zostałem porażony

Użytkownik "RoMan Mandziejewicz" snipped-for-privacy@pik-net.pl napisał w wiadomości news: snipped-for-privacy@pik-net.pl...

RoMan, sorry, ale jesteś zbyt krytyczny. Działanie ludzkiego mózgu jest zbyt skomplikowane aby jednoznacznie przyjmować, że każdy musi przecież być w stanie zrobić to co ja robię - to żaden problem. A jak nie robi to znaczy, że leń.

Przez lata nie wiedziałem jak to się dzieje, że tzw. czeski błąd jest podobno typowy, bo nigdy nie udało mi się go zrobić. W 2004 trafiłem nagle na operację. Znieczulenie w kręgosłup nie zadziałało na czas i dostałem też ogólne.

10 dni potem wpadłem do pracy i tu pojawiła się potrzeba szybkiej rozmowy i zauważyłem, że się straszliwie jąkam (wrażenie dziwaczne - mówisz raz, słyszysz siebie 2 razy). Na szczęście po pół roku mi przeszło. Ale od tamtej pory robię też nagminnie czeskie błędy - mniej więcej jeden na każdą linijkę (zdarzało mi się też pomieszać 3 litery, a nie tylko dwie). No i to jest tak, że pisząc nie zauważa się tego (jesteś pewien, że napisałeś dobrze) - dopiero kontrola pisowni wyłapuje.

Spróbuj przez jakiś czas każdy swój tekst potem sprawdzać słowo po słowie w słowniku, bo skąd masz wiedzieć które dobre, a które złe. Morze (ciekawe, czy słownik mi poprawi) dojdziesz do wniosku, że ten czas lepiej poświęcić na coś bardziej pożytecznego.

Jak ktoś ma tylko ten jeden problem to może znaleźć na to czas i mu się uda, a jak ktoś ma mnóstwo problemów z każdym rodzajem wiedzy (z każdym przedmiotem) to zaczyna być problem rozciągliwości doby i wyboru co ważniejsze. Ostatnio doszedłem do wniosku, że nawet za milion PLN nie zamieniłbym się na mózg z kimś z FAS i ogólnie im współczuję, bo to nie ich wina, a jest ich wielu (jeśli nie upierać się, na komplet wszystkich objawów). P.G.

Reply to
Piotr Gałka
Loading thread data ...
[... mnóstwo mądrych i pozytecznych spraw ...]

Obserwowałem postępującą dysbrainię kolegów mojego syna. Najpierw w podstawówce w latach 90-tych a potem w szkole średniej (nie załapał się jeszcze na gimnazjum). To były lata narastania mody na dyslekcje (nie poprawiać!). W pierwszych latach podstawówki w klasie nie było ani jednego dysbraina. W klasie ósmej wybuchła już epidemia - ponad 30% klasy miało kwit. Nastąpiło zadziwiające zjawisko, nieznane WHO - dysbrainia zakaźna. Tylko dlatego, że przyjęto jako zasadę, że uczniowie z papierkiem mieli automagocznie jeden stopień wyżej z języka polskiego. Jak pisałem wcześniej - nawet mój syn, doskonale radzący sobie z ortografią, próbował się dysbrainią zarazić.

Pomijając wątek socjologiczny - najstraszniejsze jest to, że ci uczniowie _uwierzyli_, że są chorzy i że już nie muszą się uczyć. Bo mają papierek. A szkoły nie miały możliwości zmusić do uczestniczenia w zajęciach wyrównawczych.

Ponoć w późniejszych latach trochę system uszczelniono, jednak _krzywdy_ wyrządzonej dzieciakom tak łatwo naprawić się nie da. To są obecni studenci ostatnich lat studiów - widać ich wymęczyny tutaj, na Elektrodzie a do mnie czasem trafiają odpryski ich prac zaliczeniowych, dyplomowych, magisterskich itd. Ręce opadają, jak się patrzy na skutki tej mody.

