Wątpię aby pole magnetyczne potrafiło wpływać na metabolizm. Rezonans magnetyczny jest procesem wpływającym na jądra atomowe. Metabolizm zaś to chemia czyli fizyka walencyjnej powłoki elektronowej. Aby zmieniać metabolizm musimy wpływać na stan tej powłoki np. promieniowaniem o odpowiednio dużej energii.
Przy 230V druga ręka w kieszeni, dobre buty i nic nie poczujesz. Ten pastuch nieźle "łomoce" nawet jak jesteś w gumofilcach, tyle, że zawsze się uwolnisz, bo to krótkie impulsy.
tak, ale jadra atomowe w rezonansie moga generowac fale elektromagnetyczne ktore moga byc pochlaniane przez tkanki ktorymi sa otoczone. oczywiscie to sie dzieje przy mocach z rzedu tych 'duzych' i z racji ze pole jest zmienne to wywola glownie termiczny efekt, nie mowie tu o jakichs rzeczach typu wplyw cewki z przetwornicy w laptopie, tylko np. o peknieciu oslony silnika trakcyjnego lokomotywy i 'napromieniowaniu' maszynisty impulsami magnetycznymi w.cz. z bloku tyrystorowego, ew. o pakowaniu myszy do maszyny do rezonansu z klasycznym magnesem np 5T (nie nadprzewodzacym) i sterowaniem go impulsami.
osobiscie mialem plomby tego typu + zwykle dziury zapchane tlenkiem cynku. testowalem rozne pola i nie ma mozliwosci ich 'odbioru' w sensie slyszenia nosnej, natomiast jest mozliwosc obkurczenia naczyn krwionosnych i wywolania odczynu zapalnego . odczyn zapalny powoduje
1)obkurczenie naczyn krwionosnych (tak jak przy sepsie, tylko ze oczywiscie lokalnie, ale z racji tego ze wezly chlonne obsluguja dosc 'spory' obszar to ten odczyn moze objac czesc opony mozgowej nawet)
2)obkurczanie naczyn jest zwiazane z wydzielaniem histaminy i adrenaliny, adrenalina rozklada sie po pewnym czasie do adrenochromu powodujacego dlugotrwale obkurczenie naczynia. ma rowniez dzialanie na uklad nerwowy znane powszechnie np. z filmu 'las vegas parano' ;)
innymi slowy moze byc efekt 'choroby psychicznej' (w dosc 'klasycznym' obrazie) gdzie moze byc efekt gonitwy mysli oraz omamow sluchowych (ew. przeczulenia sluchu) ale NIEMOZLIWE jest slyszenie stacji radiowej, przynajmniej nie przez _nerw_.
na marginesie, jesli taki 'odbiornik' jest dosc czuly i jest obok dosc mocnej stacji radiowej to moze on odbierac stacje na zasadzie elektroakustycznej. wtedy jednak jesli pacjent otworzy usta to jego 'radio' uslysza rowniez inni ;) i imho to czysta teoria, tzn. taka moc sygnalu ugotowalaby czlowieka tak czy siak, zanim dalo by sie cos uslyszec.
OK ale zjawisko rezonansu magnetycznego następuje począwszy od kilkunastu megaherców a natężenie pola magnetycznego aby oddziaływać musi być bardzo duże. Tak duże, że trudno jest te wywołać w dużych obiektach bez magnesów nadprzewodzących a badany obiekt musi przebywać w szczelinie magnetowodu. Wątpię aby pęknięcie osłony silnika mogło poza magnetowodem silnika dać odpowiednio duże dla NMR pole magnetyczne oraz aby uzyskać na harmonicznych właściwą moc. Tyrystory nawet w.cz to rząd kHz czyli częstotliwość tysiące razy mniejsza od wymaganej dla NMR.
W ktorej fazie sepsy? Bo tam problemem wiekszym jest rozszerzenie naczyn, a nie skurcz.
Histamina rozszerza naczynia, a nie kurczy. Co do reszty, to adrenalina szybko sie rozklada na drodze enzymatycznej i dziala krotko, a nastepnie dochodzi do rozszerzenia naczynia. Dlugotrwale to kurczy noradrenalina.
Samo zjawisko występuje dla dowolnej częstotliwości (tzw. częstotliwości precesji Larmora). Dla jąder atomu wodoru wynosi ona ok. f[MHz] = 42,6 * B[T]. Czyli dla pola np. 1mT będą to już skromne kiloherce. Sęk w tym, że przy tak małym polu magnetycznym "echo" rezonansowe jest praktycznie niewykrywalne. Dla każdego innego pierwiastka częstotliwość Larmora przy danym polu magn. jest sporo mniejsza. Dla fosforu to już f[MHz] = 17,2 * B[T].
