Witam
Chciałbym poruszyć temat taki na czasie, jakim jest moda na ozdabianie domu i ogrodu na Griswold'a ;)
Patrząc po amatorskich(i nie tylko) instalacjach do oświetlenia ozdobnego wywnioskować można że jest to proszenie się o wypadek. Zaczynając od oświetlenia niedostosowanego do takich warunków, po przez przedłużacze leżące w śniegu(czy tak jak teraz w wodzie pozostałej po roztopach), kończąc na braku zabezpieczenia choćby różnicówki.
Jak się to ma do bezpieczeństwa? Jak by stosować kilkukrotnie droższe lampki, przystosowane do użytku na zewnątrz to i tak trzeba dociągnąć prąd przedłużaczem, na który to już wiele osób nie spojrzy czy można stosować na zewnątrz. Też nie każdy ma w domu różnicówkę co by w razie upływności do ziemi prąd odłączyła. Ktoś sobie pomyśli że napięcie jest niegroźne bo na żarówce jest kilka(naście) volt, ale że na tej pierwszej żarówce od strony fazy jest
230 względem ziemi to nie każdy chyba sobie z tego sprawę zdaje... Jeszcze ciekawym kwiatkiem jest zawinięcie przedłużacza do worka foliowego - szczegół, że po sezonie, jak już przyjdzie do demontażu oświetlenia się okazuje że worek, który miał stanowić izolacje przed wodą, jest nią wypełniony..Jak Wy, ludzie obeznani z prądem zapatrujecie się na tego typu instalacje? Jakie stosujecie zabezpieczenia bezpośrednie jak i pośrednie? Czy uświadamiacie znajomych? Czy lepiej się nie wydurniać bo i tak oni się znają lepiej. Czy znacie jakieś przypadki porażenia prądem z takiej instalacji?
świąteczne pozdrowienia Rafał