Reply to
RoMan Mandziejewicz

Dnia Sat, 06 Feb 2010 23:18:20 +0100 na fali pl.misc.elektronika stacja J.F <jfox snipped-for-privacy@poczta.onet.pl> nadala:

Do tego samego co dziś. Były tańsze od elektrolitów, a wielkość nie zawsze musiała być przeszkodą. Do tego te są hermetyczne i się praktycznie nie starzeją.

Reply to
Tomasz Szczesniak

Ale to wada :-)

Od tego zaczalem - gdzie ja bym wsadzil 2uF/160V. I nic nie wymyslilem. Szczegolnie takiej wielkosci.

Widzialem takie kondensatory tylko w jednym miejscu. U mnie w szafie :-)

J.

Reply to
J.F.

Użytkownik RoMan Mandziejewicz napisał:

Bo jak to powiedziała żona mojego kolegi, nauczycielka, posiadanie kwitu z zaświadczeniem o jakiejś dys-coś tam, oznacza że ofiara ma więcej pracować nad sobą a nie być zwalniana z egzaminów. Nauczyciel ma więcej z takim uczniem pracować a nie go zwalniać od pracy. Wielu by to zniechęciło do wyłudzania papierków. Człowiek opuszczając szkołę jako jej absolwent ma mieć określony, choćby podstawowy zasób wiedzy, wymagany minimum programowym i koniec. Jeżeli jej nie ma, to nie powienien otrzymać dyplomu/świadectwa. Nie zna ortografii, rachunków, to nie kończy szkoły. Potem taki człowiek chce mieć pracę i co? W pracy też będzie machał papierkiem swojemu pracodawcy? Nie. Tu się kanty kończą. Choć pewnie znajdą się i tacy, którzy będą dalej eksperymentowali, np. z rentą z ZUS :-) Maciek

Reply to
Maciek
Reply to
Włodzimierz Wojtiuk

Dnia Tue, 09 Feb 2010 20:07:04 +0100 na fali pl.misc.elektronika stacja J.F <jfox snipped-for-privacy@poczta.onet.pl> nadala:

Czemu?

No, papierowe trudno zrobić na mniejsze napięcie :)

A potrzebne są tam gdzie zawsze - do blokowania katod lamp, jako sprzęgające we wzmacniaczach, w obwodach filtrów m.cz i pewne kupie innych miejsc.

Naprawde w chassis Szmaragda użycie kilku takich kondensatorów nie robi specjalnej różnicy :)

A ja w wielu układach.

Reply to
Tomasz Szczesniak

Dla producenta wada :-)

Ale to znikome zastosowanie, i czysto amatorskie. A produkowac musieli masowo na inne cele :-)

J.

Reply to
J.F.

Użytkownik "Maciek" snipped-for-privacy@polobox.com napisał w wiadomości news:hksj41$55p$ snipped-for-privacy@nemesis.news.neostrada.pl...

Też tak uważałem przez dziesiątki lat - no bo co za problem się czegoś nauczyć - ja nie miałem problemu z tym, co było wymagane więc i inni też nie mają (tylko, że tu wyłazi z człowieka egoizm - może złe słowo, ale ja jestem mat-fiz, a nie hum). Ostatnio zmieniłem zdanie i mam poważne zastrzeżenia do takiego podejścia. Uważam, że dla statystycznej większości jest OK, ale bywa bardzo niesprawiedliwe - to jest metoda zamykania dostępu do kształcenia ludziom uzdolnionym w jednym kierunku, a mającym olbrzymie problemy z wymaganym podstawowym zasobem wiedzy. Tak można by wymagać, gdyby w różnych szkołach był różny podstawowy zasób wiedzy i wybierając daną szkołę wybierało by się ten zasób no i naturalnie trzeba by się wykazać pewnym poziomem wiedzy w tym zasobie

