Prad z wiatrakow 2

mk napisało:

No to 345 tysięcy na wiadro przelicznikowe. Do *przechowania* (a nie do produkcji) 25 kWh. Załóżmy, że przechowuje prąd brany za darmo, a potem sprzedaje po 10 centów za kilo. I że robi dwa cykle na dobę (na więcej szczytów i dołków nie należy liczyć). No to pięć dolców zarobi. Na zwrtot trzeba poczekać 190 lat.

My otwieramy oczy niedowiarkom. Patrzcie -- mówimy -- to nasze, przez nas wykonane i to nie jest nasze ostatnie słowo i nikt nie ma prawa się przyczepić.

formatting link

Reply to
invalid unparseable
Loading thread data ...

W dniu 21.12.2013 o 16:13 Jarosław" Sokołowski" snipped-for-privacy@lasek.waw.pl> pisze:

Proponuję jednak zobaczyć np Porąbka-żar, normalna duża hala na dole z turbinami, raczej niepodobna do budy. Byłem w środku widziałem. Jak przystało na architekturę przemysłową niestety szpeci krajobraz u podnóża góry Żar. Więc też nie jest to optymalne rozwiązanie.

Reply to
janusz_k

Pan Janusz napisał:

Każda tego typu buda oglądana od środka robi wrażenie ogromnej. Ale w porównaniu z górą, albo z jeziorem, to mała budka jest.

Architektura przemysłowa też może być ładna. To, że tu się słabo o to postarali, jeszcze o niczym nie świadczy.

Reply to
invalid unparseable

W dniu 21.12.2013 o 22:33 Jarosław" Sokołowski" snipped-for-privacy@lasek.waw.pl> pisze:

Z zewnątrz także jest duża, uwierz mi.

Mała by była gdyby faktycznie turbiny skryli (schowali) w górze, ale niestety wszystko jest na ziemi i zajmuje ona trochę miejsca i przestrzeni, takwięc mówienie że elektrownia szczytowo-pompowa może być małą budką jest nadużyciem.

Każdy patrzy na ceny, nawet za socjalizmu także tek było, postawili to co najprostsze i najtańsze. Nie licz że teraz budowane będzie ładniejsze, bo nie będzię.

Reply to
janusz_k

Pan Janusz napisał:

Nie muszę. Byłem na miejscu, widziałem.

W takim razie poprzestańmy na protokole rozbieżności.

Za socjalizmu pod tym względem było najgorzej (i nie tylko pod tym, rzecz jasna). Najlepiej to wyglądało za dzikiego kapitalizmu, gdzieś w XIX wieku. Wtedy nie patrzono tylko na ceny -- pan kapitalista chciał się pochwalić ładną fabryką. Teraz bywa różnie, ale bliżej do modelu socjalistycznego -- podobne rozproszenie odpowiedzialności i oderwanie właściciela (lud pracujący, akcjonariat -- na jedno wychodzi) od realnej inwestycji.

Reply to
invalid unparseable

W dniu 2013-12-20 13:56, Jarosław Sokołowski pisze:

I tu się z tobą nie zgodzę. Jeśli możliwe było by przechowywanie (technicznie i finansowo) takich ilości prądu to zaraz nastąpił by lawinowy rozwój samochodów elektrycznych. A to zwiększyło by drastycznie zapotrzebowanie na energię. Te wszystkie kW energii zawarte w ropie musiały by dotrzeć w nocy do naszych samochodów. A jednak linie energetyczne są chyba odpowiednikiem rurociągów z ropą. Więc raczej zwiększono by przepustowość istniejących instalacji a nie przewożono prądu. Może jakieś linie na prąd stały albo nadprzewodniki. A jeśli prace nad super-kondensatorami przyniosą efekty to możliwe że powstaną stacje energetyczne gdzie w 15-min podładują nasz pojazd.

formatting link
formatting link
Pozdrawiam. PK.

Reply to
invalid unparseable

Pan Paweł Kasztelan napisał:

[...tytanian baru...]

A skąd się teraz bierze prąd? My w Polsce mamy trochę wypaczony obraz, bo u nas, to głównie z węgla (nic w tym złego nie widzę). Ale globalnie, to ropa naftowa ma całkiem spory udział jako pierwotny nośnik energii używany w elektrowniach.

Gdy się mówi o superkondensatorach (czy innych lekkich workach na prąd), to wszystkim się to od razu kojarzy z samochodami. Co ja z kolei postrzegam jako brak wyobraźni -- rewolucja w energeryce może być większa niż w transporcie.

Samochód elektryczny z lekkim magazynem energii oznacza po prostu spadek zużycia paliw pierwotnych. Gdy uwzględnić sprawność silnika (również przy małych prędkościach), możliwość odzysku energii przy hamowaniu itp, to takie auto potrzebuje około 20% tego, co teraz. Czyli jakiś 1-2 litry/100km, albo inaczej 10-20 kWh/100km. Więc typowy samochód potrzebuje mniej więcej tyle prądu, co typowy dom. Nie ma zasadniczych problemów z dotarciem.

