Ilu znacie elektroników którym odbiło? Bo ja dwóch.
Naszemu elektronikowi fabrycznemu tu w UK też już mało brakuje. Ludzie z produkcji mówią, że jest nawiedzony a ja tylko widzę u niego znajome objawy. Chłop siedzi mega skoncentrowany nad płytkami pcb od 8oo do 16oo. W soboty wychodzi z pracy ostatni.
Mało kontaktu z ludzmi, z nikim nie rozmawia. Ja to przynajmniej pogadam sobie na produkcji z Węgrami o Wiktorku nieomylnym Słońcu Karpat i kiedy w Polsce wybuchnie wojna domowa.
Ciekawi mnie czy programistom też siada psychika od wytężonej pracy umysłowej.
Choć teraz po podwyżce rat kredytów pół Polski szuka specjalisty ;)
Żadnego, ale każdy jest specyficzny (tylko w ten dobry sposób).
Siada, ale nie od samej pracy umysłowej. Mi siadła od wielu innych czynników, które nie miały związku z samym programowaniem. Temat rzeka, ale tak, wypalenie zawodowe u programistów jest częste i w stosunkowo młodym wieku.
Zmieniłem w końcu pracę (firma ta sama, ale inny dział) i dopiero odżyłem, i widać to nie tylko w pracy, ale też w codzienności, mam więcej energii i siły do życia.
Ja na przykład nie rozumiem jak ludzie mogą pracować (praca wymagająca skupienia) przy hałasie - typu włączone radio. Przecież to rozprasza.
U nas w pracy (jest nas tylko 3) panuje praktycznie cisza. Przyjęła się niepisana zasada, że jak ktoś do mnie dzwoni (telefon, czy Skype) to najpierw idę zamknąć drzwi swojego pokoju, a potem odbieram - aby pozostałym nie przeszkadzać w pracy. Jakieś 10 lat temu tuż obok (teren sąsiedniego osiedla, ale nie dalej jak 20m od ściany naszego budynku) wybudowali korty tenisowe. Jak ktoś tam gra to natychmiast zamykam okno a i tak to odbijanie piłki przeszkadza.
Parę lat temu (jeszcze przed Covid) doszedłem do wniosku, że ten totalny brak kontaktu z ludźmi mi bardzo doskwiera i nie bardzo wiem co można na to poradzić. Samego Covid w sensie wymuszonej izolacji w ogóle nie odczułem. Kilka razy przenosiłem się do pracy do domu (nawet na 2 miesiące). Co za różnica, czy siedzę przy kompie w domu, czy w pracy (i tak czasem nikogo nie widząc przez cały dzień). Na te 2 miesiące to sobie nawet wygodniejszy fotel z pracy przyniosłem bo na domowym krześle było mi trudno wytrzymać. Jeszcze jedna informacja - w drodze do pracy (pieszo na drugą stronę ulicy) też czasem nawet człowieka nie zobaczę (szczególnie jak wracam - zazwyczaj po 21-ej). P.G.
Tylko pytanie, ilu ich tak naprawdę jest. Pamiętaj, że oni skupiają się w takich miejscach. Podobno ktoś, kto pracuje na seks telefonie, też boi się chodzić po ulicy bo myśli, że każdy, kogo mija, to zboczeniec.
To prawda, choć co do covida, to ja akurat bardzo sobie chwalę sytuację, jaką wywołał. Rozwiązał wiele kwestii, które obciążały mi psychikę i to na tyle, że byłem w stanie zejść z leków. Wychodzi na to, że rozkwitałem podczas gdy inni więdli.
W latach 90 (a pewnie i do dzisiaj) introwertycy (a kiedyś: domatorzy) traktowali byli jako dysfunkcyjni. Do tego stopnia, że w metodyce szkolnej powszechne było "leczenie" tej choroby za pomocą pracy w grupach, wycieczek integracyjnych, wymuszania wystapień publicznych itp. Sytuacja do dzisiaj nieco się zmieniła, ale niewiele. Sam wyczytałem wtedy w podręczniku do metodyki, jak wielkie korzyści przynosi praca w grupach dla "nieśmiałych", w rzeczywistości będąca torturowaniem ludzi którzy chcieli mieć święty spokój. Doświadczyłem tego boleśnie wiele razy, a ja jestem zaledwie umiarkowanym introwertykiem.
Zaryzykuje, że dla zdecydowanej większości "normalnych" bycie introwertykiem jest "nienormalne". Do dzisiaj, choć w mniejszym stopniu. Ciągle obserwuje w środowisku nauczycieli brak zrozumienia i starania o "wyleczenie".
Jednocześnie, ta cecha jest jedną z dominujących w firmach informatycznych, szczególnie zorientowanych na programowanie. Jeśli miałbym wskazać palcem ekstrawertyków jako programistów, to znam jednego. Pozostali to w większości introwertycy, albo coś pośrodku.
Druga obserwajca:
Pracowałem z ludźmi z szerokiego spektum autyzmu. Od Aspergera (widocznego w zachowaniu po sekundach) po ludzi którzy dowiedzieli się w
40 roku swojego życia, że kwalifikują się do tej ramy, choć nigdy byś nie powiedział, no może człek miał dziwaczne hobby, jak zbieranie starych magnetofonów i książek o krasnoludkach.