Gdyby ktoś ustalił, że do podstawowego zasobu wiedzy każdego kulturalnego człowieka (a tylko taki ma prawo dostać maturę) należy śpiew to prawdopodobnie nie zdałbym matury i nie mógł pójść na studia elektroniczne i nie wiem co bym teraz robił. Dla mnie np. matematyka na maturze to pryszcz, ale są ludzie, którym studia muzyczne, czy plastyczne dałyby bardzo wiele, a mogą mieć problemy ze zdaniem matury, co zamknie im możliwość studiowania tego, w czym są dobrzy. Uważam, że jest to wielce niesprawiedliwe - kojarzy mi się to z hasłem urawniłowka i dalej z komuną - dobrzy są tylko ci potulni - tacy jak wszyscy, każda indywidualność to zagrożenie dla systemu - jak najszybciej wykryć i zneutralizować.

Moim zdaniem jeden wspólny poziom matury (może nie poziom, a jakby profil podstawowy) dla wszystkich to totalna głupota. Wprowadzenie 2 poziomów z poszczególnych przedmiotów trochę to poprawia, ale nie do końca. Źródłem problemu jest założenie przyjmowania na studia według wyników z matury. Matura powinna być różna - do wyboru - profil mat-fiz, bio-chem, hum-języki, hum-muz i może jeszcze parę innych. Jedyną metodą dobrej selekcji kandydatów na studia są egzaminy zgodne z kierunkiem. Jeśli przyjąć, że egzaminy to niepotrzebny stres to proponuję wprowadzić tyle różnych (ogólnopolskich) matur ile jest kierunków studiów. P.G.

Reply to
Piotr Gałka

Twoje byc moze. Ale na tych z allego pisze "Unitra Telpod". I moze nawet rok produkcji 88-04. Te co mam w szafce sa o dekade lub dwie mlodsze.

Centrala telefoniczna pasuje.

J.

Reply to
J.F.

No przeciez sa stopnie ze spiewu, plastyki, wf-u i religii :-)

To chyba jednak lepiej to rozwiazano, jesli sa matury z poszczegolnych przedmiotow i na dwoch poziomach. Jeszcze tylko zlikwidowac obowiazkowy polski i juz bedzie bardzo dobrze.

A dla tych co juz chca protestowac .. w Unii zyjemy. Mozna chodzic do francuskiej podstawowki, niemieckiego gimnazjum, angielskiego liceum, i w koncu wrocic na polskie studia. Ciekawe co system na to - uzna angielska mature ? :-)

J.

Reply to
J.F.

Użytkownik snipped-for-privacy@wp.pl napisał w wiadomości news:hkr856$p2o$ snipped-for-privacy@atlantis.news.neostrada.pl...

Kolega jest rozbrajający :) Po takim komentarzu, to domyślam się, że u kolegi występuje też dyshistoria... :)

Ja oczywiście rozumiem, że są przypadki ludzi, którzy mają rzeczywiste problemy - ale;

  1. to jest imho minimalny procent spośród tych, którzy się rzeczywiście próbują załapać na różne "dys".
  2. akurat jeśli chodzi o pisanie "elektroniczne" - czy to w usenecie czy jakiejś innej "elektronicznej" formie - to korzystanie z "autokorekty" jest proste i tanie. Mnie uczono - niezbyt nachalnie zresztą - że kaleczenie języka - w dowolnej formie - jest oznaką społecznych nizin. I potwierdza się to imho w 99%. Zatem jakiekolwiek próby "udowadniania" ,że "trzeba" albo "można" pisać jak trzylatek, to żałosny spektakl, drogi kolego.

Sam posiadam firmę, i wszelkie pisma od osób, które nie potrafią napisać paru zdań poprawanie, albo nie chce im się użyć korektora wywalam natychmiast, bo to dość jednoznacznie sugeruje z kim mam do czynienia. Ja na przykład mam inną metodę - zanim wyślę to co napisałem, to po prostu czytam to. Proste i w miarę skuteczne.

