Powerbank vs akumulator motocyklowy

Czesto nie, ale chodzi mi po glowie, ze elektrolit bywal. Moze w sklepie z akumulatorami, moze na Orl, tzn na CPN ...

A we wrocku byla to ul. Buforowa, wtedy "totalne zadupie", dzis "srodek miasta", bo 4km od dworca :-)

A wina z siarką czy bez ? :-)

J.

Reply to
J.F
Loading thread data ...

Pan J.F napisał:

Ja kupiłem we wzmiankowanym sklepie na Foksal. Tam był (bywał). Mnie chodziło o błędnie wyciągnięty wniosek generalizujący bywanie.

Peryferyjne obszary to naturalne miejsce dla tego typu sklepów. Ta warszawska "chemia" w historycznym centrum miata to był bareizm w czystej postaci.

Wszystkie zawierają, stąd obowiązkowy napis na etykiecie "zawiera siarczyny". Od stuleci beczki na wino okadzano palącą się siarką, by przekurzyć zarodniki pleśni kwasem siarkawym. Ta tradycja jest wciąż żywa, a siarczyn z tego są śladowe ilości. Zdaje się, że inaczej było z tzw. alpagą (podobno, ja nigdy nie byłem koneserem). Tam jakby kwacha dolewano wprost do flachy. I to siarkowego.

Reply to
Jarosław Sokołowski

Ano, jak to w PRL. Ale tak zle nie bylo, zeby byly akumulatory sucholadowane, a o elektrolicie ktos zapomnial. Co najwyzej przejsciowe trudnosci :-)

Szczegolnie, ze to stara technologia i "od zawsze" tak bywalo. To chyba te mokre byly nowoscią ...

No nie wiem - ten moj byl srednio duzy, a najwiecej w nim zajmowaly ... wykladziny podlogowe. Widac tez produkt chemiczny. Samych odczynnikow bylo niewiele, chyba tylko podstawowe, ale cztery kwasy byly (z fosforowym) ...

No i kolejny problem PRL - jak ten kwas przywiezc. W torebce, autobusem?

A dzis

formatting link
Kwas azotowy(V) (ok.54 %) Kwas siarkowy(VI) (ok.96 %) Kwas chlorowodorowy (ok.36%, kwas solny)

Smiem twierdzic, ze stężony siarkowy jest czym normalnym :-)

P.S. Pod Wroclawiem miala powstac "fabryka elektrolitu". Oczywiscie miejscowa ludnosc protestowała.

teraz jest chyba odslona druga - protest w Godzikowicach, w Śremie, w Wykrotach - tylko ze tym razem to elektrolit do li-ion, wiec moze i slusznie protestują.

Hm, a moze i ten pierwszy protest, to o taki elektrolit chodzilo ..

J.

Reply to
J.F

W dniu 05.12.2022 o 16:41, J.F pisze: [...]

A wcześniej w samym centrum miasta, na rynku, w miejscu gdzie dziś jest Empik.

P.P.

Reply to
Paweł Pawłowicz

Pan J.F napisał:

W końcu byliśmy światowym potentatem w produkcji kwasu siarkowego. Obywatel nie mógł mieć trudności, by nabyć pół wiadra stężonego. Choćby w samym sercu miasta. Inaczej nie wypadało.

A nie, wykładziny to całkiem co innego. Takoż i pleksiglasy, tekstolity laminaty szklano-epoksydowe (w tym pokryte miedzią). To kupowało się w pawilonie przy Brackiej, róg Nowogrodzkiej. Też niby centrum, ale pawilon zajmował kawałek niezabudowanego kwartału ulic, jaki się nie odbudował po wojnie. Najbliższe otoczenie takie sobie. Dopiero teraz to jest ekskluzywne miejsce ("Saint Laurent Paris" na przykład).

Hardkorowa chemia w słojach i butelkach tylko na Foksal.

