Witam! Zaznaczam, że nie czytałem wszystkich postów, ale chce powiedzieć, że twój pomysł jest bardzo dobry! Przejeździłem na tej zasadzie dwa samochody, dużego fiata i poloneza, z tym, że zamiast dodatkowego akumulatora, wstawiłem kilkanaście kondensatorów o łącznej pojemności chyba 80000uF łączonych równolegle na 16V podpiętych pod cewkę, a zasilanie puściłem w szereg przez diodę! Wstępne pomiary wykazały, że pobór cewki nie przekracza dwóch amper, zależne to jest od położenia styków! A dioda nie pozwalała na cofniecie się napięcia w czasie rozruchu do akumulatora i utrzymywała przez 4 sekundy potencjał
12V, co w zupełności wystarczyło na odpalenie, wada było to, ze po zgaszeniu, jeszcze przez 4 sekundy silnik pracował! Takie utrzymanie napięcia na cewce, miało wielkie znaczenie przy rozruchu, bowiem przy tym napięciu na cewce powinno być 17000V, a przy spadku podczas rozruchu spada nawet do 90000, wiec różnica wielkości iskry jest ogromna! Efekt był taki, że podczas zapalania przy minus 20 stopni, samochód palił dosłownie od tyknięcia, mimo słabego akumulatora, wystarczyło, że tylko zakręcił! W nowych samochodach podobno nie potrzeba takiego wynalazku, ponieważ układ zapłonowy już jest tak zrobiony, że nie ma spadku podczas rozruchu, podobno! Pozdrawiam