Dla porządku nadmienię, że w tem-temacie dyskusja post-ępuje ;) — aż na dwóch grupach: pl.comp.pecet (z powodu mojej wcześniejszej pomyłki przy wysyłaniu topic'owego posta) oraz pl.misc.elektronika która jest dla niniejszego tematu najwłaściwsza. No ale jeśli jest już tu-i-tam, no to może zrobię do tego crosspost. Dla tych, którzy nie zauważą tegoż rozdwojenia — podkreślę, że odpowiadając na tekst niniejszym — wyślą go na *obie* grupy, pod warunkiem korzystania z czytnika off course, ale *nie* wtedy, gdy to zrobią via WWW...
Kolejna uwaga: w tem-temacie pojawiły się już wpisy następujące:
: : Pogodzenie 5.d) z 11. to chyba tylko zrobić samemu : szczególnie że "Nawet wiem na czym to polega...". : P.G.:
Hm, jesteś pewien, że nie trafię takiej poniżej setki? A ja, biedny miś, miałem nadzieję, że... jeszcze mniej: czyli taniej, niż barszcz Strójwąsa ;)
A czy może się orientujesz, od jakich zakresów ceny jest to możliwe?
Natomiast co do "zrobić samemu" to... zrobiłem! A było to spooory kawał czasu temu. Bez żadnego-tam procesora, ani w ogóle większej (a nawet mniejszej) elektroniki: transformator z przełącznikami napięcia (też własnoręcznie zmajstrowany) kilka diodek, oporniki, Pe-eR-ki, gniazdka do podpięcia miernika, no i sam miernik (sklepowy). Ładowałem tym, bardzo skutecznie — baterie pastylkowe, które w tym czasie były dość drogie...
Nie wiem, czy ładowanie ogniw alkalicznych opiera się na tej samej zasadzie, ale w tym "moim" "szarżatorze" wykorzystałem opis zasady działania (ogólnie. Bez jakiegokolwiek schematu) z Młodego Technika bodajże. Cały myk polega na tym, że baterii nie wolno ładować "tylko i wyłącznie >w jedną stronę<"! czyli zamiast napięcia o stałej kierunkowości należy to robić prądem przemiennym, acz asymetrycznym: prąd ładowania musi być sporo mniejszy, niż roz-ładowania — to chyba jasne! No a jeśli kto ciekaw jak-i-dlaczego, to na zawołanie posłużę dalszymi wyjaśnieniami...