pradnice

Sprawdziłeś płeć wielkiego żółwia pod słoniami?

Reply to
RoMan Mandziejewicz
Loading thread data ...

Am 24.04.2012 18:44, schrieb Jarosław Sokołowski:

Teraz są też nowe z silnikiem Stirlinga. Pracują dużo ciszej i są odporniejsze na wahania składu paliwa. Przy gazie ziemnym nie ma specjalnie znaczenia, ale silniki Stirlinga mogą być zasilane czymkolwiek, nawet peletami, tylko system podawania paliwa trzeba przerobić. Podobnoż w Wielkiej Brytfannie takowe ustrojstwa (też wielosystemowe) są do kupienia.

Waldek

Reply to
Waldemar Krzok

Użytkownik "kogutek" napisał w wiadomości

Krazy taka anegdota, ze Czernobylu lampki sygnalizacyjne mialy zarowki takie same jak samochodowe. A ze samochodowych nie mozna bylo dostac .... Ale to chyba nie jest prawdziwa, tzn moze i prawdziwa, ale nie od braku paru zarowek sie to wylozylo :-)

Oj, jest jest, poszukaj takiej powiesci "Szychtownica". O -

formatting link
Kiedys krazyla za darmo, teraz juz za pieniadze. Ale nawet fragmenty powyzej sa ciekawe.

Np Lampiarnia "Jeszcze mniej niegornikow dowiedziało się, Ŝe lampa gornicza jest w całości wodoszczelna. Wszyscy natomiast wiemy, Ŝe ulubionym sportem wielu hajerow jest rybołowstwo

nocne. Sprawy te, rzecz jasna, nie mają ze sobą nic wspolnego, niemniej na wszelki wypadek

po szychcie zamykamy lampy na kłodki patentowe, zwłaszcza Ŝe niezmiernie rzadko zdarza

się, by ktoś, zaniechawszy tego, znalazł następnego dnia swoją lampę na swoim miejscu"

Albo Pompka "Sprowadzono bowiem niezwykle zmyślne duńskie pompki, ktore moŜna było załoŜyć na ręczną wiertarkę gorniczą, podejść do kaŜdej kałuŜy i pompować do sucha. Pompowano więc przez dzień

cały z wielką ochotą. KaŜdy chciał trochę pobawić się tym cudeńkiem, choćby dotknąć, choć

popatrzeć. Wiedzieli hajerzy, Ŝe trzeba się spieszyć. I mieli rację.

Nazajutrz kałuŜe wezbrały do normalnego stanu, pompek nikt juŜ więcej na dole nie

oglądał, a gornik, ktory mi tę historyjkę (prawdziwą – sprawdzone) opowiedział, dodał, Ŝe

były to naprawdę świetne pompki. Jedną taką zainstalował sobie w chlewie do odprowadzania

gnojowicy. Działało mu to przez wiele lat bez zarzutu i wszystkie świnie były zadowolone."

formatting link
Aczkolwiek ... przyklad ekonomicznego myslenia

J.

Reply to
J.F

Pan J.F napisał:

Wtedy wszyscy robili prawie za darmo, i stąd brał się odmienny pogląd na to, co się opłaca, a co nie, co drogie, a co tanie.

Jarek

Reply to
Jarosław Sokołowski

Pan Waldemar Krzok napisał:

Też bym chętnie popatrzył, a może nawet coś więcej niż popatrzył. Sam będę szukał, ale gdyby ktoś wiedział coś o dostępnych rozwiązniach ze Stirlingiem, to będę wdzięczny za informacje.

Reply to
Jarosław Sokołowski

Am 25.04.2012 11:27, schrieb Jarosław Sokołowski:

Tu masz sznurki. Nic o nich nie wiem, to tylko znalazlem

formatting link
Waldek

Reply to
Waldemar Krzok

In the darkest hour on Wed, 25 Apr 2012 09:52:32 +0200, RoMan Mandziejewicz snipped-for-privacy@pik-net.pl.invalid> screamed:

Chyba nikt nie chce podzielić losu pierwszej ekspedycji...

Reply to
Artur M. Piwko

Jarosław Sokołowski snipped-for-privacy@lasek.waw.pl> napisał(a):

Nie ma to jak naukowe podejście do sprawy. Tyle tysięcy lat byliśmy w jajo robieni.

