłki - gdyż wtedy nie było DHL-a ani żadnej Siódemki ;) No, chyba że odbiór osobisty od jakiejś Alibaby.

Reply to
Adam

Pan Adam napisał:

W odniesieniu do tamtej rzeczywistości, fantazjowanie o eBayach jest tak samo uprawnione, jak wyobrażanie sobie zamawiania lamp z fabryki czy innego magazynu. Raz, że za Niemca jakakolwiek elektronika była zakazana, a dwa, to cały przemysł "nowych technologii" i tak robił wtedy już tylko dla wojska -- powstańcom mogli zrzucić z samolotu najwyżej kompletną radiostację, ale nie zestaw "Mały Elektronik" do samodzielniego montażu wraz z literaturą dydaktyczną na temat nowych osiągnięć naukowotechnicznych.

Tu sobie pozwolę na kolejną uwagę historyczną. Wejście na najwyższy poziom w elektronice związane jest dzisiaj przede wszystkim z barierami technologicznymi. Nie zrobi się tranzystora w kuchni. O układach scalonych nie wspominając. Nawet gdyby dysponować zespołem tęgich głów, to w izolowanych warunkach nie zorganizuje się od zera produkcji elektronicznej. Siedemdziesiąt lat temu, mając paru zdolnych rzemieślników, można było z samych tylko *surowców*, dość łatwo wtedy dostępnych, zrobić wszystko. Barierą było to, na co dzisiaj mówimy know-how.

Reply to
invalid unparseable

ACMM-033 napisało:

[...]

No przecież właśnie nie były! Technikę półprzewodnikową (na przykład detektory kryształkowe), odkąd wynaleziono diodę i triodę próżniową, wszyscy mieli w głębokiej pogardzie. Najwyżej jakieś świry się tym interesowały. Wynalazek tranzystora spadł nagle, mało kto od razu zdawał sobie sprawę, co z tego będzie. Autorzy sci-fi pisali wciąż o lampach.

Jarek

Reply to
invalid unparseable

Użytkownik "Atlantis" snipped-for-privacy@wp.pl napisał w wiadomości news:lp1hk3$occ$ snipped-for-privacy@portraits.wsisiz.edu.pl...

Ech, gdzie te czasy, gdy sobie radyjo do łóżka brałem, jeździłem po długich i średnich, nasłuchując to którejś z Warszaw, czy Wolnej Europy, Głosu Ameryki, a jak nie, to co innego się nocami na średnich słuchało. Bez większych bólów, czasem lodówka strzeliła przekaźnikiem rozruchowym, sąsiad włączył światło w sraczu, to kliknęło w głośniku. Miałem radio sieciowe, z bezpośrednim zasilaniem, oraz żarzeniem, przez co byle kliks od strony zasilania powodował wiadomo co i tu rano przez może minutę, dwie, jak sąsiad się golił, to maszynka jęczała, z rzadka właził jakiś odległy silnik, to wszystko.

Dziś nawet nie myślę o używaniu takiego radia...

Ale też może zachodzić fluktuacja warstw jonosfery, przez co wiązka fali może być odbijana pod różnym kątem - i na KF raczej tak się to odbywało - zasięg przyziemny (już na średnich - stąd sieć nadajników progframu lokalnego małej mocy, nadających na jednej, lub kilku bliskich, częstotliwościach, przynajmniej w dawnych czasach) jest bardzo niski. Oczywiście, mogły też lecieć dwie, lub więcej, odbite wiązki i się nakładać. Wydaje mi się, że na słuch można wyłapać, jakiego charakteru jest zanik. W charakterystyczny sposób (krótkofalowcy to rozpoznają) objawia się ciąg, zahaczający o któryś z biegunów.

Takowoż. Na KF nie ma zbytnio sensu dowalać do pieca, zasięg rośnie z kwadratem mocy, czyli szybko by to zeżarło energii, a doleciało by na przyziemnej niewiele dalej. Natomiast co odbite, to tak, małą mocą doleci. A skoro tak, to nie ma po co dokładać mocy, bo i tak zostanie odebrane.

Z anteną ramową, czemu nie, wystarczą dwa wozy i azymut...

No tak, to jednak koszty. Bo z pewnością takie lampki tanie nie były, a jak małe, to może i zbyt delikatne, żeby się z nimi po wybojach szlajać?

Reply to
ACMM-033

Użytkownik "Jarosław Sokołowski" snipped-for-privacy@lasek.waw.pl> napisał w wiadomości news: snipped-for-privacy@falcon.lasek.waw.pl...