Reply to
Jarosław Sokołowski

Ja się zastanawiałem nad kupnem, bo wszystkie aku do motoru umierały zawsze w taki sposób, że okres przedśmiertny to było jakieś pół roku. Wtedy przerwa w jeździe powyżej 4-5 dni, a o takie, w dobie kowidowej z połową czasu pracy z domu było dość łatwo, mogła oznaczyć, że rano nie odpalę. W póżniejszych stadiach to po łikendzie mógł być już kłopot. I weź wtedy szukaj na gwałt nowego. Ale jako, że parkuję, na parkingu wielopoziomowym, to w sytuacjach awaryjnych, na ogół dawałem radę odpalić "na zjazd", ale raz nie dałem :) a nie ma bata abym odpalił na pych ćwierć tonowy motor na śliskiej posadzce lub nawet wytoczył go na zewnątrz (wyjazd z piwnicy).

Tylko nawet jeśli istnieje ryzyko takiego zajścia, to w ww trybie nie ma za specjalnie sensu, bo musiałbym o ten power bank dbać i pamiętać, a i tak nie wiadmomo czy np. po 5 latach by zadziałał. Już rozsądniejsze rozwiązanie to byłby jakiś przetwornik z superkondensatorem ładowanym bateryjnie (paluszkami, czy czymś), ale czy takie są i czy kondensatory też się nie starzeją?

Reply to
Marcin Debowski

Dnia Tue, 06 Dec 2022 02:50:53 GMT, Marcin Debowski napisał(a):

Gdzieś widziałem inny typ powerbanku opaty na superkondenstatorach. Podłączało się go do zdychającego akumulatora, on z tegoż akumulatora przez długi czas wysycał resztki energii, co starczało na odpalenie silnika.

Reply to
Adam

Pan Marcin Debowski napisał:

Moja taktyka operacyjna jest taka, że gdy któregoś ranka zdarzy mi się pierwszy incydent nieodpaleniowy, wyciągam prostownik, ładuję pół godziny i pierwszą podróż odbywam do sklepu z akumulatorami. Nowy akumulator starcza na jakieś pięć lat, więc gdybym uporczywą reanimacją przedłużył mu życie o pół roku, to mogę się spodziewać oszczędności w wysokości

5 zł rocznie.
Reply to
Jarosław Sokołowski

Ale nie akumulatorowy, tylko siarkowy.

I widze dwie oferty, po 95%, bo reszta to ksiazki, tabliczki itp ..

Ale ten akumulatorowy to chyba jakos bezprawnie sprzedają :)

J.

Reply to
J.F

I taktyka jest w miare dobra, o ile auto w miare uzywane, sprawne, a aku ma juz naprawde z 5 lat.

Ale ... a jak przedluzysz o kolejne 5 lat?

Choc teraz juz takich akumulatorow nie robia, i faktycznie kilka ostatnich padlo mi szybko po pierwszym objawie. Wrecz nie warto ryzykowac, bo skonczy sie gdzies daleko od domu, w dlugi weekend ..

J.

Reply to
J.F

Mi wszystkie aku w moto trzymają średnio 1.5 roku. 2 to już wypas. Nie, że jakoś je katuje, ale taki tu klimat (podrównikowy). Jakbym miał wymieniac po pierwszym znaku, że się sypie to traciłbym 30%+ jego wartosci. A objawy przez te końcowe pół roku są np. takie, że po łikendzie stania. zapala od 2ch kopnięć zamiast jednego, więc też trudno to nazwać uporczywą reanimacją.

W sytuacji, gdy aku mi padnie, to mogę go podładować, ale musze się też pierniczyć z jego wyjęciem i ponownym wkładaniem, żeby potem go znowu wyjąć i zamontować nowy. Wielki wyczyn to niby nie jest, ale patrząc na całość pakietu to mam lepsze zajęcia. Dodatkowo, żeby go podładować, to muszę sie czymś innym do roboty dostać i albo marnuje 4h na dojazd, albo

20-30% ceny nowego aku na taksówki.

Może te startery są generalnie na bardziej umiarkowane temperatury? Pewnie tego swojego w tym półrocznym okresie przedzgonowym bym na mrozie już nie odpalił, a tak to wożę się na granicy ryzyka jeszcze pół roku.

W tej chwili robie tak, że jak juz mi się wydaje, że w ciągu miesiąca-2ch zdechnie, tym razem z kretesem (problemy z zapalanie już na drugi dzień), to kupuję nowy i trzymam go sobie w domu w kartoniku. Do moto duzy na szczęście nie jest.

