Co mogą usłyszeć okupacyjne samochody

Tak się zastanawiam.

Gdyby niemieckie samochody pelengacyjne z okresu II Wojny Światowej postawić we współczesnym mieście - co by mogły namierzyć?

Długie i średnie pewnie tak. CB? Chyba też. UKF - nie wiem, pewnie tak. Stary NMT można podsłuchać byle skanerem, więc pewnie też (o ile jeszcze żyje). A gdyby jakimś cudem ich odbiorniki łapały też do 3GHz? Pewnie nośną by załapali, natomiast transmisja byłaby już poza możliwościami technicznymi.

Kogo pelengacja mogłaby namierzyć?

Reply to
Adam
Loading thread data ...

Użytkownik "Adam" napisał w wiadomości

Jak najbardziej - preferowane do lacznosci pasmo krotkofalowe.

Uslyszec to raczej nie. Zobaczyc na wskazniku - byc moze. Nie jestem pewien, ale raczej nie mialy zakresu 100MHz.

O ile masz odbiornik na 450MHz i demodulator FM. Watpie w jedno i drugie.

A zaczeli by od wylaczenia wszystkich BTS i nakazali zdanie wszystkich telefonow komorkowych ? Zdac jeszcze wszystkie wifi, komputery, telewizory i eter sie oczyszcza ...

J.

Reply to
J.F.

Pan J.F. napisał:

O niemieckich niewiele mogę powiedzieć, natomiast doskonale pamiętam, co działo się, gdy miało nadawać Radio "Solidarność". Największa szopka była chyba z okazji 3 Maja 1982. Po Warszawie jeździło tyle samochodów pelengacyjnych (ruskie zielone gaziki z wysoką anteną), że trudno było nie mieć jakiegoś w polu widzenia. Może i miały na początku zamiar, by kogoś namierzyć, ale nic z tego nie wyszło. Więc każdy zaczął nadawać swój program. W eterze na UKF zrobiło się nagle gęsto, jedna stacja przy drugiej. Wszyscy się dziwili, że ubecja ma tyle dobrych nagrań imperialistycznej muzyki.

Jarek

Reply to
invalid unparseable

W dniu 2014-06-30 11:28, J.F. pisze:

Czyli ówcześnie modulacja była tylko AM?

Czyli jak wyżej. Widzą, że "coś idzie w eter", ale brak możliwości podsłuchania transmisji.

;)

Przy takim zatłoczeniu na 2,4GHz to być może mieliby trudność z pelengacją.

Gdyby partyzanci używali telefonów komórkowych, to pewnie włączaliby na chwilę, żeby nadać SMS - natomiast Niemcy nie zdążyliby ustalić wiązki z

2 anten.
Reply to
Adam

Pan Adam napisał:

Ruscy w ten sposób trafili Dudajewa. Z grubej rury, rakietą. Namierzyli z samolotu jego telefon (satelitarny, ale to bez różnicy) w czasie rozmowy.

Reply to
invalid unparseable

W dniu 2014-06-30 12:52, Jarosław Sokołowski pisze:

Ale mnie interesuje taka hipotetyczna sytuacja:

"Niemcy" mają technikę z roku 1944 "Nasi" mają technikę współczesną.

Dudajewa raczej nie pelengowali. A nawet jeśli to była typowa pelengacja na 2 lub 3 wiązki, to współczesny system namierzający raczej szybciej reaguje, niż hipotetyczny "Niemiec" w suce kręcący korbką i ze słuchawkami na uszach. Ruskie mieli chyba rakietę "zafiksowaną" na konkretny sygnał, więc była to jakby pelengacja na 1 wiązce i rakieta sama się naprowadzała na najmocniejszy sygnał.

Zresztą już chyba dość dawno były rakiety samo-namierzające się na cel: w rakiecie siedziała kura czy jakiś inny gołąb i dziabała w ekran wyświetlający kropkę (cel). Wystarczyło znać koordynaty dzioba. Czy próby nie były już w okresie II Wojny?

Reply to
Adam

Pan Adam napisał:

Ech, gdybyśmy mieli współczesną technikę, to dopiero byśmy im dali do wiwatu! Dla mnie, to takie gdybanie wykracza już poza granice absurbu. Jaką komórkę by mieli ci partyzanci? Tak-Taka z T-Mobile?

O czym innym teraz pomyślałem. Opowiadali mi ludzie pamiętający Powstanie Warszawskie, że często meldunki i rozkazy przekazywano wtedy przez telefon. Sieć i centrale były rzecz jasna od 39 roku pod zarządem niemieckim, ale dla wszystkich było oczywiste, że rozmów telefonicznych się nie podsłuchuje. "Się nie podsłuchuje"

-- tak najlepiej powiedzieć, a nie że był jakiś rozkaz, ustawa, czy dekret. Dzisiaj (wczoraj, przedwczoraj -- w każdym razie nie tak dawno) władza stwierdziła, że podsłuchiwanie jest całkiem w porządku i nie ma czego się wstydzić. A przykład idzie z góry. Więc mamy to, co mamy. Co tu więcej dodać? :- (_,_) .:.

