Przez moją kompletną bezmyślność straciłem urządzenie. Wczoraj lub przedwczoraj testowałem na sowim PDA program SatCE służący do ustalania pozycji wybranych satelitów na niebie. Ponieważ mój odbiornik GPS na Bluetooth nie łapie zasięgu w budynkach musiałem położyć go na parapecie a po wszystkim o nim... zapomniałem. :/ Dzisiaj w nocy padał deszcz i rano wyglądając przez okno przeżyłem szok
- odbiornik leżał na parapecie w kropelkach deszczu. Nie działał, chociaż trudno stwierdzić czy to wina rozładowanej wcześniej baterii czy spalenia. Szybko wytarłem obudowę i zdjąłem klapkę baterii - tam raczej nie przedostała się woda. Natomiast po otwarciu obudowy zauważyłem, że kropelki pojawiły się jednak w środku przy brzegach PCB. Wyjmując ją przeżyłem jeszcze drugą chwilę grozy, gdyż penseta którą podważałem obudowę omsknęła mi się. Zauważyłem, że w tym miejscu są dwa punkty lutownicze oznaczone C13 pomyślałem więc, iż prawdopodobnie "wymontowałem" właśnie jakiś kondensator SMD. Jednak gdy dokładniej się przyjrzałem na całej płytce jest więcej niewykorzystanych padów.
Tak więc wyjąłem płytkę i rozłożyłem wszystkie elementy pozwalając im wyschnąć. Czy jednak jest sens próbować? Czy sprawa nie jest z góry przesądzona i podpinając ładowarkę USB zobaczę tylko iskry i poczuje zapach palonego plastiku i PCB? :/ Jest jakakolwiek nadzieja w takich wypadkach?