To akurat najwieksza wada - symulowany (przynajmniej w znanych mi symulatorach) element nie "pusci dymu", zrudla napiecia bez protestu dostarcza chocby i 1000A itd. A potem czlowiek projektuje zasilacz liniowy na 20A redukujacy napiecie o 30V :)
Glowna zaleta symulatora to mozliwosc objerzenia wszystkich pradow i napiec w ukladzie bez uzycia (drogiego) sprzetu. Niestety - bez jakichs podstaw czlowiek szybko przestaje zauwazac moment kiedy symulacja przestaje odpowiadac rzeczywistosci. A jesli chodzi o pytanie autora watku - jesli jeszcze nie ma pod reka paru ksiazek - warto zajrzec do biblioteki w poszukiwaniu serii "Elektrnioka latwiejsza niz przypuszczasz" (staroc - w ksiegarniach raczej nie do zdobycia - ale moze bylo nowe wydanie?) D. Nuhrmanna, "Sztuka elektroniki" (tez dobra - ale imho po podstawach tylko przelatuje). Nastepnie wybrac sie do sklepu, zakupic kilka sztuk BC107 (lub wspolczesnego odpowiednika - zwykle najtansze tranzystory beda w sam raz :) troche opornikow w zakresie 100ohm - 10kohm, pare kondensatorow 100n - 100u, pare diod swiecacych, maly glosniczek, baterie (tym sie ciezko poparzyc) najtanszy miernik troche drutu w plastikowej izolacji, plytke uniwersalna i lutownice. Na poczatek wystarczy - po paru dniach zabawy bedziesz wiedzial czego jeszcze potrzebujesz. GRG