Sprzeciw, jestem głównie elektrykiem a elektronikę zdarzało się ogarniać mi lepiej niż firmowym fachofcom ;)
Zależy od egzemplarza. Jak dobry falownik który nowy kosztuje 8-10 tysiaków da się naprawić wymieniając jakąś pierdołę za 200 zeta plus kasując 500 za robotę to chętni się znajdą. Natomiast zgoda co do chińskiej taniochy po 2-3 tysiące, tego się pewnie nie będzie opłacało tykać. A tych lepszych falowników jest bardzo dużo, gwarancję mają na 5-10 lat, czasami na 12.
W pracy stacjonarnej, to może być cokolwiek, od przeprowadzenia szkoleń, burzy mózgów po sprzątanie miejsca pracy czy refaktoringi.
W zdalnej, normalną rzeczą były by szkolenia online czy refaktoringi.
Opcja typu "pracownicy mi nic nie robią" jest tak absurdalna, że cieżko nazwać taką osobę "kierownikiem". To współudział.
Wiele zachowań zwiazanych z pracą jest bez znaczenia, względem tematyki korpo. Ludzie z korpo soft-dev i ludzie z korpo ubezpieczenia mają bardzo podobne zachowania w pracy, podobne metodyki zarządzania, podobne problemy i podobne rozwiązania. Z resztą jest od groma firm robiących audyty i sugerujacych ulepszenia, pracujących w dziesiątkach korpo i mające wypracowane metodyki działania na wyższym poziomie abstrakcji.
Skoro marnują i dalej ją zarabiają, to nie jest źle.
Każda korpo dochodzi do asymptoty rozwojowej, przy której pompowanie kasy, HR czy czegokolwike innego nic nie daje i będą stali w miejscu bez wzgledu na machanie rękami. Więc takie "marnotrwstwo" wewnętrzne jest raczej czynnimiem stałym, można co najwyżej dyskutować, czy potrafią z nim walczyć skutecznie czy nie. To samo z korupcją w Państwie, być - będzie, kwestia walki ile.
Odwrotnie, w tej branży wszystkie są bardzo podobne wewnętrznie.
Nie, to cała branża. Relatywnie duża. Ludzie przepływają między korpo i aklimatyzują się szybko, bo wszędzie jest bardzo podobnie. Możliwe, że to dlatego, że korpo technologiczne, wiec i rozwiązania zarządzania są nieco bardziej zaawansowane niż telefon i zeszyt z numerami, ale jednocześnie podobne, bo optymalne i sprawdzone, a ludzie ciągną dobre rozwiązania za sobą.
Orka oznacza że pracujesz. Nie udaje że pracujesz, nie raportujesz że pracujesz, tylko pracujesz. Normalna praca. Pracujesz w zespole i masz odpowiedzialność względem niego tak, jak on ma względem Ciebie. Coś i ktoś od Ciebie zależy.
Tak, bywa że gapię się w kawałek kodu przez 2h nie pojmując co wieszokleta miał na myśli i czy to nie dywersja. Ale to też praca. Ktoś z zewnątrz widzi 2h zmarnowane na gapieniu się jak warzywo, czasami z klnieciem pod nosem, a ja jestem lżejszy o milion neuronów widząc przypadkowo działajacą dereferencję nieprawidłowego typu.
Aby wykluczyć korporacje z z okolic "kolejny niepotrzebny widok na db do wystawiania faktur w branży produkcji karmników dla sikorek" gdzie czas płynie bardzo, bardzo wolno bo kod, napisany jeszcze przez CEO, z korzeniami w TurboPascalu, nadaje się tylko na recycling ASCII, ale trzeba utrzymywać, bo są potentatem na rynku fakturowania karmników.
Orka i jechanie po godzinach oznacza ciężką harówę, która z resztą jest dramatycznie nieefektywna. Normalnie nie pracuje się więcej niż sześć godzin (w tym spotkania). Reszta to farting around, jak masz inaczej to jesteś pechowiec. Albo jakis genetyczny boomer.
Takich korporacji nie ma - to sa firmy zenek i szwagier
To nie jest jechanie po godzinach, tylko przemieszczanie godzin pracy.
W korpo nie ma nacisków na nadgodziny, oficjalnie czy nie, bo doskonale wiedzą, że zmęczony pracownik nic nie jest wart. To jest od dziesięcioleci stosowane w praktyce, ludzie są wręcz zmuszani do odpoczynku.
Jeśli to powtarzalny problem, to pracodawca powinien Cię kopnąc w dupę.
To, że każdy z nas sobie czasem pozerka na neta to normalna częsc pracy
- usuniecie śmieci z cache jest niezbędne dla twórczego podejścia. Ale
2h dziennie, codziennie, to już kradzież.