A jednak podtrzymam... przy takim nastawieniu do tychże, to bym to jednak do Sci-Fi zakwalifikował. Ja wiem o kryształkach, ten tego... Ale to jedna jaskółka, a przysłowie twierdzi, że wiosny ona nie czyni.

Reply to
ACMM-033

ACMM-033 napisało:

Lem pisał coś o kryształkach do przechowywania informacji. Ale nie, nie miało to nic wspólniego z elemenem aktywnym mającym zastąpić lampę elektronową.

Jarek

Reply to
invalid unparseable

W ksiazce Astronauci (tej o wyprawie na Wenus) Lem pisze o miniaturowych lampach elektronowych ktorych elementy byly "wypalone" na wewnetrznej powierzhni szklanej banki

A.L.

Reply to
A.L.

W dniu 2014-07-03 23:22, Jarosław Sokołowski pisze:

Bo wtedy jeszcze tranzystory nie nadawały się do poważniejszych zastosowań. Duże szumy własne, niska częstotliwość i parę innych wad. Ray Kurzweil zauważył, że zwykle następca danej technologii pojawia się jeszcze wtedy, gdy obowiązujący paradygmat święci sukcesy. Nowe urządzenie z początku nie jest w stanie natychmiast podbić rynku, ale rozwija się po cichu i w pewnym momencie jest gotowe przejąć pałeczkę w tej sztafecie.

Tak właśnie było z lampami i tranzystorami. Autorzy SF pisali o lampach, bo to one dominowały, a półprzewodniki były (jeszcze) ciekawostką o ograniczonych zastosowaniach. Pewnie za 50 lat nasi potomkowie będą z uśmiechem oglądać produkowane teraz filmy SF, w których komputery przyszłości pracują na krzemowych scalakach. :)

Właśnie to mnie bawi w krytykach Kurzweila. Krytykują, a najwyraźniej nie przeczytali ani jednego eseju jego autorstwa. Co chwile pojawia się argument zwalniającego prawa Moore'a, a przecież odnosi się ono tylko do krzemowych scalaków. Równie dobrze można by w latach dwudziestych stwierdzić, że szybkie komputery są mrzonką - bo przecież żaden przekaźnik nie pracuje dostatecznie szybko.

Reply to
Atlantis

W dniu 2014-07-03 21:04, Jarosław Sokołowski pisze:

Dwa słowa: Jeri Ellsworth. ;)

Reply to
Atlantis

W dniu 2014-07-03 23:29, ACMM-033 pisze:

A nie na odwrót - czyli im mniejsza bańka, tym trudniej ją uszkodzić?

BTW: Kumpel swego czasu przytachał jakąś wojskową plecakową radiostację. Miała antenę typu "stokrotka" ;) - pionowy dipol, na jego końcu poziome "płatki" blachy, długości chyba dłoni. Nie pamiętam, dawno to było. Co to za antena? Jakie znaczenie ma "kwiatek"? Bo przeciwwagą dla anteny to było chyba chassis urządzenia.

Reply to
Adam

W dniu 2014-07-04 08:55, Atlantis pisze:

Przy okazji: jakie wzmocnienie osiągały pierwsze "powszechne" germanowce? Może niekoniecznie TG5, ale wcześniejsze - takie, które już były dostępne w handlu i można na nich było sklecić wzmacniacz. Bo do tego chyba najpierw były używane.

Przy okazji 2: Ja i kilku moich kumpli za młodu używaliśmy 2N3055 z obciętymi końcówkami jako breloczka do kluczy. Po tym poznawało się "swojego" ;)

Reply to
Adam

Atlantis napisał:

Statki kosmiczne też nie nadawały się jeszcze do poważniejszych zastosowań, ale nie przeszkadzało to w snuciu wizji galaktycznych podróży.

A ja zauważyłem, że z półprzewodnikami nie było "jak zwykle" -- wynalazek tranzystora szybko zmienił elektronikę, a technologia półprzewodnikowa dawała z siebie co i rusz nowe rzeczy. Jednak w ciągu tych kilku lat zmiany "technologii wiodącej", autorzy s-f zdążyli napisać parę książek dokumentujących porażkę na tym odcinku fantazjowania.

