Amerykańskie gniazdo natynkowe

Pan Arnold Ziffel napisał:

Jak jeszcze mikrokontrolery nie miały pamięci flash, była tam pamięć eprom. W wersji deweloperskiej struktura w obudowie ceramicznej z okienkiem kwarcowym. Produkcyjna normalnie w plastiku. Ta druga o wiele tańsza, za to programowalne tylko jeden raz. W teorii. W praktyce mozna było zamiast ultrafioletem, kasować rentgenem. Ale dawka raczej wyższa niż lotniskowa, rentgen u dentysty dawał radę.

Miałem płytę główną, która czasem w trakcie startu zgłaszała "checksum error". BIOS był w epromie, który być może w podobny sposób został potraktowany na lotnisku. To nie tak, że konkretne bity były tam przestawione. Raczej wszystko się rozmyło, więc przy kolejnych odczytach w zewnętrznym programatorze błędy wyskakiwały w różnych miejscach. Ponowne zaprogramowanie (bez wcześniejszego skasowania) tą samą zawartością rozwiązało sprawę.

Reply to
Jarosław Sokołowski
Loading thread data ...

Pan Arnold Ziffel napisał:

No to cieszę się, że mój soft tak dobrze działa.

Cieszy też, że ma kolegów, z którymi może sobie pogadać.

Jarek

Reply to
Jarosław Sokołowski

środa, 26 lipca 2023 o 12:46:17 UTC+2 Jarosław Sokołowski napisał(a):

Nie przychodzę tu pogadać tylko dowartościować się ze nie jestem taki głupi jak ty i cała reszta.

Reply to
Zenek Kapelinder

Zenek Kapelinder snipped-for-privacy@gmail.com napisał(a):

I co, działa? Z Twojej długiej obecności można wywnioskować, że jednak nie. Może jednak terapia byłaby skuteczniejsza.

Reply to
Grzegorz Niemirowski

I teraz weź się przyjrzyj. Widzisz tam napisy? Takie napisy są na ładowarkach. Nie widziałem takich na wtyczkach. Ty widziałeś?

Może nie napisałem wszystkiego wyraźnie, ale zakładałem, być może błędnie, że czytający nie są specjalnej troski. Skoro pytam o gniazdo, to każdy, kto miał w szkole czytanie ze zrozumieniem i nie jest specjalnej troski, zrozumie, że potrzebuję gniazda, a nie oczywistych porad na temat zmiany wtyczki.

Reply to
Arnold Ziffel

Wykładowca użył określenia "eprom", a czy to faktycznie był eprom, czy eprom bez okienka... już się tego nie dowiem.

O, to ciekawe. Jakby komórki na granicy przejścia między stanami?

To też ciekawe, bo przecież kasowanie ustawia wszędzie jedynki, a programowanie jedynie zmienia konkretne jedynki na zera (nie jest w stanie przywrócić jedynki tam, gdzie jest niepewna komórka). Tak przynajmniej pamiętam z czasów, gdy używałem epromów.

To tak jakby zera zmieniły się w ten niepewny, płynny stan.

Reply to
Arnold Ziffel

To nie koledzy. Myślę, że on wyznaje zasadę "To jest Usenet. Tu się walczy".

Reply to
Arnold Ziffel

Tymczasem na forum EP...

formatting link

Reply to
Arnold Ziffel

Arnold Ziffel snipped-for-privacy@hooterville.invalid napisał(a):

Wojna z trolami wchodzi na nowy poziom :)

Reply to
Grzegorz Niemirowski

Pan Arnold Ziffel napisał:

To nieważne, chodzi wyłącznie o zastosowaną technologię.

Tu jest granica między technologią analogową, a cyfrową. Do krzemowego pudełeczka wciska się elektrony, jakiś demon je ogląda, a jak widzi duży tłum, uznaje, że to stan odmienny. Ocenia na oko, więc gdy tłumek lekko rzednie, to ocena może być niepewna.

