- Vote on answer
- posted
10 years ago
Zamek - zabytkowy schemat
- Vote on answer
- posted
10 years ago
Pan Jakub Rakus napisał:
Mnie zawsze intrygował ten gościu, co na stacji chodzi wzdłuż pociągu z takim młotkiem na długim kiju i wali nim w każde koło. Podobno gdy ktoś go pytał, po co to tak, to odpowiedział, że gdy go do roboty przyjmowali, to wiedział. A teraz już nie pamięta. Kto inny twierdził, że to jest sprawdzanie hamulców, czy odbiły. Więc sam nie wiem.
Jarek
- Vote on answer
- posted
10 years ago
Parowe to było naprawdę bardzo dawno temu, według pomysłu Stephensona budowano tzw. hamulec niesamoczynny, ale też pneumatyczny. Obecnie w praktyce taki hamulec mają lokomotywy do hamowania samej siebie (oprócz samoczynnego działającego na cały skład z lokomotywą włącznie), zaleta: szybki w działaniu.
Zahamują inne, prawdopodobieństwo tego, że 30 wagonów w składzie nagle przestanie w ogóle hamować, jest takie jak to, że przez 30 dni pod rząd wygrasz szóstke w totka. Ale czytałem już o systemach monitorowania stanu hamulców w wagonach towarowych, zasilanych albo z małych paneli słonecznych montowanych na wagonie albo z energy harvesterów montowanych na ruchomych częściach zawieszenia. (tak nie chwaląc się to robiłem o tym pracę dyplomową ;) )
- Vote on answer
- posted
10 years ago
Każdy kto bawił się kolejką wie że jak na łuku przytrzymać ostatni wagon to jest piękna katastrofa. Czy w realu jak by w długim składzie coś się popsuło i zahamowały na łuku ostatnie wagony to tez będzie na co popatrzeć?
- Vote on answer
- posted
10 years ago
Nie tem masy, nie te prędkości. W prawdziwym świecie ostatni wagon będzie się ślizgał, a w końcu pewnie urwie mu się sprzęg i wtedy on stanie, a cały pociąg też zahamuje.
- Vote on answer
- posted
10 years ago
Dnia 11 Nov 2013 20:51:18 GMT, Tomasz Szcześniak napisał(a):
one chyba tez mialy obnizone napiecie ... w stosunku do zarowek. I czy nie podobne do tych z aktywowana katoda ?
A z kombatanckich wspomnien "W 1977 przyjechał na obiekt inż. Faust z BBC, wielka szycha, instalował nadajniki gen.Franco ! Mówił o tym szeptem, bo wcześniej był w NRD i policja często go legitymowała. Herr Faust odwiedził nas, bo firma zaniepokoiła się, dlaczego nie kupujemy od nich lamp ! Norma na BTS-y wynosiła 6 tys.godzin, polska już miała 10 tys., a lampy pracowały do 30 tys.godzin ! Ale myśmy te lampy pieścili. Co miesiąc rotacja magazyn-nadajnik-magazyn. Chodziło o utrzymanie właściwej próżni."
Dobrze robili, zle ?
J.
- Vote on answer
- posted
10 years ago
Dnia 11.11.2013 J.F. <jfox snipped-for-privacy@poczta.onet.pl>
napisał/a:
Aż tak dokładnych badań nie robiłem, i wole nie testować swoich egzemplarzy, to jednak rzadkie rzeczy są, żeby niszczące testy robic :)
W urządzeniach któe te lampy wkorzystywałym w szereg z żarzeniem każdej lampy był reostat, który pozwalał na zmiane temperatury katody. W sumie nie wiem po co użytkowo, nie mam nic z tej epoki.
Pewnie dobrze skoro przedłużali kilkakrotnie żywotność. Na lampach nadawczych się nie nam, na pewno wiem, że problemem sie robi zmiana struktury metalu kaotdy od gorąca (podobnież się rekrystalizuje i robi kruchy) i generuje usterki przy włączaniu żarzenia (mechaniczny udar związany z nagłym przepływem dużego prądu i siłami magnetodynamicznymi). Nie wiem jak później, ale problemem w lampach nadawczych było niszczenbie struktury warstwy emisyjnej przez jony dodatnie (z niedoskonałej próżni) o dużych energiach (bo napięcia anodowe małe nie były). Możliwe, że jak się dało katodzie odpocząć to sie 'regenreowała'.
- Vote on answer
- posted
10 years ago
Pan Tomasz Szcześniak napisał:
Też nie mam. Ale w tej (współczesnej nam) epoce taki reostat też mógłby się przyjąć. Przez zwiększenie temperatury katody można uzyskać bardziej ciepłe brzmienie.
- Vote on answer
- posted
10 years ago
- Vote on answer
- posted
10 years ago
W dniu 2013-11-11 22:27, J.F. pisze:
dobrze, z lampami wysokonapięciowymi tak jest. Lamp rengenowskich też po dłuższym nieużywaniu nie można "na ostro" włączyć, bo się ją zniszczy