Zresztą impulsowych to nie tylko nie warto naprawiać, ale nieledwie i używać, a szczególnie jak są jakoś przerobione.
Padł ostatni zasilacza laboratoryjny używany do testowania urządzeń, więc żeby od razu nie wyciągać już totalnie ostatniego zasilacza, sprawdziłem najpierw taki, co to stał u szefa i podobno ma dużo amperów. No ale przerabiany przez kolegę, żeby był fajniejszy, z regulacją napięcia (bo fabrycznie 13,8V, max. 25A) i pomiarem prądu - oba na wstawionym wyświetlaczu.
OK, najpierw test prądu zwarciowego - wszystko gaśnie. Po rozpięciu elektrod napięcie 2,65V... No dobra, po pełnym wyłączeniu wraca 13,8V. Ale z urządzeniem kiszka - losowe resety, nawet nie za bardzo związane z poborem prądu - na idle'owym 0,6A raz się uruchamia a raz nie, a jak się uruchomi to potrafi nadać kilka depesz (wtedy 2,6A), a potem nagle reset przy poborze 0,6A.
No cóż, może się moralnie zestarzał albo popsuli go tramwajarze. Trza było wyciągnąć mój ZS10, który mam prawie od początku pracy tutaj (a że wszystko dobre się w końcu kończy, to koniec wypowiedzenia mam dokładniutko na 20-lecie pracy na umowę o pracę na czas nieokreślony). Dwa piękne tranzystory w TO-3 na tylnej obudowie bardzo ładnie podgrzewające radioatory i wszystko hula jak złoto. Mamy też wersję jednotranzystorową, max. 5A (ale chyba 8A w impulsie, ciekawe, że jednotranzystorowy układ lepiej znosi impuls, ten mój ma max. 10A ciągłej i tylko max. 12A w impulsie) która od lat zasuwa 24/7 na stacji bazowej. Polska robota, ciekawe czy firma jeszcze istnieje (z logo można wywnioskować nazwę "CK elektromechanika" - hmmm, czy to jeszcze CK jak w Szwejku? ;)
A jeszcze co do przerabiania - zasilacz do lasera. Napisane na głowicy "tested at 30V". A tu zasilacz z pudełka ładny 32V (stary, ręczna robota, zjarał się po chyba 20 latach używania). No nie, tak nie podłączę. Podobno "łatwo przerobić", "wystarczy zmienić jeden rezystor". No tylko rezystory 0402, więc nawet niewiele pomaga to, że ten, co trzeba zmienić, jest "chyba" na spodniej stronie płytki - czyli tej dostępnej bez rozbierania. Jak widać "łatwo" to pojęcie względne, coś w stylu "jedna rana stanowczo śmiertelna, ale pozostałe dadzą się wyleczyć" albo, jak mawiał mój kolega: "wszystko to da się zrobić, jest tylko jeden bardzo poważny problem".