Pytanie z pogranicza elektroniki i motocykli.
Nie mam pojęcia jak to jest w samochodach, ale w motocyklach stosuje się liniowe regulatory napięcia. Alternator ma 3 fazy, generujące np.
20-60V AC, a regulator prostuje to i robi z tego napięcie ładowania akumulatora, resztę wytracając na tyrystorach. Temperatura jest potem odprowadzana przez duży radiator, przykręcony do ramy.Pytanie - dlaczego tyle mocy się marnuje i nie jest robione impulsowo? Takie regulatory są nawet w motocyklach naszpikowanych elektroniką dużo bardziej skomplikowaną, niż przetwornica step-down. Komputer sterujący wielopunktowym wtryskiem, cała masa czujników, a do tego zwykły liniowy regulator. Chodzi o rozmiary dławików, czy o co? Nie o awaryjność, bo te regulatory często się przegrzewają, szczególnie w niektórych modelach. Przecież regulator liniowy to większe wymagania odnośnie chłodzenia, grubsze uzwojenia alternatora, grubsze przewody od alternatora do regulatora, większe prądy płynące przez kostki łączące alternator z regulatorem (kolejny awaryjny element)... to same wady. O spalaniu nie wspominam, bo jakiś wpływ na pewno jest, ale nie wiem czy nie pomijalnie mały.
Macie pomysł, dlaczego tak jest?