Reply to
Marcin Debowski

Tez w sumie dobry pomysł. Niby trochę ryzykowny, ale jak aku bardzo zdechły to sam PB tez raczej nie pomoże.

Nb. zastanawia się, czy pomoże jak ktoś światła nie wyłączy np. w środku.

Reply to
Marcin Debowski

Pan Marcin Debowski napisał:

To kwestia klimatu? Pod maską samochodu klimat też jakiś taki bardziej równikowy, ale zawsze mi się zdawało, że to mrozy bardziej szkodzą.

Może właśnie niedużość jest przyczyną krótkiego życia? Doświadczenia z motocyklizmem mam zerowe, wiem tylko, jak to jest w katamaranach. Moje pierwsze "zachodnie" auto (tak naprawde to dalekowschodnie) odpalało zawsze po lekkim przekręceniu kluczyka, niezależnie od pogody. Pierwszy raz nie odpaliło, gdy kilka minut postałem sobie w korku z włączonymi światłami. W ogóle nie zakręcił. Dobrzy ludzie pomogli odpalić na pych, dojechałem do domu, naładowałem prostownikiem. Minął tydzień albo dwa, któregoś ranka samochód nie odpalił. Mimo że codziennie był używany, więc akumulator doładowywany alternatorem.

Nominalna pojemność akumulatorów samochodowych jest o wiele wieksza, niż wynikałoby to z realnych potrzeb przy rozruchu. Powiedzmy 100 A i sekunda kręcenia. To jakieś śmieszne 0,03 Ah. Załóżmy nawet 0,1 Ah, żeby było mniej śmiesznie. Ułamek procenta deklarowanej pojemności. Realna pojemność pewnie mniejsza, maleje na mrozie i spada z upływem czasu. Wyobrażam sobie, a opisane wyżej doświadczenia to potwierdzają, że akumulatory, które oddaję na złom, mają śladowe resztki pojemności. Ale ja tego spadku wcześniej nawet nie zauważam.

W motocyklu może jest inaczej. Zrobili najmniejszy akumulator, jaki się dało. No to nie ma rezerwy, każdy spadek pojemności powoduje, że tego już nie da się używać. Z dzieciństwa pamiętam motory w ogóle bez akumulatorów. Widać ta tradycja nie została przełamana zbyt radykalnie.

Jarek

Reply to
Jarosław Sokołowski

Nic mi mądrzejszego do głowy nie przychodzi, chyba że to dla aku motocyklowych norma? Na pewno norma tutaj. Motocyklowe są bardziej obudowane, nic ich nie chłodzi w czasie jazdy, a tu temperatury przeciętnie 27-40C plus to co silnik ogrzeje, a ogrzeje.

Góglnąłęm i tu twierdzą, że 2-5 lat. Do 2ch dobiłem z raz.

formatting link
2-4.
formatting link

Może i tak jest. Może jest też bardziej wyżyłowany, w sensie większa pojemność na jednostkę objętości.

Reply to
Marcin Debowski

Pan Marcin Debowski napisał:

Akumulator *ołowiowy* raczej lubi ciepło. Za komuny niektórzy na noc przynosili do domu. Pomagało wstawienie akumulatora do miski z gorącą wodą. Nawet taki co nocował na mrozie, podobno po takiej operacji potrafił zakręcić bez doładowania. Poza tym gdyby te upały były takie złe, to powinny dotyczyć też samochodów. Tymczasem narzekań prędzej bym się spodziewał z Alaski, niż z Malajów.

Ta stara technologia nie jest zbyt podatna na "inżynierowanie". Dużo więcej się nie wyciśnie. Ale mnie jeden taksówkarz mówił, że on kupuje akumulatory "na wagę". Lepszy jest ten, który przy tej samej pojemności więcej waży. I to ma sens. Akumulatory nieodesłane wcześniej na emeryturę, swój żywot kończą na zawał. Obrywa się któraś płyta. Bo pod warstwą aktywną (ołów gąbczasty lub tlenek ołowiu) nie ma litego metalu, który trzyma to w kupie.