Nie, to zwykła uczciwość.
Nie, to zwykła uczciwość.
W mojej okolicy jest taka. Udaje że jest korpo, ale w środku janoszosoft. Myślałem, że to jakiś wyjątek, ale to jest osobna kategoria korpo, poznałem kilka takich. Robią bezużyteczne rzeczy, co przekłada się na zerową motywację ich pracowników. Którzy, w czasie nakładania 47 warstwy workaroundów na gównianą achchitekturę, mają też zajęcia z jogi i owocowe czwartki. Takie januszokorpo.
Ostatnio znajomek nawiedził mnie z przetwornicą 14A z 24 na 12V od Iveco. Ładna aluminiowa obudowa z radiatorem i śliczne gniazda do wtyków Oryginał kosztuje 1500zł. Użyłem chińskiej przetwornicy z Allegro za 25 zł i skasowałem 300zł za godzinkę wydłubywania starej i podłączenia nowej. Paskudne, bo zalane na "amen" jakąś zalewą silikonową. Mógłbym serwis otworzyć lub manufakturę, bo podobno psują się dość często :D Iveco by mi nie wybaczyło chyba, że im klientów podbieram :D
Ale sporo takich momentów, gdzie starszą elektronikę można zastąpić czymś nowszym i mniej awaryjnym a ostatnio gotowców w sensie modułów za grosze jest pełno. Kiedyś się dłubało i naprawiało stare a dzisiaj taniej i szybciej kupić gotowca niż dłubać na piechotę. W ogóle składanie urządzeń z modułów stało się ostatnio popularne i musi być wyjątkowo skomplikowane urządzenie, żeby rzeźbić dyskretnie. Na dodatek IoT weszło na stałe do życia więc jest w czym przebierać a wszelakie ESP oprogramowywać na daną okoliczność do różnych zastosowań.
No, tak samo jak z TV. Pamiętam ten czas, kiedy z wystawek wozili a w Polsce jeszcze w sklepach nie było tyle. Zajebiste doświadczenie w naprawach. Naprawiało się tego setki i biznes się kręcił. Dorwałem się wtedy do źródła i przez noc trzeba było naprawić 20-30szt z przestrojeniem, żeby na sobotę rano stały gotowe do kupienia. Handel pilotami uniwersalnymi kwitł, sklepy z elektroniką opływały złotem i kolejki były. Piękne czasy :) To raptem 20 lat temu było :)
Zniknęły w końcu kineskopy, magnetowidy a nawet DVD, zaczęli robić TV co żyją tyle, że wypierdala się nawet sprawny bo technologicznie jest stary i naprawy umarły. Cywilizacja panie :)
Muszę dodać, że trzeba było zmienić podejście w naprawach i ogarniać sprzęt bez schematu, którego nie było (czasem zamawiałem jak już była możliwość). Najgorsze były Philipsy z uwagi na niekonwencjonalne rozwiązania a najłatwiejsze Samsungi... może dlatego że wcześniej były obecne w kraju jako Goldstar/LG za sprawą pewnej spółki :) Grundigi, czy Loewe czy inne Mediony/egzotyczne marki musiały z racji stanu, mieć podobną budowę w sensie, wcz, pcz, vertical, horizontal WN i inne moduły. Wystarczyło ogarnąć sens a później postawić na "nogi". W sumie banalne :) Mając w "jednym" palcu rozwiązania, gdzie po ciężkich, wcześniejszych RYCIACH w krajowym i ruskim sprzęcie na rynku człowiek zdobywał doświadczenie, to dalsza praca była wręcz groteską, bo "zachodnie" sprzęty były mniej toporne. OK, Sony miało swoje udziwnienia, szczególnie w układach mikroprocesorowych ale też się dało to ogarniać.
Fajne doświadczenie zawodowe.
Nocusz, skończyło się i wiedza przepadła wraz z historią...ale pozwoliła wkroczyć dobrym krokiem do IT i dalszych rozwiązań technologicznych. Mam przynajmniej inne spojrzenie niż gimbowskie i łatwiej mi rozkminiać w sensie, że czasem obserwuję jak gimby nawet po polibudzie zawijają się do pracy :)
"praca PO godzinach" to nadgodziny, fakt, ze pozniej postanowiles wic sie niczym prezes, ze nie miales na mysli tego co miales na mysli, oraz, ze kontynuujesz w tym kierunku nie dodaje ci social points.
Btw czy to nie ty twierdziles, ze koszt zycia w uk jest prawie jak w polsce?
ElectronDepot website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here.
All logos and trade names are the property of their respective owners.