W początkach tej technologii w ogóle nie występowało takie zdarzenie jak "zapis bitu". Porogramowanie pamięci polegało na dorzucaniu (albo nie dorzucaniu) do pudełeczka garści elektronów. I tak w kółko, ze sto razy trzeba było oblecieć wszystkie adresy, zanim pudełeczko całkiem się napełniło. Późniejsze epromy miały cykli mniej, w końcu wystarczył jeden. To samo z kasowaniem -- zbyt krótko naświetlony krzem był jak szkolna tablica niedokładnie wytarta ścierką.

No właśnie tak im się z czasem może robić. Jedynki zepsuć się nie da, a zero i owszem. Programując jeszcze raz tą samą treścią, jedynki pozostaja niewzruszone, a zera zerują się do oporu. Czyli programator sypie do pudełka elektronów ile się zmieści (a może on sypie dziury?

-- tu nie mam pewności).

Reply to
Jarosław Sokołowski

Pan Arnold Ziffel napisał:

A kto? Pierwotnym i wciąż aktualnym znaczeniem tego słowa jest 'ktoś z tego samego ciała kolegialnego'. Jak sobie ze sobą gadają, znaczy to, że uznają te same wartości, co tworzy wspólnotę. Lubić się nie muszą.

Mam inny pogląd na to. "Tu jest Usenet -- tu się nie dyskutuje, tu się walczy" -- tak to wyglądało w oryginale, a ja nawet pamiętam, skąd ten cytat pochodzi. Ludzie sobie to w sygnaturkach pisali, choć każdy mógł to inaczej rozumieć. Walka nie przekreśla dyskusji, nawet ostra, ja do tego tak podchodzę. Więc 'dyskusja' i 'walka' to stopniowanie, a nie opozycja. Usenet zawsze sprzyjał polaryzacji stanowisk, co czyni dyskusje bardziej soczystymi. Można to i 'walką' nazwać. Ale jak zwał, tak zwał

-- podoba mi się.

Mam dobrze zadbany KF. Nie został stworzony na tej zasadzie, że ktoś mi brzydko nawrzucał, więc 'za karę' został dopisany do listy. To jest działanie profilaktyczne -- w większości przypadków wystarczy trochę poobserwować, co taki pisze, by dojść do wniosku, ze dalsze czytanie nie ma sensu. Odpowiadanie tym bardziej. Po prostu są ludzie, których nie interesuje, co inni myslą -- ważne, co sami potrzebują wykrzyczeć. Są też tacy, którzy przeciwnie -- poddają te manifesty szczegółowym analizom, ustosunkowuja się do każdego słowa i przedstawiają swój, odmienny, punkt widzenia. Jakby wierzyli, że ktoś się tym przejmie.

Czasem się przespaceruję po obcych grupach. Widze tam układy koleżeńskie będące poza zasięgiem mojego KF. To bywają niesłychanie stabilne struktury -- ci sami ludzie, nierzadko przez kilkanaście lat, potrafią w niewielkich podgrupach, często po prostu dwuosobowych, obrzucać się wciąż tymi samymi inwektywami. Nie nudzi im się to. Przeciwnie, widać, że wciąż sprawia im wiele radości.

Mnie nie sprawia, mnie to nudzi, czas swój cenię, bez KF bym długo tu nie usiedział. Dlatego wzmiankowany kogucik ma swoją regułkę filtracyjną. Jak cały tabun tych, którzy pozbawieni są 'zdolności dyskusyjnych', a w przeszłości pojawiali się gdzieś na grupach.

Reply to
Jarosław Sokołowski

Przez długie lata wersje eprom były nieprzyzwoicie drogie. PIC chyba pierwszy cos tu zmienił, a i tak bylo to bardziej OTP.

Technologia eprom, ale znaczeniowo ... prom a nie eprom. No chyba, ze ktos ma znajomego dentystę ... ten rentgen naprawde działał ?

Ale raczej dopełniało sie jeden adres do skutku, i przechodziło do następnego.

Kto wie, czy wewnętrznie to nadal tak nie wygląda ..

Tym niemniej musiała być ta dawka, gdzie zaczynały pojedyncze bity przekłamywac, i moze to jeszcze zależało np od napięcia zasilania ..

Dokładnie.

J.