To wyżyłowanie może mieć nieco inny charakter -- zbyt duża gęstość prądu na elektrodach małego akumulatora. Co przekłaa się w zużytych ogniwach na większy opór wewnętrzny i słabe kręcenie. To dodatkowy czynnik, który dochodzi do braku rezerwy pojemności, wymienionej wcześniej.

Reply to
Jarosław Sokołowski

Lubi cieplo, ale do prądu rozruchowego. Nawiasem pytajac .. li-ion chyba tez mrozu nie lubi.

W olowiowym z mrozem spada pojemnosc ... tak piszą, bo ja nie bardzo rozumiem w jaki sposob. Moze opor wewnetrzny rosnie, i pojemnosc mierzona "do 10V" spada, bo pod obciazeniem szybko tyle osiaga, ale do 9V duzo jeszcze ma.

Olowiowy rozladowany moze na mrozie zamarznąc, co moze spowodowac pekniecie obudowy i zniszczenie plyt.

Ale poza tym, to mu chyba nieduzy mroz nie przeszkadza. A w wysokiej temperaturze woda szybciej paruje.

ale to w kwestii rozruchu. Malaje ... tam samochody szybko rdzewieją ?

Oj .. zwijany akumulator Exide ... pojemnosci moze nie mial duzej, ale prad rozruchu potezny. I juz takich nie robią, ciekawe co sie stalo - za drogi, za dobry, czy troche przesadzili z pisaniem parametrow ?

Chinczyki to wiedzą i dociązaja szklem, piaskiem ..

IMO jest. Kilka ostatnich aku samochodowych skonczylo mi na zwarcie celi.

5 dobrych! :-)

Natomiast te z UPS, zelowe czy AGM jak z moto ... po kilku latach, a przeciez tam cieplo, rozładowan malo, zazwyczaj naładowane - traca pojemnosc i wzrasta rezystancja. A jak probowalem przemierzyc i obciązyc, to opor wzrosl jeszcze wielokrotnie - czyzby jakas korozja połączeń ?

J.

Reply to
J.F

Pan J.F napisał:

Czy w przypadku żelowych nie chodzi o jakąś degradację tej galarety pod wpływem temperatury?

Reply to
Jarosław Sokołowski

Raczej nie lubi zimna, a jak jest za gorąco to prawie wszystko starzeje się szybciej.

No właśnie nie, bo aku samochodowe są odsłonięte pod maską i coś im się z przepływu powietrza zwykle dostaje. Motocyklowy jest zabudowany, a często też przy silniku. Faktycznie, samochodowe mi tak szybko nie padają. 5 lat myślę bez problemu.

Robią teraz te płyty jako kompozytowe. Nie zdziwiłbym się, gdyby przez to mogły być grubsze i mieć do kupy większą "gęstość energii". Też by się to zgadzało z podejściem ww. taksówkarza.

No ale byłoby wtedy tak niezależnie od klimatu.

Reply to
Marcin Debowski

Pan Marcin Debowski napisał:

To możliwe, chociaż producenci aż tak daleko nie idą w tym kierunku. Ta koronkowa robota rzutuje też na trwałość. Z jednej strony cienki metaliczny szkielecik łatwo się degraduje -- co może wydać się niefajne. Ale z drugiej strony agonia jest szybka. Czyli mamy produkt *dobrze* działający przez zaprogramowany czas, a potem nagły zgon. Mnie to się podoba. Zwałaszcza że technologia mniej materiałochłonna, więc tańsza. Ucieleśnienie idei H. Forda -- Model T miał jeździć aż się zepsuje. A jak się zepsuje, to wszystko na raz, by dobrych rzeczy nie wyrzucać na złom. Specjalni agenci łazili po sztotach i szukali części, które były niezużyte. Potem fabryka robiła je z gorszych materiałów. A samochody taniały.

Reply to
Jarosław Sokołowski

Troche watpie - podejrzewam, ze to krzemionka. Ale moze sie jakos szkli i bariera powstaje ?

J.

Reply to
J.F

ElectronDepot website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here. All logos and trade names are the property of their respective owners.