Pisaniem o tym, co dominuje w zastosowaniach, zajmuje się literatura faktu. Słowo "tranzystor" pada zdaje się w powieści "Eden" Stanisława Lema z 1959 roku (na dobrą sprawę w tamtym czasie można było jeszcze uprawiać realizm socjalistyczny). Tranzystor miał wtedy już kilka lat (a może dopiero -- patrząc na to inaczej), chwała Lemowi za to, że w ogóle wynalazek zauważył. Dwa lata przed napisaniem powieści umieszczono na orbicie psa Łajkę, a dwa lata później człowieka Gagarina. Bohaterzy Lema polecieli rakietą gdzieś w nieznane, na obcą planetę, ale przy jej naprawie szukają skąd by tu można dziabnąć "tranzystor odpowiedniej mocy" do ożywienia czegoś ważniejszego, co uległo awarii w trakcie wypadku. Technika napędów kosmicznych, owszem, poczyniła od tego czasu niejakie postępy, ale daleko nam do takich podróży. A co się dokonało w dziedzinie półprzewodników -- to chyba każdy widzi.

Nie jestem szczególnym entuzjastą s-f, a współczesna kinematografia mnie nie zachwyca, więc nie oglądam. Ale zdaje się, że niewiele tam mowy akurat o "krzemowych scalakach". Tego typu technikalia w ogóle się pomija jako nieciekawe. Współczesne dzieciaki też nie do końca wiedza w jaki sposób powiązać krzem z elektroniką.

Jarek

Reply to
invalid unparseable

Pan Adam napisał:

formatting link
Te akurat wcześniejsze niż dostępne w handlu, ale warto przeczytać o początkach laboratoryjnych. Więcej można wyszperać choćby tu:

formatting link

Biżuterię (złotą, prawdziwą, przez jubilera robioną) z wmontowanymi strukturami jakichś procesorów też widziałem.

Reply to
invalid unparseable

W dniu 2014-07-04 14:49, Jarosław Sokołowski pisze:

Kiepskie porównanie. Wczesne wizje podróży kosmicznych też nie zawierały zbyt trafnych prognoz. Za przykład może posłużyć chociażby księżycowe działo u Verne'a.

I na to Kurzweil też ma gotową odpowiedź. ;) Prawo przyspieszających zwrotów zakłada, że technika rozwija się w tempie wykładniczym. Dotyczy to nie tylko poszczególnych paradygmatów (jak prawo Moore'a dla układów scalonych), ale również tempa w jakim stary paradygmat zostaje zastąpiony przez nowy.

Tranzystor istotnie zmienił elektronikę bardzo szybko, ale nie natychmiast. I o to się właśnie rozchodzi. Zmiana spowodowana przez mikroprocesor też nastąpiła jeszcze szybciej.

Bo kino rozrywkowe to nie zawsze hard SF. Jednak np. w kontekście sztucznej inteligencji nieraz ten krzem pojawia się w fantastyce.

Tak BTW przypomniał mi się oryginalny "Star Trek" z lat sześćdziesiątych, gdzie statek kosmiczny z XXIII wieku był wyposażony w elektronikę montowaną z elementów dyskretnych, na płytach chyba z bakelitu. ;)

Reply to
Atlantis

Atlantis napisał:

Bardzo dobre porównanie. Literatura fantastyczna nie jest od tego, by prognozować, a już zwłaszcza trafnie. Ale jest od fantazjowania właśnie. W przypadku półprzewodników tej fantazji zabrakło. Nie że zawiodła i źle kombinowali, tylko po prostu zabrakło.

Verne fantazjował całkiem sprawnie -- na temat samych ludzi na Księżycu. A że na środek transportu nie miał lepszych pomysłów, walnął z tej grubej berty, starannie omijając szczegóły.

O to własnie chodzi. Fantazje na temat statków kosmicznych wielkości Stadionu Narodowego od lat wychodzą na tyle sprawnie, że ludzie patrząc na to myślą sobie "tak to jeszcze nie ma, ale gdybyśmy się trochę postarali...". Dalej już można mniej fantastycznie, a więcej naukowo rozważać, że owszem, starać się można, ale kasy na to dużo by trzeba, więc powstają nowe pytania, czy warto. No i ten statek, to nieraz zapindala tak szybko i tak daleko, że już trudno to z punktu widzenia nauki ocenić. Ale dobrze, od tego przecież jest fantastyka.

Tymczasem z półprzewodnikami odwrotnie. Gdyby pół wieku temu ktoś fantazjował, że nie bakielitowe płyty, tylko kawałek półprzewodnika zawierający więcej tranzystorów niż jest ludzi na Ziemi, w dodatku mniejszy niż kapsel od piwa i kosztujący tyle co marna powieść s-f w sztywnej tekturowej okładce -- to by stwierdzono, że facet przesadza.

Jarek

Reply to
invalid unparseable

A co to ma do robienia tranzystora w kuchni?

A/.L.

Reply to
A.L.

ElectronDepot website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here. All logos and trade names are the property of their respective owners.