W dniu 06.03.2017 o 11:27, Jacek Maciejewski pisze:
Pamiętasz anegdotkę o zapłacie za wynalezienie szachów? Pomyśl w podobny sposób, powiedzmy kandydat ma 64 dla uproszczenia binarne poglądy (bool) i Ty masz 64 binarne poglądy. Jaka jestr szansa, że wiekszosć tych poglądów masz takie same jak kandydat na którego chcesz głosować? Tym bardziej, że reklama mówi o najwyżej kilku... Nie wspomnę już, że każdy mówi co ludzie chca usłyszeć.
Głosowanie na kogoś, kto wszelkimi środkami będzie dążył do realizacji wszystkich *moich* 64 poglądów, uznałbym za czyste szaleństwo. To by się na pewno dobrze nie skończyło, ani dla kraju, ani dla mnie. Ja sobie dobrze zdaję sprawę z tego, że jestem w mniejszości, że inni mogą chcieć inaczej, że musimy razem żyć w jednym kraju. Dlatego chcę u władzy takich, co jeśli robą coś choćby niewielkiego dla mnie, to tak, by przy okazji nie skrzywdzić, tych, którzy oczekują zgoła czego innego.
To wszystko co się dzieje wokół (i co tutaj czytam) świadczy o tym, jak bardzo mamy niedojrzłe społeczeństwo i jak żywe jest sobiepaństwo znane z pierwszej Rzplitej. Po raz pierwszy od przedrozbiorowych czasów doszli do władzy tacy, co mają kompletnie w dupie każdego, kto ma choćby o jotę różne poglądy partii rządzącej. To nie stało się nagle -- długo rosła w siłę grupa krzykaczy oskarżających każde poprzednie rządy o "lenistwo". Lenistwo polegające na tym, że nie robiono "reform", które tej grupie były miłe, za to wstrętne innym licznym grupom obywateli.
Widocznie poprzednicy mimo poparcia ponad 90% mediów nie umieli przekonać ludzi do swoich racji. Coś poszło nie tak.
Już tak nie czaruj z tą zgodnością poglądów luda z władzą.
200.000 w l. 40-60 poszło do dołów, zaś w l. 80tych 200.000 dostało od władzy bilet w jedna stronę. Prawdopodobnie w l. 20tych też ostro brali się za łby.
Kolejne słowa potwierdzające brak zrozumienia świata. Poprzednicy zawsze "są winni" w opinii nowej władzy. Takie jej święte prawo
-- na całym świecie nowa władza po wyborach stara się pokazać winy poprzedników. Nie mam nic przeciwko temu rytuałowi. Oskarżenia władzy przez "suwerena" o lenistwo, to co innego. Mogliście tym @#$% pokazać gdzie raki zimują, mieliście większość, mogliście ich nawet do obozów zamknąć. Ale wam się *nie chciało*. Chęć do naruszania równowagi i kompromisów, nad którymi pracowało całe pokolenie, jest teraz większa od chęci do zawierania nowych porozumień. Społeczeństwo przeorganizowuje się do takich warunków, jakby kraj zamieszkiwały plemiona Tutsi i Hutu. Co gorsza, to nie tylko jeden świr stoi za tym nowym porządkiem, robione jest to z aprobatą znacznej części nawdiślańskiej ludności.
Kto tu czaruje, a już zwłaszcza czymś takim?! Jest rzeczą absolutnie normalną, gdy 90% luda ma poglądy w czymś niezgodne z władzą. Właściwie to nie wiem czemu napisałem 90% -- przy stu procentach też to być może. Władza również sobie z tego zdaje sprwę, jeśli mądra. I moralna (do tego stopnia, do jakiego władze bywają moralne). Nie mam żadnych oporów przed zagłosowaniem na władzę, z którą w większości punktów mam inne zdanie. Ani nigdy nie miałem po 89 roku problemów z zaakceptowaniem poczynań rządów -- choć przeważnie wygrywali nie ci, na których oddałem głos.
Teraz jest inaczej. Po raz pierwszy od przedrozbiorowych czasów doszli do władzy tacy, co za modus operandi wybrali stuprocentową kompatybilność ze *swoim ludem*, całkowicie ignorując istnienie innego luda, który z tą władzą nie ma punktów styku na płaszczyźnie kulturowo-cywilizacyjnej. Arytmetycznie, to swojego luda jest połowa albo trochę mniej, w każdym razie wystarczająco do utrzymania tej władzy. Ale arytmetyka jest w tej sytuacji mało istotna (w podobnych sytuacjach bywała w historii różna, lecz skutki dawała podobne).
Chyba niepotrzebnie to wszystko tłumaczę, nie liczę na zrozumienie. Mam przeczucie, że to modus operandi do niczego dobrego nie prowadzi. Pierwsza Rzplita nie skończyła dobrze. Trzecia Rzesza też nie.
