>>>> poświęcony jest widzeniu barw u małp a opis jest bardzo uproszczony, ale
>>>>> jasno z niego wynika przewaga samic małp nad samcami w kwestii widzenia
>>>>> barw. A przecież my też jesteśmy małpą. Wąskonosą ;-)
>>>>> Swoją drogą, książka jest znakomita, gorąco polecam :-)
>>>> Nie obchodzi mnie problem widzenia małp. Wykonane testy wskazują, że
>>>> moje widzenie kolorów nie jest gorsze niż kobiet. Może miałbym problem
>>>> z niektórymi kobiecymi nazwami typu „jaśminowy poranek” ale nie wynika
>>>> to z rozpoznawania kolorów ale niezgody na przesadę.
>>> Mmmmm... a może jesteś kobietą. To by nawet conieco wyjaśniało ;-)
>> Nie. Udało mi się spłodzić syna, którego w żaden sposób nie mogę się
>> wyprzeć (przez telefon nawet najbliżsi nas mylą). Bez chromosomu Y
>> byłoby to trudne.
>> Ad meritum: po prostu uważam, że problem nie tkwi w rzekomej,
>> nadludzkiej mocy kobiecego wzroku, tylko w tym, że mężczyźni naprawdę
>> mają w odwłoku, czy dany kolor to papuzi zielony, krokodylowy zielony
>> czy też zieleń liści. Dla nas są to po prostu odcienie koloru
>> zielonego, dość do siebie podobne ale jednak bardzo różne. Nie mam
>> problemu z rozróżnianiem ich przy otwarciu 3 odrębnych kart - są
>> naprawdę różne. Ale pojedynczo bym ich nie potrafił rozpoznać i
>> nazwać. Nie oznacza to, że nie widzę różnicy, a tylko tyle, że mojego
>> mózgu ta różnica nie obchodzi. Rozróżniam kolory na tyle, że popularne
>> testy na „tetrachromatyzm” rozpoznają mnie jako kobietę. Ale już testy
>> profesjonalne tak dobrze mi nie idą - mam za słaby monitor i kartę
>> grafiki na nie. 8 bitów na kolor to wystarczająco dla podstawowej gamy
>> Pantone ;)
> Chodzi mi po głowie, że niektórzy ludzie mają na chromosomie X więcej
> niż dwa loci genów receptorów koloru. Ale zupełnie nie mogę sobie
> przypomnieć, gdzie o tym czytałem.
Kobiety mają dwa chromosomy X, pochodzące od różnych osób. Jeden od matki, drugi od ojca. Rzekomo różnice w kodzie mają powodować powstawanie receptorów o innej czułości. A ja w to po prostu nie wierzę.