Oczywiście, żeby było jasne - ktoś, kto pisze poprawnie nie musi być cacy i cool :)

Ale nikt nie namawia do bicia kogokolwiek. Stosowanie przemocy jest przeważnie oznaką bezradności, ergo - porażką. Ale życie nie jest "czarno-białe", i chciałem tylko powiedzieć, że to, że nauczyciel (którego zresztą wspominam bardzo mile) przylał mi po łapach nie spowodowało u mnie psychicznych wypaczeń, i jak dotąd udało mi się nikomu w zęby nie dać :)

Jedym słowem - zdrowy rozsądek jest zalecany. A wracając do ortografii - ja pozostaję przy swoim. Jeśli tutaj (w internecie) spotykam tekst pisany tak, że oczy bolą, to oznacza dla mnie, że autor jest leniem i barankiem bożym, bo NICZYM nie można tego tłumaczyć (nawet jeśli rzeczywiście ma jakieś "dys").

A już robienie z takich przypadków jakichś konstrukcji w rodzaju "alternatywnej ortografii" czy tam innej "anarchii" to już jest w ogóle żenada. Mozna to jedynie podciągnąć pod "alternatywną inteligencję".

Oczywiście rozumiem, że ci "anarchiści" mogą sobie w swoim rozumku dochodzić do koncepcji, że pisanie jak wspomniany trzylatek jest "walką z systemem", ale u mnie to wywołuje reakcje uzasadniające użycie sformułowania "rozumek"...

I to tyle, bo szkoda czasu imho na dyskusję o rzeczach oczywistych.

pozdr.

Reply to
Sundayman

W którym miejscu, jeśli łaska.

Poczyta Pan moje wypowiedzi powyżej.

Pan nie rozumie tego, że ktoś napisze i nie widzi błędów.

Proszę przeczytać wypowiedź Pana Piotra Gałki powyżej.

<CYTAT>

Działanie ludzkiego mózgu jest zbyt skomplikowane aby jednoznacznie przyjmować, że każdy musi przecież być w stanie zrobić to co ja robię - to żaden problem. A jak nie robi to znaczy, że leń. Przez lata nie wiedziałem jak to się dzieje, że tzw. czeski błąd jest podobno typowy, bo nigdy nie udało mi się go zrobić. W 2004 trafiłem nagle na operację. Znieczulenie w kręgosłup nie zadziałało na czas i dostałem też ogólne.

10 dni potem wpadłem do pracy i tu pojawiła się potrzeba szybkiej rozmowy i zauważyłem, że się straszliwie jąkam (wrażenie dziwaczne - mówisz raz, słyszysz siebie 2 razy). Na szczęście po pół roku mi przeszło. Ale od tamtej pory robię też nagminnie czeskie błędy - mniej więcej jeden na każdą linijkę (zdarzało mi się też pomieszać 3 litery, a nie tylko dwie). No i to jest tak, że pisząc nie zauważa się tego (jesteś pewien, że napisałeś dobrze) - dopiero kontrola pisowni wyłapuje. </CYTAT>

Przepraszam, ale to jest podejście ignoranta (nie ważne co jest prawda, Ja wiem swoje).

PS:

W Pańskiej wypowiedzi jest przynajmniej 2 błędy.

Reply to
konsul41
[...]

W Twoim jednym zdaniu już jeden. Nie czytasz tego co sam piszesz.

Reply to
RoMan Mandziejewicz

Tak, ale Ja jestem dysortografem, i ja korzystam z Openoffice do sprawdzania błędów i mi nie pokazywał błędów, a Pan Sundyman nie cierpi osób piszących z błędami i czyta to co napisze, przecież to jest taka prosta metoda.

Reply to
konsul41

Użytkownik snipped-for-privacy@wp.pl napisał w wiadomości news:hkudmt$a85$ snipped-for-privacy@atlantis.news.neostrada.pl...