No przecież *był*! Nie dość, że krzewił ludowładztwo (bo "demokracja" to właśnie oznacza) to jeszcze... ludowe! A więc do kwadratu. A od czasów jakobinów metody się zmieniły tylko w sensie technicznym, ale nie w skutkach: gdy kogoś uznano "wrogiem ludu", to go przerabiano na kompost, bez certolenia się z sądem
Sedno marksowego kretynizmu bierze się z krytyki własności prywatnej, jako rzekomo niesprawiedliwej. Dalej idzie kręcenie nosem na zysk (też ponoć "zły"), i wydziwianie nad "wartością dodaną". Kto ową truciznę łyknie, ten jest już stracony: gotów te absurdy wcielać wbrew faktom, widocznym gołym okiem: że kapitalizm jest od czerwonych rojeń o wieeele bardziej wydolny gospodarczo, a do tego jest w nim więcej *wolności*. Bo nie ma wolności, bez *prywatnej* własności! Wszak gdy się ją skasuje, to
*co* to oznacza? Ano nic innego, jak odbieranie *siłą* owoców pracy tym ludziom, którzy są najbardziej twórczy. A jeśli potrafią robić coś, za co wolni, nieprzymuszeni nabywcy gotowi są słono płacić, to ewidentnie ich wytwory zaspokajają jakieś wielce istotne potrzeby *społeczne*!
Dlatego powoływanie armii zarękawków, aby wypatrywali owych "potrzeb", i dbali o ich zaspokojenie - jest bezsensowne i zgubne, bo każdy urzędas dbać będzie głównie o własną d**ę! Mówisz, że "w założeniach komuny nie ma, że ma być KGB, bezpieka, ORMO, PARTYJNY sejm itp" - a to znaczy, że
*niczego* nie zrozumiałeś. One są po to, aby stłamsić opornych, wszak wraz z postępem ludowładztwa - "walka klasowa się *zaostrza*!"
Urzędas nigdy nie będzie tak dobrze dbał o nie-swoją wszak firmę, jak wyklęty przez bolszewików "pan", co to jego oko konia tuczy. Człowiek już tak jest zaprogramowany od tysiącleci, że gdy widzi *własne* korzyści, to gotów jest do pracy wielokroć wydajniej, ciężej, i bardziej twórczo - niż wtedy, gdy owoce jego wysiłku będą upaństwawiane, i (ważne!): przejadane (przez tych, co sami nic wartościowego do obiegu gospodarczego nie wnoszą). Jeśli temu rzadkiemu odsetkowi ludzi twórczych zaprzestanie się odbierać ich krwawicę, to przecież obrócą te środki w ów wyklęty przez tego brodatego Żyda, proroka socjalizmu tfu: "naukowego"! - oni te środki przekształcą w znienawidzony *Kapitał*. A czym jest on, ale nie wg Marksa, lecz tych, co jego truciznę odrzucają? To *warsztat pracy*, środek do dalszego pomnażania dóbr! Marksizm uderza więc w podstawy rozwoju gospodarczego, niszcząc taki podział dóbr, który wybitnie sprzyja ich reprodukcji.
Cóż za spostrzegawczość! Że karierowicze, złodzieje, i pieczeniarze tak polerują swe wypowiedzi, aby im wciąż rosły słupki. Ale jak jeden jedyny Korwin mówi pod prąd wrytych ludności naszego nieszczęsnego kraju, pod włos zleżałych przesądów, wskazując, że są błędne nawet i o 180 stopni - to wszystkie media głównego nurtu robią z niego świra. Ha! przecież jeśli polityk mówi coś, co *na pewno* będzie źle odebrane przez tumaniony latami naród - to jest wariatem ex definitione!
No więc to też pod publiczkę jest. Gdzie jak gdzie, ale na tej grupie chyba wiekszosć powinna wiedzieć od czego powinno się zacząc tworznie rządu składającego się z ludzi czy maszyn, a być może mieszanego. Pierwszym punktem jest jak w każdym projekcie zatrudnienie ANALITYKÓW!!!
Dnia Tue, 7 Mar 2017 08:43:47 +0100, Piotr Wyderski napisał(a):
Ten który przy okazji zrobi coś (lub więcej) dobrego albo mniej zaszkodzi. Spostrzec że "władza kradnie" to doprawdy dziecinada. A już że dlatego należy zaniechać udzielania się w demokratycznych procedurach to przedszkole. Ile ty masz lat? Serio pytam.
A co jest szlachetnego w siłowym odbieraniu pieniędzy i innych wartościowych rzeczy ich prawowitym właścicielom, często przy tym ich mordując wraz z całymi rodzinami?
ElectronDepot website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here.
All logos and trade names are the property of their respective owners.