Oczywiscie - nieudane - znaczy - polowicznie udane, ale...
To bylo tak: psiknalem plytke pozisyfem. Ladna, cienka warstewka (wszystko w ciemnosci / czerwonym / zoltym swietle latarki). Wsadzilem do piekarnika razem z termometrem i przez 25 minut grzalem do 65 stopni (uwazalem, zeby nie przejechac 70 stopni). Potem polozylem na tym wydruk foliowy sciezek, przycisnalem szyba i naswietlalem ok. 3 minuty swietlowka UV 18W z odleglosci 15 cm trzymana w rece, zeby rownomiernie oswietlac - przesuwalem swietlowke nad kopiowanym materialem od czasu do czasu. Po tym experymencie wsadzilem to do wywolywacza (zrobionego zgodzie z instrukcja) i po kilku sekundach zobaczylem zarysy siezek (bardzo ladne i ostre) a po nastepnych kilku sekundach wszystko zmylo sie do czysta. Co spartolilem? Za krotko naswietlalem? Wiem, tez wole termotransfer, ale pierwsze proby mnie lekko zniechecily
- kladlem plytke na stole, na to wydruk na papierze do foto, wszystko przyciskalem zelazkiem o temp. 130 stopni (zmierzylem). Po jakichs 3-ch minutach cisniecia zdejmowalem zelazko, studzilem plytke i pod woda odrywalem papier. Czesc sciezek slicznie, koncertowo sie odbila, reszta spartolona. Zle docisnalem zelazko? Jak to robic, zeby bylo dobrze? Laminatora nie bardzo mam teraz ochote kupowac... Pzdr, POKREC.