Powitanko,
No moze ja sie nie znam, bo dawno temu prowadzilem DG i nie zatrudnialem nikogo, ale jakbym mial kogos zatrudnic, to szukalbym czlowieka przydatnego. Dyplomu nawet bym nie ogladal, interesowaloby mnie ile gosc dla mnie moze zarobic, co pozwala oszacowac ile mu moge zaplacic.
Niepowazne jest nie podawanie jednej z najwazniejszych informacji w ogloszeniu i w zamian wypisywanie informacji calkowicie zbednych. Kazda firma pisze o tym, ze sie dynamicznie rozwija, ze praca w milym mlodym zespole, ze handluje z calym Swiatem itp. lanie wody. Informacja o zarobkach, od x do y na tym stanowisku swiadczy o szacunku dla aspirujacego o to stanowisko. Nie ma znaczenia, czy jestes supergwiazda, czy poczatkujacym, po prostu wiesz, czy masz tam sie umawiac na rozmowe, czy tez szukaja Chinczyka co im dlutkiem wyrzezbi wagon prockow i7 w technologii 22um za miske ryzu. Zwykly szacunek, empatia dla poszukujacego pracy. Masz racje, w Polsce nie ma tego zwyczaju, niestety.
Bo nie zlicze juz rozmow, ktore odbylem szukajac pracy. Kompletna strata czasu. Klientow, ktorzy nie wiedza czego chca, albo w koncowej fazie projektu chca czegos innego, wyczuwam na kilometr. Jedno i drugie wymaga czasu i pojechania gdzies, bo jakis palant zawraca glowe i wymaga ode mnie, zebym wiedzial ile on mi moze zaplacic, albo czego wlasciwie oczekuje. Jemu za ten czas zaplaca, albo nic go to nie kosztuje, mnie owszem. Mowimy o naukach scislych, mierzalnych efektach pracy, konkretach, a nie o stanowisku wyludzacza funduszy z UE, czy dziennikarzach. Przy odrobinie dobrej woli mozna okreslic widelki zarobkow.
Mozliwe. Tylko mozliwe.
Pozdroofka, Pawel Chorzempa