Jak jeszcze mikrokontrolery nie miały pamięci flash, była tam pamięć eprom. W wersji deweloperskiej struktura w obudowie ceramicznej z okienkiem kwarcowym. Produkcyjna normalnie w plastiku. Ta druga o wiele tańsza, za to programowalne tylko jeden raz. W teorii. W praktyce mozna było zamiast ultrafioletem, kasować rentgenem. Ale dawka raczej wyższa niż lotniskowa, rentgen u dentysty dawał radę.
Miałem płytę główną, która czasem w trakcie startu zgłaszała "checksum error". BIOS był w epromie, który być może w podobny sposób został potraktowany na lotnisku. To nie tak, że konkretne bity były tam przestawione. Raczej wszystko się rozmyło, więc przy kolejnych odczytach w zewnętrznym programatorze błędy wyskakiwały w różnych miejscach. Ponowne zaprogramowanie (bez wcześniejszego skasowania) tą samą zawartością rozwiązało sprawę.
I teraz weź się przyjrzyj. Widzisz tam napisy? Takie napisy są na ładowarkach. Nie widziałem takich na wtyczkach. Ty widziałeś?
Może nie napisałem wszystkiego wyraźnie, ale zakładałem, być może błędnie, że czytający nie są specjalnej troski. Skoro pytam o gniazdo, to każdy, kto miał w szkole czytanie ze zrozumieniem i nie jest specjalnej troski, zrozumie, że potrzebuję gniazda, a nie oczywistych porad na temat zmiany wtyczki.
Wykładowca użył określenia "eprom", a czy to faktycznie był eprom, czy eprom bez okienka... już się tego nie dowiem.
O, to ciekawe. Jakby komórki na granicy przejścia między stanami?
To też ciekawe, bo przecież kasowanie ustawia wszędzie jedynki, a programowanie jedynie zmienia konkretne jedynki na zera (nie jest w stanie przywrócić jedynki tam, gdzie jest niepewna komórka). Tak przynajmniej pamiętam z czasów, gdy używałem epromów.
To tak jakby zera zmieniły się w ten niepewny, płynny stan.
To nieważne, chodzi wyłącznie o zastosowaną technologię.
Tu jest granica między technologią analogową, a cyfrową. Do krzemowego pudełeczka wciska się elektrony, jakiś demon je ogląda, a jak widzi duży tłum, uznaje, że to stan odmienny. Ocenia na oko, więc gdy tłumek lekko rzednie, to ocena może być niepewna.
W początkach tej technologii w ogóle nie występowało takie zdarzenie jak "zapis bitu". Porogramowanie pamięci polegało na dorzucaniu (albo nie dorzucaniu) do pudełeczka garści elektronów. I tak w kółko, ze sto razy trzeba było oblecieć wszystkie adresy, zanim pudełeczko całkiem się napełniło. Późniejsze epromy miały cykli mniej, w końcu wystarczył jeden. To samo z kasowaniem -- zbyt krótko naświetlony krzem był jak szkolna tablica niedokładnie wytarta ścierką.
No właśnie tak im się z czasem może robić. Jedynki zepsuć się nie da, a zero i owszem. Programując jeszcze raz tą samą treścią, jedynki pozostaja niewzruszone, a zera zerują się do oporu. Czyli programator sypie do pudełka elektronów ile się zmieści (a może on sypie dziury?
A kto? Pierwotnym i wciąż aktualnym znaczeniem tego słowa jest 'ktoś z tego samego ciała kolegialnego'. Jak sobie ze sobą gadają, znaczy to, że uznają te same wartości, co tworzy wspólnotę. Lubić się nie muszą.
Mam inny pogląd na to. "Tu jest Usenet -- tu się nie dyskutuje, tu się walczy" -- tak to wyglądało w oryginale, a ja nawet pamiętam, skąd ten cytat pochodzi. Ludzie sobie to w sygnaturkach pisali, choć każdy mógł to inaczej rozumieć. Walka nie przekreśla dyskusji, nawet ostra, ja do tego tak podchodzę. Więc 'dyskusja' i 'walka' to stopniowanie, a nie opozycja. Usenet zawsze sprzyjał polaryzacji stanowisk, co czyni dyskusje bardziej soczystymi. Można to i 'walką' nazwać. Ale jak zwał, tak zwał
-- podoba mi się.
