Witam i proszę opomoc! Problem dotyczy elektryki, a mianowicie robiłem w pewnym zamieszkałym domu instalację elektryczną (tylko jedną kondygnację a w tym czasie reszta instalacji działała),przyszedł czas na uruchomienie i sprawdzenie wszystkiego i wyobraźcie sobie że w czasie tego sprawdzania (już prawie kończyłem) zaczęły dziać się cyrki.Właściciel przyleciał że cały sprzęt mu się pali na górze więc szybko powyłączałem esy i zacząłem sprawdzać co się dzieje.Okazało się że upalił się przewód zerowy w skrzynce z zabezpieczeniem przedlicznikowym.Jak wiadomo w takiej sytuacji na zacisku zerowym w tablicy pokazuje się faza i urządzenia dostają 380V,tak więc większość włączonych urządzen poszło z dymem.Pan od razu stwierdzł że to nasza wina, więc wezwaliśmy pogotowie energetyczne żeby oni wypowiedzieli się na temat awarii i usunęli ją.Oczywiście potwierdzili naszą wersję że to po prostu czysty zbieg okoliczności.Teraz pan docieka dlaczego sprzęt mu się spalił a na przykład w piwnicy żarówki w tym samym czasie przygasły i nic się nie stało w piecu (też kupa elektroniki).W związku z tym mam pytanie jak takiemu laikowi można wytłumaczyć jak to się mogło stać?Może macie jakieś sugestie.dodam że spalił się sprzę na ok.20tyś złotych.Ma wogóle powoływać rzeczoznawcę.Dobrze że chociaż wszyscy widzieli stan zacisku zerowego, nawet go przechwyciłem no i zgłoszenie awarii w zakładzie także i tak nic nie można nam zarzucić ale chodzi mi o to żeby spróbować mu jakoś wytłumaczyć zasadę tego.Prosze o jakieś rady i sory że takie długie.
pozdrawiam Marek