Reply to
kogutek

Pan J.F napisał:

Wcale się nie opłacało. Ale eksportowano. Bo władza ludowa nie miała innych pomysłów. Kilka fur węgla wyfedrowanych w pocie czoła, to było akurat tyle, co małe radyjko zrobione na luziku przez jakiegoś Japończyka (w Chinach wtedy takich rzeczy jeszcze nie robili, a młodszym trzeba dziś tłumaczyć nawet to, że chińska gospodarka nie korzystała wtedy nawet z samochodów ciężarowych, bo tow. Mao uważał, że skoro Chińczyków jest tak dużo, to mogą piasek na budowie wozić taczkami).

Wincenty Pstrowski zanim wyciągnął nogi, wyrabiał trzysta procent normy. Z czasem było coraz gorzej, brać górnicza się tak rozpaskudziła, że chciała by im płacić chyba z 50 dolarów na miesiąc. A na górnicze kartki kupowali mniej więcej tyle, co dzisiaj bezrobotny dostanie w Biedronce za zasiłek.

Reply to
Jarosław Sokołowski
Reply to
Włodzimierz Wojtiuk

[...]

Po I WS? Jak chodzi o *wies*, która miała własna elektrownie komunalna (i z tej okazji zafundowała sobie równie komunalny tramwaj elektryczny, łaczacy "prawie wszystkie" (minus jeden) dworce kolejowe (w miejsce wczesniejszego parowego), to "niemiecka prowincja":

formatting link
tramwaju elektrycznym nie ma, ale był kilka lat przed W-wa).

Przed pierwsza na pewno :), z zeznań swiadków wynikało, że wtedy nie były stosowane liczniki lecz limitery (odłaczał periodycznie prad po przekroczeniu limitu, i pewnie obawa o koszt spalonej żarówki bardziej motywowała do pilnowania limitu niż ewentualne okresowe "zamiganie" przy poborze na styk).

A to nie wiem. Ale mogę rzucić przekonujaca argumentacja, która spodobała mi się za czasów poczatków powszechnego używania komputerów. "Jak wytłumaczyć klientowi, po co mu sieć". Klient (firma): "po co nam sieć, nie mamy i wszystko działa" Sprzedawca: "a telefon macie?" Klient: "mamy" Sprzedawca: "a ja nie mam, a już 30 lat żyję, moze mi Pan objasnić po co komu telefon??" :>

(dla nie jarzacych: w PRL telefon to było "dobro rzadkie" i za czasów poczatku komputerów nie dosc powszechne "prywatnie")

pzdr, Gotfryd

Reply to
Gotfryd Smolik news

Użytkownik Jarosław Sokołowski napisał:

Z modro kapusta to roladki a nie schabowy!

Reply to
invalid unparseable

Jarosław Sokołowski snipped-for-privacy@lasek.waw.pl> napisał(a):

Dzięki za link - przepiękne maszynerie.

Z dzieciństwa pamiętam trochę mniejszy agregat silnik - pompa używany do napełnienia zbiornika wieży ciśnień przy stacji kolejowej w Łącku (płockie). Nie było elektryczności, mieszkaliśmy na koloniach letnich PKP w nieoświetlonych barakach. Przy wieży ciśnień stal pod wiatą ten budzący podziw dzieciarni agregat. Chyba jednocylindrowy diesel, bardzo ciekawie odpalany. Operator wykręcał z cylindra coś w rodzaju świecy z otworem wewnątrz. Ucinał kawałek bawełnianej linki, wtykał w otwór i podpalał benzynową zapalniczką. Świecę z żarzącym knotem szybciutko wkręcał w cylinder i szarpał za koło zamachowe - czasem za pierwszym, czasem trzecim razem maszyna ruszała, wtedy operator nasuwał na koło pasowe pas transmisyjny od pompy i zaczynał pompować wodę do zbiornika - wreszcie można było się umyć pod kranem przy długim korycie - najlepiej było poczekać aż pod wieczór słoneczko ogrzało zbiornik.

Reply to
Wmak

Wmak napisał:

Średnioprężny silnik z gruszką żarową. Zwykle taką gruchę grzało się z zewnątrz lutlampą, ale system na knota też jak widać się zdarzał.

Tego typu silnik był w pierwszym powojennym ursusie. Jednocylindrowy, pojemność 10 litrów. Tak, cylinder wielkości wiadra! Jego się odpalało na korbę, a za korbę robiła kierownica. Wyjmowało się kierownicę razem z tą całą sztycą, wkładało w dziurę z boku i kręciło.

Jarek

Reply to
Jarosław Sokołowski

ElectronDepot website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here. All logos and trade names are the property of their respective owners.