Mam dobrze zadbany KF. Nie został stworzony na tej zasadzie, że ktoś mi brzydko nawrzucał, więc 'za karę' został dopisany do listy. To jest działanie profilaktyczne -- w większości przypadków wystarczy trochę poobserwować, co taki pisze, by dojść do wniosku, ze dalsze czytanie nie ma sensu. Odpowiadanie tym bardziej. Po prostu są ludzie, których nie interesuje, co inni myslą -- ważne, co sami potrzebują wykrzyczeć. Są też tacy, którzy przeciwnie -- poddają te manifesty szczegółowym analizom, ustosunkowuja się do każdego słowa i przedstawiają swój, odmienny, punkt widzenia. Jakby wierzyli, że ktoś się tym przejmie.
Czasem się przespaceruję po obcych grupach. Widze tam układy koleżeńskie będące poza zasięgiem mojego KF. To bywają niesłychanie stabilne struktury -- ci sami ludzie, nierzadko przez kilkanaście lat, potrafią w niewielkich podgrupach, często po prostu dwuosobowych, obrzucać się wciąż tymi samymi inwektywami. Nie nudzi im się to. Przeciwnie, widać, że wciąż sprawia im wiele radości.
Mnie nie sprawia, mnie to nudzi, czas swój cenię, bez KF bym długo tu nie usiedział. Dlatego wzmiankowany kogucik ma swoją regułkę filtracyjną. Jak cały tabun tych, którzy pozbawieni są 'zdolności dyskusyjnych', a w przeszłości pojawiali się gdzieś na grupach.
Trudno mi ocenić, zwłaszcza, że epromy znane były już za komuny, kiedy wszystko było drogie, zwłaszcza gdy potrzebny był "wsad dewizowy".
Nie miałem do czyninia. Ale ciekawym dinozaurem była firma OKI, która jeszcze dwadzieścia lat temu oferowała mikrokontroery programowane maską w fabryce. Bardzo zeszli z cenami i minimalną liczbą sztuk w zamówiniu. I w ogóle starali się być bardzo mili.
No jednak klasyczny prom to było przepalanie czegośtam we wątpiach układu scalonego.
Działał. Uszkodzeń rentgenem lotniskowym się nie spodziewałem, ale kto wie.
Nie mam jak sprawdzić, ale wydaje i się, że jednak w kółko po wszystkich adresach. Napięcie progroamowania było spore, mogło chodzić też o ochronę przed lokalnym przegrzaniem.
Ktoś jeszcze używa epromów?
Obecnych pamięci flash też to dotyczy. Mnie zwariowała katta SD w radiu samochodowym. W środku jednego utworu wcina się drugi. Wygląda, jakby fat się pomieszał. Zakładam, że z gorąca.
Nawet w walutowych cennikach uC z Eprom były bardzo drogie. I raczej nie chodzi tu o koszt okienka, bo same Eprom były niedrogie.
Wszyscy oferowali programowanie maską. To swoje kosztowało - znikoma kwota przy zamówieniu miliona sztuk, czy nawet 10 tys, ale moze w OKI jeszcze bardziej przystępna ...
Tak z typowej technologii, bo samo "PROM" to tylko "Programmable Read Only Memory". Moze byc uv-eprom bez okienka :-)
Przez lotniska miliony przechodziły, ale z z dentystą nie kombinowałem. Samego uv-eproma nie tak łatwo skasować - pare godzin na słoneczku nie robiło na nim róznicy.
Byc moze potrzebny UV-C, a jakis bliski UV-A to za mało ...
Jeden z kolegów robił programatory, to może ujawni, ale algorytm był jakis taki:
-zapisywać bajt impulsami po X ms, aż odczyt będzie się zgadzał,
-dowalic 3 razy wiecej impulsow dla pewnosci.
troche trudne do zrealizowania w chodząc w kółko ... szczególnie, jak programotorowi tez brakuje pamięci.
Ściągałem od amerykańskich sprzedawców chyba przez amazon lub eBay (ale jeszcze przed czasami, gdy brali z góry na VAT i koszty odprawy celnej). I amazon i eBay mają program globalnej wysyłki czy jak to się u nich nazywa, sprzedawca korzysta lub nie wg tego co jest w opisie aukcji.
Kiedyś kupowałem - od jakiegoś chyba studenta z akademika - kabelek przez olx, umówiliśmy się na stację Politechnika, ja wsiadałem do metra na Bielanach, na Politechnice otworzyły się drzwi (umówione pierwsze od przodu składu, bo z rowerem byłem ;)), dałem chłopakowi 10 zł, on mi dał kabelek, drzwi się zamknęły i pojechałem dalej na mój docelowy Ursynów ;-) Gdybym na Politechnice wysiadł z rowerem, to nie miałbym już z nim szansy wsiąść.
ElectronDepot website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here.
All logos and trade names are the property of their respective owners.