A pro po nie widzi błędów. Podobno jak ktoś dużo czyta to utrwala sobie dobrą pisownię, jest jednak ale.... Dziecko ma taką wadę wzroku, że dokładnie w tym punkcie na który patrzy wypada tzw. martwy punkt związany z żółtą plamką. On tego nie widzi jako kleks zasłaniający środek słowa (co skłaniało by do próby zajrzenia za ten kleks) tylko widzi każde słowo na które patrzy bez środkowej litery, ale też bez żadnej przerwy w środku - jego mózg się dopasował do tego i z tego co z oczu dociera tworzy ciągły obraz (musi spojrzeć celowo trochę obok środkowej litery aby ją zobaczyć). Ale byłoby absurdem, aby czytając książkę zatrzymywać się na każdym słowie i je kilka razy oglądać z każdej strony. Skutek jest taki, że w mózgu utrwala się obraz wszystkich słów bez środkowych liter, no i jak pisze to typowo pomija środkowe litery, a zeszyty szkolne nie mają jeszcze zintegrowanego z nimi słownika sprawdzającego pisownię no i jest masa błędów ortograficznych, a czytanie książek wcale nie pomaga. A nauczyciele rozumują tak: "ma wadę wzroku, ale okulista dobrał mu okulary znaczy widzi dobrze". Ta sama wada przeszkadza też w matematyce - w treści zadania jest 100, a on wykona obliczenia prawidłowo, ale dla 10 i mimo wielokrotnego sprawdzania sam nie zauważy tego błędu. Przez coś takiego taki człowiek, nawet myślący logicznie, może nie zdać matury z matematyki, czy polskiego (bo kilka takich przeoczeń wystarczy), co uniemożliwi mu start na przykład na uczelnię artystyczną.

Brak zrozumienia dla problemów innych ludzi wystawia jednoznaczne świadectwo temu któremu ten brak zrozumienia dolega. P.G.

Reply to
Piotr Gałka
[... prześliczna historyjka ...]

Po raz kolejny: opisujesz zjawisko, które dotyczy mikroskopijnego ułamka ludzkości.

Problemem jest masowość innego zjawiska: rzekomej dysortografii, którą wmawiają sobie sami "chorzy". Na jeden przypadek rzeczywistych problemów przypada 100 (lub nawet znacznie więcej) przypadków "choroby" wmówionej dziecku przez wygodnych rodziców, którym się nie chciało zająć własną pociechą we właściwym czasie i "żeby się biedactwo tak nauką nie męczyło" załatwiło papierek na dysortografię, dyskalkulię i całą resztę dyslekcji (nie poprawiać). Ponieważ należę do pierwszego pokolenia rodziców masowych dysortografów i chodziłem na zebrania rodziców (nie jestem święty - tylko kilka razy byłem) i rozmawiałem z tymi rodzicami, to naprawdę wiem co piszę.

BTW: pisze się "a propos" a nie "a pro po".

Reply to
RoMan Mandziejewicz

Użytkownik "RoMan Mandziejewicz" snipped-for-privacy@pik-net.pl napisał w wiadomości news: snipped-for-privacy@pik-net.pl...

To może zależeć od zdefiniowania pojęcia mikroskopijny.

Może to nie wyraźnie widać, ale rozróżniam Twoją opinię o udawanych dys... od zdania kogoś, kto potępia z góry na dół każdego bez wnikania, czy to zła wola, czy po prostu brak możliwości. Problem dla mnie jest taki, że jak ktoś nie ma nogi, to każdy to widzi i nie będzie mu stawiał 1-ek z WF-u za niespełnienie pewnego standardowego poziomu wymagań, a jak czyjś mózg pracuje słabo to tego nie widać i natychmiast się okazuje, że dziecko które pracuje uczciwie codziennie od 7 do 22..24 ma opinię lenia.

Być może, nie mam pojęcia. P.G.

Reply to
Piotr Gałka

ElectronDepot website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here. All logos and trade names are the property of their respective owners.