Hej,
akurat żadne tam pytania, ale historia prawdziwa i fakty autentyczne ;-).
Od poniedziałku siedziałem nad ustrojstwem medycznym: ruchoma platforma z sensorami wagowymi i biofeedbackiem. Znaczy środek ciężkości delikwenta stojącego na platformie jest wyświetlany na ekranie kompa, a delikwent musi gonić jakieś kółka czy inne kwadraty zmieniając położenie ciała. Wykopaliśmy toto z piwnicy, w tym tysiącleciu jeszcze nie działało, ale wcześniej owszem. Wsio połączone, nowoczesny komputer (z ekranem dotykowym i 80486 na burcie) działa. Tylko środek ciężkości tańczył na ekranie jak pijany paralityk po sylwestrze. Oscyloskop w łapę: burza aż miło. Cyfrówkę wyłączyłem, sensory czyste jak pupcia dziewicy. Wymieniłem elektrolity, to samo. Włączałem cyfrówkę po kolei (na szczęście wsio w DILach i podstawkach), to samo. Dzisiaj padło mi na mózg i przełączyłem kabel sterujący (urządzenie jest sterowne przez LPT) na drugi port: wszystko ok. Podłączyłem indykator na diodach do wrednego portu: okazuje się, że D3 szlag trafił. Leżąc w piwnicy i nic nie robiąc. Kopnąłem się do piwnicy jeszcze raz, skanibalizowałem inny komp z kartą LPT-ISA i ustrojstwo działa. Jak widać zdarza się, że wysiada najmniej prawdopodobny element urządzenia, tylko po to, by nam zrobić kuku.
Pozdrowienia dla pana Murphy'ego.
Waldek