witam kupiłem sobie ogniwa słoneczne. 1 wat, 6 wolt około 160mA. chcę z nich poskładać ładowarkę słoneczną do telefonu. podłączyłem 4 równolegole, miernik pokazał 7.1V i... telefon nawet nie wystartował. zasłoniłem ogniwa na podłączonym telefonie, cośtam ruszyło ładowanie - dzechło. Więc kupiłem zenerkę na 5.6v, żeby nią ograniczyć napięcie. podłączyłem równolegle i tyle. po tym zabiegu, ładowanie startuje wyraźnie lepiej i jest stabilne..... 90mA. czyli 5 razy za mało. dzięki analogowemu dziadowskiemu miernikowi, "kapnąłem" się ze telefon na ułamek sekundy tak mocno obciąża baterie słoneczne, że spada im napięcie i dlatego prąd ładowania jest ustalany na taki mizerny. wiec zapiąłem na baterie kondensator 6.3v 1500µF. działa lepiej. znaczy mam stabilne 180mA. czyli dalej 3 razy za mało. Podłączyłem kondzior wielkości szklanki - 33
000µF. bardzo ładnie widać (na mierniku) moment w którym telefon spawdza wydajnośc prądową. w krótkim momencie przekracza 600mA, ale... stabilny prąd ładowania dalej nie rośnie. Wszystko na bezpośrednim słońcu, 13-14, kabelki nie przekraczają 20cm, więc wpływ ich grubości jest minimalny, d+ i d- w usb zwarte. W takiej konfiguracji mój s4 przy zasilaczu 5.7v2.5A ładuje się prądem 1200mANie wiem co jest nieteges. wolałbym nei łączyć baterii w 12V, a potem ładowarką samochodową zmiejszać do 5V, bo w ładowarce będą straty. Macie jakeiś inne enegooszczędne sugestie?
ToMasz