Dzięki za dokładne wyjaśnienie. > przy tak małym polu magnetycznym "echo" rezonansowe jest praktycznie > niewykrywalne Ile trzeba się natrudzić aby uzyskać mierzalny efekt. Super silne pola, superczułe detektory, wysokie częstotliwości wzbudzenia a wątkodawca zastanawia się nad wpływem NMR na organizm wskutek pęknięcia obudowy. Moim zdaniem szybciej powinien uwzględnić wpływ wiatru słonecznego. Wysokoenergetyczne cząstki realnie omiatają Ziemię (zorza polarna), że o miliardach przenikliwych neutrin nie wspomnę. Przecież istnieje prawdopodobieństwo, że zostanie wychwycone przez łańcuch DNA i spowoduje mutację lub raka.
Wątpię aby przyzwyczajała, bez mutacji nie byłoby życia. Mechanizm śmierci, wymiana pokoleń, wymiana materiału genetycznego, zmiany genetyczne, to wszystko są składniki życia bez których nie byłoby nas. Gdyby zapis genetyczny był doskonale powtarzalny, niepodatny na mutacje, rozwój i przemiany organizmów nie mogłyby powstawać. W najlepszym razie przemiany w wyniku wymiany materiału genetycznego ograniczyłyby się do już istniejącej puli genowej czyli niemożliwe byłaby powstawanie nowych własności organizmów np. wytworzenie barwników światłoczułych oka.
JanuszR
PS Mechanizm śmierci doskonale widać u wielu zwierząt kiedy samiec wypełniwszy swoją rolę ginie. Gdyby zmiany genetyczne były szkodliwe naturze z pewnością "opracowałaby" ona mechanizm zapobiegający im. Kiedyś już poczyniła taki krok przechodząc z RNA na DNA.
Ma Kolega oczywiście rację. Może trochę niefortunnie dobrałem słowo "przyzwyczajała", ale z opisanymi przez Kolegę czynnikami środowiskowymi organizmy żywe miały do czynienia od zawsze. Jak to mówią: "to co nas nie zabije to nas wzmocni" i życie na Ziemi spożytkowało te czynniki kancerogenne na swoją korzyść :) Gdybyśmy się zaczęli strzelać wzajemnie atomówkami, ale w na tyle "rozsądnej" ilości coby nie wyginąć pierwszego dnia, to pewnie ci co przeżyją będą wydawać na świat pokolenia coraz to bardziej odporne. Powstałby nowy być może lepszy gatunek. O ile mnie pamięć nie myli to w "Wiedza i Życie" był artykuł o bakteriach, które żyją sobie w czernobylskim reaktorze i mają się dobrze :-)
Jest licznikiem dopuszczającym skończoną liczbę replikacji. Ponieważ proces powielania DNA nie jest doskonały, likwidacja tego licznika powoduje prędzej czy później rakowacenie komórek. Telomery są bombą samobójczą przed tym co i tak musi nieuchronnie nastąpić, przed rakiem.
Troche sie mylisz. Telomery istnieja ze wzgledu na specyfike procesu replikacji i niemoznosc powielenia konca chromosomu na nici opozniajacej. Sa komorki, np. szpiku, ktore dzieki telomerazie moga sie dzielic bardzo dlugo. Z drugiej strony nie jest to jedyny mechanizm decydujacy o przezyciu komorki, gdyz np. komorki transfekowane wirusem SV40, czy innymi zawierajacymi onkogeny sa niesmiertelne niezaleznie od dlugosci telomerow. Telomery wlasciwie nie zabezpieczaja przed mozliwoscia nowotworzenia, przynajmniej nie w sensie w jakim myslisz. Z kolei przed nowotworzeniem chroni wiele innych mechanizmow, luzno tylko zwiazanych z telomerami. Poczytaj np. o p53 i apoptozie.
Tak samo jest niedoskonaly w komorkach rozrodczych. Czyli idac twoim szlakiem myslenia jako gatunek powinnismy wyginac bo kazde kolejne pokolenie jest co raz bardziej "zmutowane".
Istnieje wiele innych mechanizmow zmieniajacych sekwencje DNA, ktore z klasycznym pojeciem mutacji nie maja nic wspolnego.
Nie zabezpieczają one umożliwiają jak napisałeś powielanie ale ich specyfika sprawią, że umożliwiają to skończoną ilość razy (skracanie łańcucha). Możemy to porównać do wielokrotnego kopiowania. W naturze nie istnieją procesy bezbłędne, mogą być tylko obarczone mniejszą lub większą stopą błędów. Dlatego, niezależnie od istnienia różnych mechanizmów, prędzej czy później każda komórka musi ulec zrakowaceniu. W naszym wypadku natura orzekła, że bezpieczną ilością kopii jest bodajże 52.
ElectronDepot website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here.
All logos and trade names are the property of their respective owners.