Dnia Mon, 01 Aug 2011 10:32:25 +0200, Andrzej Ława napisał(a):
moze i jest w tym troche prawdy, ale ciekaw jestem podstawy prawnej w Polsce.
Zabezpieczenie swoich "praw autorskich" ? Czemu nie, ale chyba nie w Polsce. Ale to sie chyba da poprzec badaniami genetycznymi, wiec nie widze problemu z samodzielna hodowla.
Dnia Mon, 1 Aug 2011 11:23:08 +0200, Sylwester Łazar napisał(a):
raczej 20, a nawet 22.8 w 1913
formatting link
A potem przyszla wojna i wszystko sie zmienilo :-)
Powtarzajac za wiki: The standard 4-seat open tourer of 1909 cost $850 (equivalent to $20,709 today), when competing cars often cost $2,000–$3,000. in 1913, the price dropped to $550 (equivalent to $12,181 today), and $440 in 1915 (equivalent to $9,521 today). Sales were 69,762 in 1911; 170,211 in
1912; 202,667 in 1913; 308,162 in 1914; and 501,462 in 1915. In 1914, an assembly line worker could buy a Model T with four months' pay.
By the 1920s, the price had fallen to $290 (equivalent to $3,289 today) because of increasing efficiencies of assembly line technique and volume. "
Co az tak bardzo nie odbiega od dzisiejszych stosunkow za najtansze auto.
Chodzilo mi raczej o utrzymanie sie w biznesie. Moze klient woli krotsze serie i lepiej nie robic 15 mln sztuk. P.S. VW trzaska Passata od 1973 roku, no ale teraz mamy juz 7 wersje. T z 1929 tez chyba byl inny niz ten z 1908 ?
A takze tego ze klient woli wydac 8 miesieczna pensje na ladne, funkcjonalne i bezpieczne auto :-)
Google cos znalazlo
formatting link
Moze i nie wyprodukowali 15 mln jednego modelu, ale widac konkurowali skutecznie w dziedzinie produkcji - bo inaczej by nie mieli takiego sukcesu.
Troche sie to dzis skomplikowalo. Problem bardziej organizacyjno-finansowy, projekt zawsze mozna kupic :-)
Amerykanie mają w rzyci polskie znaki diakrytyczne. Ale - mam nadzieję, że co do tego nie ma wątpliwości - to nazwisko w polskiej pisowni jednak będzie zapisane jako "Kaczyński".
Ta implikacja jest błędna. *Jeśli* ktoś się bierze za stworzenie nowej odmiany, *to* za punkt wyjścia bierze nie jakieś dziko rosnące roślinki, tylko to, co się już uprawia. Mamy więc inną implikację -- *jeśli* są podstawy prawne do ścigania badylarzy z tytułu ochrony praw autorskich,
*to* należy ścigać przede wszystkim "miczurinów" (bo oni mogą dorobić się olbrzymiej kasy), a nie zwyczajnych producentów.
To samo można powiedzieć na temat Forda T. Na początku lat '70 byłem po raz pierwszy we Włoszech. Pierwsze wrażenie było takie: "o jak tu dużo samochodów". I drugie -- "jakie one wszystkie małe, prymitywne i poobijane w porównaniu z tym, co widać na ulicy w Polsce". To były w zdecydowanej większości (pewie z 80%) fiaty 500 i 600. Do tego jeszcze cała chmara *wyrobów samochodopodobnych*, czyli skuterów na trzech, czasem na czterech kołach, z rozmaicie zabudowaną paką do przewożenia towarów. Fiat 126, jak się później pojawił, to sprawiał wrażenie porządnego, choć małego, samochodu. Fiaty Topolino, 500, 600 i 126 motoryzowały Włochy (a później Polskę), jak Ford T Amerykę. Albo Citroën 2CV Francję, czy Garbus Niemcy. Różnica konstrukcji wynika ze specyfiki krajów. Ameryka za czasów H. Forda, to była jedna wielka wiocha bez dróg, więc potrzebny był wszędołaz w rodzaju Modelu T. Drogi zbudowano jak już były samochody. We Włoszech odwrotnie -- drogi, miasta i ulice mieli tam od przeszło dwóch tysięcy lat. Tyle że wąskie. Potrzebny był mały samochód.
Jeszcze wołgi, mercedesy i mnóstwo rzadkich marek. I to wytarczyło, bo u nas ulica zdominowana była przez takie "normalne samochody", a tam ginęły one w tłumie tych jeździdełek. W Polsce dopiero później maluchy zaczęly zapełniać wszelkie wolne powierzchnie asfaltu.
Aha, jeszcze jedno. Wtedy pierwszy raz zetknąłem się ze zjawiskiem pod tytułem "autogaz", które miało swoją praprzyczyną związaną z trudnościami zakupu benzyny w pierwszym kryzysie paliwowym. Trochę takich samochodów widywało się tam na ulicach. Miały butlę z gazem, taką domową, położoną na bagażniku dachowym i przypiętą paskiem od spodni albo przywiązaną jakimś sznurkiem. Do tego szlauch prowadzący gaz do silnika przez lekko uchyloną maskę.
Chyba jednak tak. Ale trzeba doprecyzować, co to znaczy "wpólczesnych". Toto produkowali przez jakieś dwadzieścia lat. W tym czasie w branży odbywał się olbrzymi postęp, szybszy niż dzisiaj. Inni wypuszczali co i rusz nowe modele, a Henio się uparł, że niczego nie będzie zmieniał, bo przecież ludzie i tak kupią. No chyba że te tulejki, popychacze, sworznie i pociągacze, co to bezczelnie nie chcą się zepsuć zanim auto trafi na złom. W latach dwudziestych w krajach europejskich, to już były trudności z dopuszczeniem Modelu T do ruchu -- z, ogólnie biorąc, powodów bezpieczeństwa. Bo kto siedając za kierownicą spodziewał się, że przyjdzie mu zmieniać "biegi" nogą i dodawać gazu ręką? Ten model w ogóle nie miał sprzęgła i skrzyni biegów, tylko stale zazębioną przekładnię planetarną. Rzecz zupełnie nie do pomyślenia w seryjnych samochodach innych producentów.
ElectronDepot website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here.
All logos and trade names are the property of their respective owners.