Jarek

Reply to
invalid unparseable

Burak napisał:

Na grzędzie siedzi, a nie zwisają.

Jarek

Reply to
invalid unparseable

formatting link
"...niemiecka rządowa agencja utworzona [...] 10 kwietnia 1933 r. w celu podsłuchiwania _rozmów_ _telefonicznych_, przechwytywania korespondencji radiowej i łamania szyfrów."

Raczej "Się nie chwali, że się podsłuchuje" ;-)

pzdr bartekltg

Reply to
bartekltg

Mity. To byli ludzie, którzy innymi ludźmi regularnie palili w piecach, ale ich rycerski honor powstrzymywał od podsłuchiwania Untermenschów... Możliwości technicznych do inwigilacji na masową skalę nie mieli, to i nie podsłuchiwali. Teraz mają, to podsłuchują.

Pozrawiam, Piotr

Reply to
Piotr Wyderski

On nawet nie musi szczególnie szybko reagować, choć zapewne i tak to robi. Dzisiejsze możliwości techniczne pozwalają przecież zgrać kilkusekundowy fragment całego widma do n Ghz (a co dopiero jego wycinka) do pamięci i sobie pelengację zrobić off-line. Jedyne, co trzeba, to mieć porządnie zsynchronizowane zegary, ale po ile chodzą wzorce rubidowe na eBayu? 300 dolców? :-)

To jest fajne wyzwanie dla zaawansowanych amatorów/studentów, a nie dla specjalistów.

Pozdrawiam, Piotr

Reply to
Piotr Wyderski

Użytkownik Adam napisał:

Współczesne systemy to wieloantenowe układy z modulacją amplitudy sygnału odbieranego z każdej z anten przebiegiem o fazie ciut przesuniętej do anten sąsiednich. Nic się fizycznie nie kręci a namiar na sygnał odbierany dostaje się w czasie rzędu milisekund.

Reply to
invalid unparseable

W dniu 2014-06-30 14:37, Jarosław Sokołowski pisze:

Czytałem, że Niemcy mieli (zwłaszcza we Francji) całe budynki przeznaczone dla "podsłuchiwaczy". Ken Follet nie jest oczywiście historykiem, ale coś na ten temat pisał bodajże w "Kryptonimie Kawki" - jednak czytałem w opracowaniach historycznych.

Natomiast Stasi (DDR) już taka "uprzejma" nie była :(

Reply to
Adam

Użytkownik "Jarosław Sokołowski" snipped-for-privacy@lasek.waw.pl> napisał w wiadomości news: snipped-for-privacy@falcon.lasek.waw.pl...

Absurd absurdem, ale mało to zabawnych filmów opiera się na zderzeniu technologii różnych epok. Ja uważam, że fajnie by było spotkać się z Rejewskim, Różyckim i Zygalskim mając pod pachą współczesnego notebooka (może lepiej palmtopa bo te to jeszcze nie RoHS bywały). Jak tylko skonstruuję wehikuł czasu to zaraz się wybiorę :). P.G.

Reply to
Piotr Gałka

Kłania się tu Wyprawa Szósta. I Zbójca Gębon spod zwałów papierowej taśmy...

Reply to
invalid unparseable

W dniu 2014-06-30 15:17, Piotr Gałka pisze:

A ja bym zaczął od Kamińskiego i Kurka :)

A na temat nie patrzę jak na absurd, tylko zabawę intelektualną wyłącznie w aspekcie technicznym. Czasami w niektórych programach popularno-naukowych mówi się o innych cywilizacjach. My siejemy w eter. Oni może też. Według niektórych, powinniśmy się "dogadać"

Ale co, jeśli oni nie mają przyrządów do obierania fal elektro-magnetycznych? Jeśli ich technika opiera się na "czymś innym"? Wtedy będą głusi na nasze sygnały i vice-versa.

Coś podobnie, jak owi wojenni Niemcy - nie mogliby wiedzieć o istnieniu WiFi, gdyż ich zakres pomiarowy nie obejmował tego pasma.

Reply to
Adam

Pan Piotr Wyderski napisał:

Tak się teraz zastanawiam, czy w okupowanej Warszawie więcej telefonów zainstalowanych było w domach Untermenschów, czy...

To *podsłuchiwali*, czy *nie mieli możliwości*? Myślę, że po prostu byli realistami. Podsłuchiwać można było wtedy tylko "on-line" i "real time". Więc gdyby chcieć to robić skutecznie, to by trzeba było użyć tyle sił, że by się to nie opłacało. Więc "się nie podsłuchiwało".

Tego realizmu brakuje współczesnym -- ładują górę kasy (nie swojej w dodatku, naszej) w zupełnie nieskuteczne systemy inwigilacji. Nie dociera do niech, że przy obecnym stanie techniki i wiedzy, przy tych wszystkich kryptografiach, steganografiach i czort wie czym jeszcze, jeśli jakiś bad guy będzie chciał się tajnie zmówić z drugim bad guyem, to zrobi to z łatwością. A cała ta kasa jest wydana na marne, może najwyżej dać wiedzę na temat ogonów wołowych z rozmów prowadzonych przez niekumatych.