Ludzie Ci, mimo swoich dziwact, zaskakujących zainteresowań, ostracyzmu środowiska "na zewnatrz", widocznych dysfunkcji społecznych, znakomicie odnajdywali się, jako progoramiści. Skupienie na problemie, wąskie zainteresowania, często techniczne, brak zbytecznego rozpraszania siebie, przyjazne rozmowy w których nikt nie wyśmiewał ich zainteresowań, są procentujące w firmach IT, ze wskazaniem na programistów. Pewnie, że nie każda firma taka jest, ale wiele jest.
Po blisko 20 latach w tym środowisku zaryzykuje, że ilość "normalnych" których spotkałem, była bliska zeru. Oczywiście "normalnych" w/g aktualnych norm społecznych, czyli "piwo, kanapa, mecz, grzebanie w majtkach".
Mało też znam ludzi wypalonych. To troche zaskakujące, bo w/g histerii mediów, powinni już dawno powiesić sie z depresji. A oni dalej pchają jakiś wózek, mają z tego trochę radochy i ogólnie wygla na to że łączą pracę z przyjemnością. No i kto normalny mógłby wytrzymać przez 20 lat stukajac w klawisze? Nikt. Siła rzeczy, pracują tam głównie nienormalni. być może własnie ta cecha, "nienormalność" pozwala im trwać na stanowsku, kiedy "normalny" zmienił by już pracę 40 razy.
Dlatego wymagana jest jakaś dysfunkcja psychiczna. W oczach suwerena, oczywiście. Bo dla mnie to ludzie całkiem normalni, ale to dlatego, że ja też nienormalny jestem.
Ponadto, co najważniejsze, jeśli wyjaśnisz komuś na ulicy co robisz na codzień, np. "muszę zabić te dzieci w kontenerze i znaleźć sobie inne" to nazwie Cie nienormalnym. I słusznie.
No widzisz, a ja z tego egzamin miałem. Cały, spory rozdział poświęcony "aktywizacji i przełamywaniu nieśmiałości" w którym opisywano narzędzia tortur nad introwertykami jako jednostkami wymagajacymi przymusowego leczenia w procesie edukacji.
Tylko że w IT te mniejszościowe cechy pozwalajace na komfortową pracę są
*ewidentnie* problemem poza tą pracą. Na przykład introwertyzm sprowadza się na braku umiejętności społecznych, w opini suwerena i stanowi wadę oraz powód do stracyzmu. "Nienormalnośc" to słowo funkcjonujące w społeczeństwie i dość dynamicznie szerokie. Kogoś, kto lutuje Arduino w domu, dokładnie tak nazwiesz, jeśli jesteś "prawnikiem, bandytą, kasjerką" czy innym normalnym.
To zupełnie jak ja.
Może pracujesz w specyficznym środowisku. Na przykład programistów HTMLa albo programistów PowerPointa. Ogólnie w zależności od typu zagadnienia w firmie, może być więcej i mniej ludzi specyficznych. W sąsiedniej korporacji jest o wiele więcej ekstrawertyków, ale oni mają rozbudowany dział handlowy, zmieszany z programistami. Ja pracuję w izolowanym, od ludzi, środowisku.
Zauważ również, że nie napisałem jak wielu ich było. Było ich, może, kilkunastu. Nie każdy przyznaje się do tego, że zdiagnozowanu u niego autyzm, wiec pełna statystyka jest wyłacznie bazująca na obserwacji.
Nie zmienia to jednak faktu, że lekki autyzm jest predyspozycją do pracy IT, szczególnie jako programista.
Tak, to bardzo możliwe. Firmy te to zdecydowanie nie są "Fakturopolex" produkujące kolejne widoki na bazy danych, wiec możliwe, że mam specyficzne opinie wynikajace ze specyficznego doboru tematyki programowania.
Trudno powiedzieć, raczej nazwał bym je subiektywnym. Nie wiem czy słyszałeś o tym, ale usenet nie polega na docieraniu do obiektywnej prawdy, tylko prezentacji własnych, subiektywnych opinii.
A widzisz, mnie to dokładnie spotkało.
Siedzę sobie kiedyś w moim pokoiku i takie zdanie padło na głos do kolegi obok, całkowicie uzasadnione problemem nad którym debatowaliśmy przez review. A ponieważ drzwi były otwarte (jak zawsze), a na korytarzu akurat było sporo ludzi obcych (dosłownie: z ulicy), nie będących programistami, to jakoś tak wyszło, że jedna z Pań mocno zbladła.
Trafiła na gniazdo pedofilów, nie ma innego wyjaśnienia.
To zależy. Czy jeśli ktoś ma kłopoty z wiązaniem sznurowadeł to jest już kretynem? Bo znam jednego kolesia od Machine Learning z tym problemem. I wieloma innymi, w tym z gubieniem się w mieście w którym mieszka od 40 lat. Gdybyś z nim pogadał, uznał byś do za kretyna, na bank, nawet bez testu sznurowadeł.
ElectronDepot website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here.
All logos and trade names are the property of their respective owners.