przechowywanie elektroniki

Reply to
identifikator: 20040501
Loading thread data ...

Mam to samo piwnica pełna tak, że drzwi się nie zamykają. Nigdy do tych gratów nie wróciłem, łatwiej, taniej, nowocześniej, pewniej kupić nowe. Moja rada pozbądź się ich zawczasu, kłopotu pozbycia się i tak nie unikniesz.

Januszr

Reply to
JanuszR

Użytkownik identifikator: 20040501 napisał:

Zjawisko całkowicie mi znane :-) Wszystko zależy od wartości (rynkowej bądź sentymentalnej). Lampy telewizyjne z epoki późny Gierek mam poupychane gdziekolwiek, część w garażu część w piwnicy. Jak którą szlag trafi nie będę płakał. Ale lampy z lat 30-tych leżą w suchym ciepełku starannie zawinięte w ligninkę każda z osobna :-) Generalnie coś co nie pordzewieje (np. transformatory) lub nie zgnije (np. głośniki) możesz trzymać gdziekolwiek.

Pozdrawiam Grzegorz

Reply to
Grzegorz Kurczyk

Trochę obawiam się naprężeń mechanicznych na wskutek zmian temperatury, w szczególności w nowszej elektronice (upakowane ciasno PCB) i niektóre elementy mechaniczne (np. wałki i paski gumowe).

50-letnie radio pewnie postoi bez problemu następne 50 lat.

Pozdrawiam

Artur Stachura, ze strychem wypakowanym rupieciami :-)

Reply to
Artur Stachura

A ja powtorze to samo , do kosza i na smieci .

10 lat temu - to sie przyda tamto sie przyda . Teraz i tak jest wszystko ale jak cos trzeba sklecic to okazuje sie ze wszystko trzeba kupic .
Reply to
nenik

W dniu 2010-03-04 21:57, Pszemol pisze:

Źle mu radzisz. :) Wszystko zależy od sentymentów. Już parę razy słyszałem byłych amigowców, którzy narzekali na to jak byli głupi, gdy dziesięć lat temu sprzedali Amigę za "bezcen" (uwzględniając sentymenty właśnie). To samo powie Ci posiadacza Commodore, Atari, Spectrum albo nawet ktoś, kto w dzieciństwie zagrywał się na Pegasusie. ;)

Do tego dochodzi jeszcze fakt, że niektóre urządzenia z czasem staną się zabytkami. Może nie na tyle, żeby je sprzedać i zbić na tym kokosy... Jednak postawione gdzieś na szafie mogą się prezentować niemal jako antyk z poprzedniej epoki. Cieszę się na przykład, że moim rodzicom nie przyszło do głowy wyrzucać Donatinę, gdy na początku lat dziewięćdziesiątych kupili brzydkie, grające plastikowe pudło (które zresztą po jakimś czasie i tak padło). Co prawda leży teraz na strychu (razem z Pionierem) ale za jakiś czas mam zamiar się za nią zabrać. ;)

Chociaż generalnie może to kwestia perspektywy. W budynku z "wielkiej płyty" może faktycznie sytuacja wygląda inaczej... Niemniej u mnie nie jest tragicznie - trochę różnych "rupieci" się w szafie nazbierało, a wciąż jest tam jeszcze sporo miejsca. :)

Reply to
Atlantis

Wiesz, wszystko zależy od tego, CO to jest... jeśli chodzi o w miarę kompletne urządzenie, które może za parę lat stać się zabytkiem lub symbolem obecnych czasów, nie jest zniszczone, to OK, zostawić... jeśli jest to jakieś urządzenie z potrzebnymi częściami - należy te części wyciągnąć... a resztę wywalić!! Serio czasem trzyma się totalne śmieci i nie ma to najmniejszego sensu!! Czasem też sobie myślę "o jakbym miał to, co kiedyś wywaliłem, to by było łatwiej"... ale z drugiej strony - praktycznie nigdy nie udało mi się czegoś zużytego zaadoptować!! Bo okazywało się, ze jest małe ALE... albo niesprawne, albo nie takie, albo za mało.... Poza tym - dziś niektóre śmieci można kupić na allegro za 1zł plus wysyłka, więc nie ma sensu tracić czas na odszukiwanie tego na strychu, lepiej kupić ;)... Tak więc osobiście polecam zastosować bardzo rygorystyczny filtr i 90% złomu wywalić!!

