Pierwsi byli chyba Amerykanie na Alasce - przynajmniej Wikipedia tak podaje, ale czort ich tam wie. W każdym razie udokumentowana jest bezzałogowa stacja obserwacyjna na Fairway Rock, która pracowała na generatorze radioizotopowym przez niemal 30 lat.
Kwestia, czy się to komuś opłaca, jest akurat relatywna. Przy najtańszych (czyt: najcięższych, ale to dla np. latarni morskiej jakby rybka...) izotopach nadających się do tego celu koszt 1kWh wypada w okolicy... policzmy: Sr90 wywala prawie 1W/g i ma okres połowicznego rozpadu na poziomie 28 lat. Latarnia morska potrzebuje około 350-750W do pracy (w zależności od wymaganego zasięgu, czy ma nadawać sygnał radiowy itd). Pamiętajmy, że to bezzałogowe, czyli ludzia przy życiu utrzymywać nie trzeba. Załóżmy też, że energii magazynować nie będziemy, czyli całą moc musi dostarczyć RTG a w dzień niech sobie się grzeje na zdrowie. Krakowskim targiem weźmy 500W i czas życia 28 lat. Czyli na starcie musimy mieć 1000W. 1000W przy 1W/g to to jest 1 kg. Ale sprawność RTG leży na poziomie 5%. Czyli potrzeba 20kg, przy okazji mamy 19kW grzałkę, coby nam latarnia nie zamarzała. 20kg czystego Sr90 kosztuje rzędu $150k. Zaokrąglijmy to do $200k na koszt całości. Jest to wprawdzie dużo na start, ale rozłożone na te planowane 28 lat da $600 miesięcznie i zero obsługi. Pytanie: czy da się na jakiejś skalistej wysepce na północnym wybrzeżu Syberii utrzymać przy pracy jakikolwiek inny generator przez 30 lat za $600 miesięcznie, w dodatku zakładając poniżej -40°C w zimie?