Niekoniecznie. Można to rozwiązać metodą chińskiego pieca. Po wsiach używane tam są piece opalane brykietami węgla na ceramicznym (glinianym) rdzeniu. Brykiety są jak plastry sera szwajcarskiego, mają dziury żeby powietrze mogło przepływać. Piec ma kształt rury minimalnie większej od plastra i wysokiej w zależności od zapotrzebowania na ciepło. Z rańca wsadzasz dwa "plastry" i podpalasz. Potem w miarę potrzeby od wierzchu dokładasz nowe brykiety, a dołem wyciągasz wypalone (dlatego potrzebny jest ten ceramiczny rdzeń, żeby wypalony brykiet nie rozsypał się tylko dalej pozwalał na przepływ powietrza).
Idąc tym tropem można by taki przydomowy generator ładować kasetami radioaktywnego żwiru, a co jakieś 15 lat dołożyć nową kasetę. Jeśli piec miałby miejsca na 4 kasety, to przy optymalnym odnawianiu dawałby nieprzerwanie tyle ciepła, co ca. 2-2.5 nowej kasety, a odpad miałby
25% początkowej radioaktywności. Przemiał, oddzielenie strontu i recykling.Jeśli chodzi o zagrożenia: Podłożenie bomby pod rafinerię ropy albo zakłady nawozów azotowych mają bardzo wysokie szanse równie skutecznie udupić wszelką wegetację w promieniu wielu kilometrów, co uwolnienie radioaktywnego zanieczyszczenia. Dużo łatwiej podprowadzić cysternę oleju napędowego niż zmielić sensowne szkliwo, a bomby z materiałów, które się do RTG nadają się i tak nie zrobi...
Marek