Piotr Pitucha napisał(a):
Moja znajoma (byla wtedy na pierwszym, może drugim roku elektroniki) zadała mi pytanie:
- Czym rożni się tranzystor od kondensatora?
- Hmm... - coż mogłem odpowiedzieć - ilością nóżek :D
Piotr Pitucha napisał(a):
Moja znajoma (byla wtedy na pierwszym, może drugim roku elektroniki) zadała mi pytanie:
- Czym rożni się tranzystor od kondensatora?
- Hmm... - coż mogłem odpowiedzieć - ilością nóżek :D
Nie bardzo potrafie znalezc - no chyba ze chodzi ci o poparcie mojej wypowiedzi: "same" harmoniczne nie sa takie zle, dopiero takie ich zlozenie ktore prowadzi do strat przesylowych jest problemem.
Nawiasem mowiac .. dla energetykow to chyba najlepszy bylby prostokatny pobor pradu - a tam harmonicznych nie brakuje. Nie wiem tylko jak duze transformatory znosza strome zbocza ..
J.
najwyrazniej nie bez powodu liczby zespolone zwane sa takze urojonymi ;-)
Oczywiście, że są złe.
Najlepszy dla energetyków byłby idealnie sinusoidalny kształt prądu bez przesunięcia fazowego względem napięcia tez idealnie sinusoidalnego.
Pewnie znoszą to cudownie :). Biorąc pod uwagę że napięcie na indukcyjności to różniczka z prądu.
LUDZIE! Odsyłam do pierwszej lepszej książki z elektrotechniki.
Niezupełnie. Urojona to ta część zespolonej, która nie jest rzeczywista ;)
Aż mi się wierzyć nie chce :-). Przecież nawet naukę elektrotechniki w technikach rozpoczyna się od liczb zespolonych, a licea też chyba nie omijają liczb zespolonych szerokim łukiem.
od kiedy dla mnie liczby zespolone stanowią podzbiór kwaternionów też mi one niestraszne :-) To może tak, jak mój były profesor zacząć od wyprowadzenia prawa Ohma z równań Maxwella to chłopcy i dziewczęta będą się cieszyć, że reszta taka łatwa.
Waldek
Na szczęście z liczbami zespolonymi chyba nie jest tak jak z wyjmowaniem gwoździ przez matematyka :-) i nie trzeba ludzi straszyć tysiącem różnych robaczków, żeby zauważyli prostotę obliczeń przy pomocy liczb zespolonych.
Matematyk i fizyk dostali po desce z dwoma wbitymi gwoździami tak, ze jeden jest wbity do końca, a drugi trochę wystaje. Poproszono ich by je wyciągnęli. Fizyk zadumał się, zastosował dźwignię i już pierwszego gwoździa nie ma, z drugim tez jakoś się wymęczył. Matematyk spojrzawszy na deskę po chwili zadumy stwierdził: - hm... przypadek z gwoździem wbitym do końca jest ciekawszy. I zajął się tym przypadkiem... Po długich męczarniach udało mu się wyciągnąć gwoźdź wbity do końca, został wiec ten nieodbity. Patrzy... myśli... - hm... a ten przypadek możemy sprowadzić do rozwiązywanego problemu. I wbił gwóźdź do końca...
tak jak informatyk posiadający algorytm zaparzania herbaty używający zimnej wody jako sygnału wejściowego. Jak dostanie wrzątek, to poczeka, aż ta woda wystygnie i może aplikować znany algorytm.
A tak na serio, to wystarczy zacząć trochę abstrakcyjnie myśleć i liczby zespolone nie są straszne. A jak liczby zespolone nie wystarczają, bo się punkty osobliwe głupio pałętają, to przerabia się wszystko na kwaterniony i jest ok. Te mi jak na razie wystarczają w zupełności, choć liczenie pochodnych w grupie kwaternionów jest lekko upierdliwe.
Waldek
Mnie się kwaterniony kojarzyły tylko i wyłącznie z macierzami obrotów i grafiką 3D. Już widzę jak ich nie doceniałem :)
Jak w liceum obiło mi się o uszy, że jest takie coś jak liczba urojona (jednak licea, w przeciwieństwie do techników, liczby zespolone omijają - byłem na profilu mat-fiz w renomowanym liceum i nie uczyłem się o nich), a jednostka urojona to sqrt(-1), to się za głowę łapałem. Na studiach matematyk pokazał skąd to się wzięło i diabeł przestał być straszny.
Abstrakcyjne myślenie jest w elektronice bardzo ważne. Inaczej ciężko ogarnąć pojęcia takie jak choćby "widmo sygnału". Ale jak człowiek już to pozna, samemu policzy transformatę w jedną i drugą strone, nagle coś zaskakuje i potem jest prosto :)
krzych
ps. ale się OT zrobił ;-)
zgadza się, do tego potrzebuję, znaczy do obrotów. A, że czasem i prędkości obrotów są potrzebne, trzeba liczyć pochodne. Ot i cudo ;-)
ja się uczyłem w liceum. Nie wiem, czy renomowanym, ale też profil mat-fiz. I bez liczb zespolonych fizyka by jakoś nie wyszła. Na matematyce też mieliśmy transformatę Fouriera, do tego się też liczby zespolone przydają.
no, taki lekki ;-)
Waldek
Najnowsze wieści dla tych, co nie śledzą wątku na chip.artykuly: zobaczcie czym oni cos(fi) mierzyli:
Dlaczego mega ROTFL? Przyrząd jak przyrząd - pomiar cos(fi) trudny nie jest... dla czystych impedancji (czytaj: elementów liniowych). I 'pomiar' cos(fi) bliski jedności będzie poprawny. A, że dla obciążeń nieliniowych pokaże bzdury - kogo to obchodzi? Chcieli udowodnić jakąś tezę i ją - pośrednio - udowodnili. A, że mierzyli nie tym, co trzeba i nie to, co trzeba - trudno.
Swoją drogą - nie bardzo wiem, jak mierzyć cos(fi) dla nieliniowego obciążenia. Metoda z licznikiem energii sensu nie ma - jest to nadal pewne uproszczenie. Czy w ogóle pomiar cos(fi) jest celowy w takim przypadku? O ile mnie moja - jak jej tam... acha - skleroza nie myli, to normy w przypadku zasilaczy nie zajmują się cos(fi) ale harmonicznymi...
Akurat byc moze bardzo dobrze to mierzy "wspolczynnik mocy" ..
J.
RoMan Mandziejewicz napisał(a):
ROTFL dlatego, że to nie jest miernik cos(fi) lecz jedynie wskaźnik - w instrukcji jest podana dokładność jedynie dla pomiaru mocy. A przyrząd bez podanej dokładności może być co najwyżej wskaźnikiem.
Dnia Sat, 16 Jul 2005 00:58:55 +0200, A|fer napisało:
A między nóżkami co? Pojemność.
ElectronDepot website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here. All logos and trade names are the property of their respective owners.