Dostalem tu w miare wyczerpujaca odpowiedz na pytanie z dziedziny "prawa", na ktorym nic a nic sie nie znam, wiec w rewanzu pozwole sobie na zabranie glosu i przedlozenie swojej opinii na temat wiatrakow, na ktorych kazdy sie zna, no bo wie, ze sie kreci kiedy jest wiatr a jak wiatru nima to stoi i rdzewieje. Wiec kilka lat temu tu w Hameryce zaprponowalem "klientowi" instalacje systemu paneli slonecznych i calego osprzetu. System ten mozna porownac do wiatraka no bo tez jak jest dzien sloneczny, to to dziala a jak plucha to rdzewieje. Nie pamietam szczegolow ale jest to dosc drogie. Moze nie tak jak wiatrak ale te 15 - 20 tys. dolarow trzeba zainwestowac. Pamietam, ze 1 panel o wymiarach poltora metra na okolo 0.6 m, majacy moc 100 W kosztuje okolo 700 dolarow. Tych paneli trzeba z 10. Do tego dochodzi bateria wypasionych akumulatorow ale nie taka, by mogla zmagazynowac energie na caly miesiac tylko kilka, powiedzmy
4 akumulatory 12 woltowe. Ale tu jest cos, co mnie zaskoczylo i zapewne zainteresuje ew. zwolennikow wiatrakow. Otoz w zestawie (wszystko dostarcza firma) jest taka "baksa" , ktora przetwazra to stale napiecie uzyskiwane z paneli, na prad przemienny o parametrach identycznych z dostarczana do domu energia z elektrowni. Zatem jest to przetwornica dajaca napiecie przemienne 2 x 120 V w ukladzie przeciwsobnym. Dwa razy goscia pytalem i on z cala odpowiedzialnoscia oswiadczyl, ze w przypadku nadmiaru energii wytwarzanej przez ten system zainstalowany na dachu, jej czesc lub nawet calosc, bedzie dostarczana z powrotem do sieci elektrycznej, ktora zasila dom. Praktycznie odbywa sie to w ten sposob, ze licznik elektryczny bedzie sie krecil w kierunku odwrotnym! Tak to tu zostalo chytrze rozwiazane. Pzdr.