Ludzie nie miewają ropociągów doprowadzonych do domów, więc raczej sieć gazowa jest odpowiednikiem. Tyle że ona jest z natury lepsza od elektrycznej, bo sama w sobie jest kilkudziesięciogodzinnym buforem. A że ona jest bardzo powszechna, to zasadne jest używanie małych gazowych generatorów prądu i ciepła. Co z tego, skoro lobbuje się za zbrodniczymi pomysłami w rodzaju dużych elektrowni gazowych.

Błędne rozumowanie. Moc zainstalowana (przepustowość) w domu, to na przykład 16 kW (3x25A). Ale *średnio* zużywa się najwyżej kilkaset wat (to sobie każdy może wyliczyć z miesięcznej faktury). Więc gdybym miał w domu bufor energii, to by mi wystarczył kilkuamperowy kabelek do domu, bez gwarancji, że cały czas w nim jest prąd. To znakomicie obniża koszty dystrybucji. Produkcji zresztą też, bo i wiatraki by miały większy sens. Nie mówiąc o fotowoltaice.

Nie tylko możliwe, ale najbardziej uzasadnione. Samochód, to ja mogę naładować na stacji, nie muszę w domu mieć gniazdka o megawatowej wydajności. Tak samo do domu na odludziu można raz na dwa tygodnie przywieźć wiadro prądu.

Reply to
invalid unparseable

Użytkownik Paweł Kasztelan napisał: [..]

Cholera.. muszę sprawdzić mojego rupiecia, żre średnio 25kWh/100km mierzone na gniazdku w czasie ładowania a powinien najwyżej połowę tego.

Reply to
AlexY

adamschodowy napisał:

Żeby ten wywód choć trochę przybliżyć do tematu, o którym pisałem, trzeba by jeszcze przedstawić kalkulację porównawczą na furę z przewoźnym jeziorem (takie z frygą we wiadrze już były).

Ludzie się rajcują elektrycznymi samochodami na zasadzie "o, jak tanio będziemy jeździć". Zupełnie przy tym umyka fakt, że ta różnica w cenie ma swoje źródło w podatkach, a nie w technice. Paliwa do samochodów obłożone są ogromnym haraczem, a prąd do nich (jeszcze) nie. Dlatego ludziska cmokają z zachwytem na widok hybrydowego auta, ale gdyby tak ktoś wpadł na pomysł zrobienia hybrydowej elektrowni opalanej ropą, z zamontowanym pakietami Li-Po, to by się tylko popukali w czoło.

Reply to
invalid unparseable

Dnia Mon, 30 Dec 2013 13:27:23 +0100, Jarosław Sokołowski napisał(a):

Az tak to nie, bo widzisz jaki jest tego udzial w rynku. Bo tez i jak ktos sie zainteresuje i sprawdzi, to mu wyjdzie watpliwy interes.

Zalezy kto - publika moze nie miec pojecia, fachowcy wiedza ile tych akumulatorow by trzeba, a inzynierowie .... widze ze jest zbyt na male generatory, czy jak kto woli - budynkowe elektrocieplownie. Zamiast grzac gazem czy ropa, mozna od razu prad robic. I tam byc moze by sie taka bateria przydala.

J.

Reply to
J.F.

Pan J.F. napisał:

Nie twierdzę, że kupują, tylko że się rajcują.

Ale to zupełnie inne zagadnienie. Już pisałem o tym, że spalanie gazu ziemnego w dużych elektrowniach jest zbrodnią przeciwko ludzkości. W ogole tzw. energetyka zawodowa, która dzisiaj wytwarza blisko sto procent prądu, powinna być zdedukowana gdzieś o połowę. Ja sobie mogę grzać dom gazem i przy tej okazji wytwarzać z 50 kWh prundu na dobę. Sprawnośc grzania mi oczywiście spadnie -- teraz tracę ze trzy procent, które idzie w komin. Gdybym miał agregat kogeneracyjny, to by mi ponad

30 procent gazu szło na niegrzanie. Ale nie w komin, tylko w prąd, który ma najmniej czterokrotnie wyższą wartość rynkową od gazu. W dodatku mam w tym wytwarzaniu dużą elastyczność. Zbuforowanie ciepła na pół dnia nie jest problemem, kosztuje grosze. Więc mogę dawać prąd kiedy tylko dyspozytor sieci sobie zażyczy. Tak dobrze wykorzystać i nie marnować cennego paliwa nie potrafi żadna elektrownia zawodowa.

Mżonki. Owszem baterie przdają się, ale w izolowanych (wyspowych) układach produkcji prądu. W sieci żadną miarą się nie opłacają. Ale może energetycy broniąc swych pozycji i strasząc nas przerwami w zasilaniu udowodnią, że trzeba im takie bateryjki sfinansować. Prąd wtedy będziemy mieli po pięć złotych.

Reply to
invalid unparseable

ElectronDepot website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here. All logos and trade names are the property of their respective owners.