Hello All,
Wybrałem metodę termotransferową ze względu na obrzydzenie do agresywnych chemikaliów. No i niestety - jednak to założenie zawiodło. Owszem, płytki z maglownicy wychodza idealnie, powtarzalnie i wygodnie. Ale ni czorta nie mogę opanować jednej rzeczy - cieniutkiej, powierzchownej warstwu papieru kredowego (tego z głębokiej komuny jeszcze), uparcie przyklejającej się do miedzi i wyjatkowo trudnej do usunięcia. Owszem, po wielogodzinnym moczeniu w wodzie, occie, kwasie cytrynowym, Cilit'cie itp. badziewiach oraz intensywnym szorowaniu szczotką w końcu udaje się pozbyć tego 'nalotu', uszkadzając przy okazji jakiś wycyzelowany napis :-( Czyli cały efekt szybkiego i sprawnego zrobienia płytki szlag trafia.
Dzisiaj się zdenerwowałem i potraktowałem upartą płytkę... Kretem. Ufff - zlazło badziewie bardzo ładnie - czyli jednak nie kreda ale jakiś cholerny wosk!
Ale tu pojawia się wspominany na początku problem - agresywna chemia :-( Czyli nadal szukam pomysłu na pozbycie się upierdliwego nalotu, który utrudnia trawienie i psuje mi humor...