>> >Leży sobie zasilacz na stole, jak zwykle to bywa, bez obudowy złożony
> >> >na płytce uniwersalnej.
> >> >Przylutowany kabel wychodzący od strony wtórnej za stabilizatorem 5V
> >> >lata sobie swobodnie z bardzo małym prawdopodobieństwem, że dotknie
> >> >się tam gdzie nie powinien. Autor tego postu podłącza się do zasilacza
> >> >obok, przy podłączaniu w jakiś cudowny sposób kabel masy 5V, dotyka
> >> >złącza 220V. Zagadka co mogło się stać???.
>
> >Na moim stole pojawiło się wyładowanie kilkanaście tysięcy Volt,
> >piorun wystrzelił ze złącza 220V.
>
> A skad niby tam miales te tysiace V ?
>
> >Na szczęście autor przeżył. Piorun skakał po stole, wypalił przy >
> I to na tak dlugi czas ?
>
> >okazji dziurę gdy przechodził przez kartkę,
> >następnie znikł.... ślad zniknął przy kablach od USB i myszki. >
> Nie byl to przypadkiem zasilacz 5kV ?
>
> >Jako, że do owego zasilacza był podpięty prototyp zaawansowanego
> >urządzenia, i że to właśnie przewód zasilania 5V
> >dotknął 220V, więc .... Wszystkie scalaki, dosłownie wszystkie ! Jako
> >że autor stał w tym czasie gdy to się stało więc pewnie
> >dlatego jeszcze żyje... Na stole cały czas pozostał ślad od pioruna,
> >który przypomina by izolować każdy wiszący niepotrzebnie przewód.
> >Co z tego, że zaizolowałem od spodu płytki luty 220V, skoro przewodzik
> >jakimś cudem dotknął śruby złącza śrubowego typu Terminal Blok,
> >gdzie było podłączone 220V.
>
> Oczywiscie to sie zdarza i warto miec okulary zeby nie oberwac
> kawalkiem scalaka w oko :-)
>
> Ale chyba troche przesadziles z opisem.
>
> Jesli kabel +5V podlaczysz do fazy 220V, a urzadzenie jest uziemione,
> chocby przez bolec uziemiajacy, to mamy obwod zamkniety i oczywiscie
> poleca scalaki, sciezki, kable laczace, a w miare przepalania moga sie
> utworzyc dodatkowe obwody.
>
> Roznicowka w sieci potrafi ograniczyc straty..
>
> J.
No właśnie, się zastanawiam skąd się wziął taki łuk. Trafo toroidalne
2x5.6V (TTS60). Śmiem stwierdzić, że 220V podane na wtórne powoduje powielenie napięcia na pierwotnym, i pewnie stąd się wziął ten eksplodujący łuk. Naprawdę nie żartuję bo ślady na stole są i wypalony punkcik na moim kalendarzu leżącym na stole. Niestety w czasie mnie nie przeniosło...