Reply to
J.F

Pan J.F napisał:

Trudno mi ocenić, zwłaszcza, że epromy znane były już za komuny, kiedy wszystko było drogie, zwłaszcza gdy potrzebny był "wsad dewizowy".

Nie miałem do czyninia. Ale ciekawym dinozaurem była firma OKI, która jeszcze dwadzieścia lat temu oferowała mikrokontroery programowane maską w fabryce. Bardzo zeszli z cenami i minimalną liczbą sztuk w zamówiniu. I w ogóle starali się być bardzo mili.

No jednak klasyczny prom to było przepalanie czegośtam we wątpiach układu scalonego.

Działał. Uszkodzeń rentgenem lotniskowym się nie spodziewałem, ale kto wie.

Nie mam jak sprawdzić, ale wydaje i się, że jednak w kółko po wszystkich adresach. Napięcie progroamowania było spore, mogło chodzić też o ochronę przed lokalnym przegrzaniem.

Ktoś jeszcze używa epromów?

Obecnych pamięci flash też to dotyczy. Mnie zwariowała katta SD w radiu samochodowym. W środku jednego utworu wcina się drugi. Wygląda, jakby fat się pomieszał. Zakładam, że z gorąca.

Reply to
Jarosław Sokołowski

Nawet w walutowych cennikach uC z Eprom były bardzo drogie. I raczej nie chodzi tu o koszt okienka, bo same Eprom były niedrogie.

Wszyscy oferowali programowanie maską. To swoje kosztowało - znikoma kwota przy zamówieniu miliona sztuk, czy nawet 10 tys, ale moze w OKI jeszcze bardziej przystępna ...

Tak z typowej technologii, bo samo "PROM" to tylko "Programmable Read Only Memory". Moze byc uv-eprom bez okienka :-)

Przez lotniska miliony przechodziły, ale z z dentystą nie kombinowałem. Samego uv-eproma nie tak łatwo skasować - pare godzin na słoneczku nie robiło na nim róznicy.

Byc moze potrzebny UV-C, a jakis bliski UV-A to za mało ...

Jeden z kolegów robił programatory, to może ujawni, ale algorytm był jakis taki:

-zapisywać bajt impulsami po X ms, aż odczyt będzie się zgadzał,

-dowalic 3 razy wiecej impulsow dla pewnosci.

troche trudne do zrealizowania w chodząc w kółko ... szczególnie, jak programotorowi tez brakuje pamięci.

Flashe podobna technologia ..

Przyczyn IMHO moze byc wiele.

J.

Reply to
J.F

Pan J.F napisał:

O, właśnie tak. Chyba po prostu producenci chcieli łatwego zarobku tam, gdzie księgowemu trudno zaprotestować.

Z tym że przestali, gdy te samodzioelnie programowane stały się tanie. A OKI nie.

Tak, cena była dość konkurencyjna, nawet przy małych seriach (gdzieś od tysiąca sztuk chyba).

Już nie warto było ciągnąć równolegle tej technologii, która przestała być tańsza.

Może nawet UVB by wystarczył, ale gęsta atmosfera PRL mało go przepuszczała.

Reply to
Jarosław Sokołowski

Ściągałem od amerykańskich sprzedawców chyba przez amazon lub eBay (ale jeszcze przed czasami, gdy brali z góry na VAT i koszty odprawy celnej). I amazon i eBay mają program globalnej wysyłki czy jak to się u nich nazywa, sprzedawca korzysta lub nie wg tego co jest w opisie aukcji.

-----

Reply to
ąćęłńóśźż

Kiedyś kupowałem - od jakiegoś chyba studenta z akademika - kabelek przez olx, umówiliśmy się na stację Politechnika, ja wsiadałem do metra na Bielanach, na Politechnice otworzyły się drzwi (umówione pierwsze od przodu składu, bo z rowerem byłem ;)), dałem chłopakowi 10 zł, on mi dał kabelek, drzwi się zamknęły i pojechałem dalej na mój docelowy Ursynów ;-) Gdybym na Politechnice wysiadł z rowerem, to nie miałbym już z nim szansy wsiąść.

-----

Reply to
ąćęłńóśźż

ElectronDepot website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here. All logos and trade names are the property of their respective owners.