Reply to
Konop

Albo szybciej kupic niz znalezc w kupie gratow, znam to.

Tomek

Reply to
Tom
Reply to
William Bonawentura

W dniu 2010-03-05 07:48, sofu pisze:

Hmm... Mi chodziło o coś innego. Stare telewizory faktycznie zajmują sporo miejsca i trudno to wszystko trzymać. Z drugiej strony trochę żałuję, że moja rodzina pozbyła się na przykład starego TV Alladyn kupionego jeszcze przez dziadków. W owych czasach był to jeden z pierwszych (jeśli nie pierwszy) telewizorów w wiosce. Taki sam los spotkał potem jeszcze lampowego Neptuna - tego mi aż tak nie żal, w końcu skrzynka wykonana już bez takiej finezji a sam sprzęt bardziej pospolity. Niemniej szkoda, że chociażby lamp nie uratowałem.

Same części jakby nie patrzeć zbyt wiele miejsca nie zajmują. Mi trochę się ich nazbierało w dawnych czasach, gdy bawiłem się radiotechniką. Trochę dokupiłem teraz - Allegro i sklepy Internetowe dają okazję, jakiej nie miało się parę lat temu. Półprzewodniki generalnie mieszczą się w jednej większej walizce, leżą pozamykane w hermetycznych woreczkach. Trochę półprzewodników z epoki zajmuje mniejszą skrzynkę wypełnioną pudełkami po zapałkach. Do tego dochodzą dwa tekturowe pudełeczka z kondensatorami i rezystorami i dwa kolejne z lampkami subminiaturowymi. Jest tam jeszcze kawałek styropianu z powbijanymi lampami (głównie noval) i kilka "lasek" z układami scalonymi. Wszystko zajmuje łącznie niecałą półkę we wbudowanej w ścianę szafie. Nie wiem jak długo musiałbym zbierać różne rzeczy i jak bardzo ograniczyć "filtry" aby zabrakło miejsca. :) Pudełko z lampami czy tranzystorami ani mi, ani rodzinie nie utrudni życia. Za to po latach... Przecież dzisiaj ktoś, kto znalazłby na strychu pudełko z przedwojennymi lampami po dziadku mógłby się uważać za szczęściarza. ;)

Przychodzi mi na myśl jeszcze inny przykład - meble. Tutaj nawet pogląd mojej rodziny się zmienił. W jednym (rzadziej używanym) pokoiku zachował się mianowicie komplet wykonany gdzieś krótko po wojnie. Zgodnie z ówczesną modą ciężki i masywny. Pamiętam, że przez lata moja rodzina patrzyła na to jak na niepotrzebne graty, które w końcu trzeba będzie wyrzucić i zamienić na jakąś meblościankę z Ikei. Teraz sami dostrzegają w tym dość piękny relikt przeszłości, który warto byłoby odnowić i zostawić. Muszę zresztą przyznać, że Pionier pasował by tam jak ulał, gdybym w końcu go odrestaurował. ;)

Reply to
Atlantis

Aha, jest jeszcze jeden aspekt całej sprawy o którym zapomniałem wspomnieć. Elektronikę zmieniam dosyć rzadko. Tak więc na przykład do tej pory mam prawie wszystkie komórki, jakie miałem w swoim życiu. Po pierwsze nie było ich zbyt wiele, po drugie gdy dochodziło do wymiany nie były zbyt wiele arte (a szkoda opchnąć na Allegro za 30-40 zł), po trzecie zawsze był w najbliższej rodzinie ktoś "potrzebujący", kto albo jeszcze nie miał telefonu, albo chętnie zamieniał dotychczasową cegłę na coś lepszego. ;)

Podobnie sprawa się miała z komputerami - od 1997 były tylko trzy desktopy i przy każdej wymianie poprzedni znajdował zastosowanie u kogoś innego. Tutaj to faktycznie trudno trzymać każde "pudło" ale IMO teraz nadchodzą czasy, kiedy raczej będzie się kupowało jakiegoś mocniejszego laptopa w stylu "desktop replacement".

Reply to
Atlantis

ElectronDepot website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here. All logos and trade names are the property of their respective owners.