Jakeśmy mielie na studiach w 1981 roku jakies praktyki, to kolegów rzuciło do fabryki Mera-Cośtam. Studenty montowały tam ogromne szafy wypełnione kasetowymi magnetofonami (jakieś japońskie werki, przewyższające jakością wszystko, co w uspołecznionym handlu dało się kupić). Tylko nikt nie wiedział po co to jest. A po co było, to się okazało jakiś rok później, gdy nazad włączono ludziom telefony, ale już z przebijającym się przez sygnał dzwonienia komunikatem "rozmowa kontrolowana". To był ostatni czas, kiedy podsłuchy można było uznać za uzasadnione. Oczywiście tylko z techniczno-praktycznego punktu widzenia. Bo jeśli chodzi o budowanie relacji państwo-obywatel, zawsze i wszędzie jest to prosta droga do upadku (obyczajów, cywilizacji i wszystkiego innego).

Reply to
invalid unparseable

Pan Dariusz K. Ładziak napisał:

Ech, gdyby jeszcze raczyli mieć w pamięci jeden z morałów Wyprawy Pierwszej, ten związany z eksploatacją elektrybałta:

Kiedy jednak w następnym miesiącu przyszedł rachunek za elektryczność pochłoniętą przez maszynę, pociemniało mu w oczach. Rad był zasięgnąć rady starego druha Klapaucjusza, lecz ów zniknął, jakby się pod nim ziemia rozwarła. Skazany na własny koncept, pewnej nocy Trurl odciął maszynie dopływ prądu, rozebrał ją, załadował na statek, wywiózł na pewną niewielką planetoidę i tam zmontował na powrót, przydawszy jej, jako źródło energii twórczej, stos atomowy.

Niestety, wielkiej nadziei na to nie ma. A gdzież takiemu elektrybałtowi pod względem złożoności do tego, co teraz planują! Nie sądzę też, by na ośmiu piętrach poprzestali (to jeśli chodzi o zdolności poznawcze budowanej maszyny).

Jarek

Reply to
invalid unparseable

Kluczem jest na "masową skalę". Szczególnie cennych podejrzanych pewnie podsłuchiwali, na wszystkich sił nie starczyło. Nie było też komputerów, by sobie dostatecznie szybko korelować, kto do kogo dzwonił i na tej podstawie odtwarzać powiązania nawet bez treści rozmów.

Magnetofony były, choć dość pionierskie.

Jestem pewien, że kilku to "się podsłuchiwało". Jeżeli więc prawdą jest ogólne przekonanie o braku podsłuchów, to tym mniej dziwi spektakularny "sukces" Powstania Warszawskiego.

Wśród bad guyów również zdarzają się idioci, tam rozkład pana Gaussa też działa. :-)

Poza tym nie ma potrzeby umieć wszystkiego teraz -- dyski są tanie, to się nagra i poczeka na rozwój technologii. Jeśli ktoś był szczególnym bad guyem, to takie materiały mogą być cenne nawet po kilku dekadach. Zwłaszcza, jak bad guy został w międzyczasie np. senatorem.

Znajomość treści nie musi być kluczowa. Jeśli jeden wpadnie z innych przyczyn, to wszystkich pozostałych z jego "listy kontaktów" można profilaktycznie zaprosić na wakacje zagraniczne do znanego kurortu na Kubie. Przecież zawsze można powiedzieć "przepraszam, pomyłka", a jak uczy stare rosyjskie przysłowie, "żeby wyjść, trzeba najpierw trochę posiedzieć"... :-)

Pozdrawiam, Piotr

Reply to
Piotr Wyderski

Pan bartekltg napisał:

"Personel agencji składał się początkowo z czterech techników". No dobra, później było więcej. Trochę więcej. Niemiecka Wiki coś wspomina o 500 telefonach podsłuchiwanych w Berlinie. W każdym razie do obłędu podsłuchiwania wszystkich przez wszystkich było daleko. Podejrzewam, że w ogóle najbardziej chodziło o to łamanie.

Dobre i to. Nie tak mnie wkurza samo podsłuchiwanie, co bezceremonialne chwalenie się tym faktem przez wszystkich. Szczególnie przez rządy krajów różnych -- bo jeśli chełpi się tym jakiś mafioso, to takie jego zbójeckie prawo, więc rozumiem. Jak równiutko sto lat temu C.K. wywiadowca Bretschneider nasłuchiwał w w gospodzie "Pod Kielichem" co kto mówi o najjaśniejszym panu i czy tę wojne wygramy, to też jakoś jeszcze zdzierżę, bo pensję miał niewielką. Ale chwalenie się miliardami wydatków na coś, co do niczego się nie przyda?! A jeśli nawet przyda się do czegoś, to na pewno nie do tego, co obiecują.

Jarek

Reply to
invalid unparseable

ElectronDepot website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here. All logos and trade names are the property of their respective owners.