Witam! Wczoraj wieczorkiem siedzę sobie i czytam gazetę. W pewnym momencie słyszę huk pękanej żarówki halogenowej (220V 50W) i prundu w całym mieszkaniu nie ma. Poleciał bezpiecznik na korytarzu i jedna linia w mieszkaniu (automaty). Włączyłem jedno i drugie, chodzi ładnie. Żarówka (wkładka) pękła całkiem i lata w kloszu.
Moje pytanie brzmi: co było pierwsze:
- czy żarówka się spaliła sama od siebie, a bezpieczniki poleciały, bo gwałtownie spadło obciążenie (w sumie co to za obciążenie)
- czy też żarówka się spaliła, bo dostała jakiś chory prąd, a bezpieczniki poszły bo gdzieś w ścianie było przebicie?
Zastanawiam się, bo instalacja w ścianach jeszcze aluminiowa, może jakiś przegląd potrzebny?
Pozdrawiam Teel